poniedziałek, 11 sierpnia 2014

Rozdział 14




 Stałam tak przed nim i nie wiedziałam co mam zrobić. Nash stał z otwartą buzią i wręcz wlepiał we mnie swój wzrok.
- To co idziemy? - próbowałam jakoś zacząć rozmowę.
- Tak, chodźmy. Wow, wyglądasz prześlicznie. - w końcu się ocknął. Ruszyliśmy w stronę samochodu, co mnie trochę zdziwiło.
- Dziękuje. Będziemy jechać samochodem?
- Tak. Mam prawo jazdy. Pożyczyłem samochód od brata. - powiedział otwierając przede mną drzwi. Usiadłam na miejscu pasażera, po chwili Nash siedział już obok mnie.
- To gdzie idziemy? - spytałam się kiedy byliśmy już w drodze.
- Do kina. Może być? Przepraszam, że tak banalnie, ale nie spodziewałem się, że się zgodzisz.
- Kino może być jak najbardziej. Dlaczego myślałeś, że się nie zgodzę? - spytałam.
- Bo mówiłaś wcześniej, że nie chcesz się z nikim wiązać itd. Ale postanowiłem spróbować i mi się udało. - uśmiechnął się i spojrzał na mnie. Również się uśmiechnęłam.
- To nie jest tak, że nie chcę. Po prostu boje się odrzucenia. Boje się, że skończę tak jak moi rodzice.
- Może czas zaryzykować?
- Może. - powiedziałam patrząc na obraz za szybą.
- Moi rodzice też się rozwiedli. Rozumiem cię. - spojrzałam na niego. Nie wiedziałam, że jego rodzice się rozwiedli. Myślałam, że są razem.
Resztę drogi przebyliśmy w ciszy. Zatrzymaliśmy się przy jednym z kin w Raleigh.
- Wiesz co grają? - spytałam się kiedy weszliśmy do środka.
- Grają dwa horrory. Może pójdziemy na któryś? - zrobił minę a' la kot ze Shreka i czekał na moją odpowiedź.
- No nie wiem...
- Proszę.
- Niech będzie. - zgodziłam się.
- Jesteś wielka! - krzyknął przytulając mnie.
- Dobra koniec czułości. Chodźmy kupić bilety.
- Poprawka. Ja idę kupić bilety a ty tu na mnie zaczekaj. - chciałam za siebie zapłacić, ale Nash się uparł, że skoro on tu mnie zaprosił to on będzie za wszystko płacić. Kiedy kupił bilety stanął obok mnie.
- Chcesz coś do jedzenia?
- Nie... Kup sobie, najwyżej wezmę od ciebie. - przytaknął i ruszył w stronę stoiska z jedzeniem. Zauważyłam, że odkąd zgodziłam się z nim wyjść jest bardzo szczęśliwy. Może Kate na serio miała racje i od się we mnie zakochał? Nie wiem czy to prawda, ale chyba chcę spróbować. Nie wiem co z tego wyjdzie, ale mam jeszcze czas. Chcę go lepiej poznać, a później kto wie co się stanie.
- Wchodzimy? - nawet nie zauważyłam kiedy Nash wrócił. Uśmiechnęłam się do niego.
- Tak chodźmy. - wzięłam od niego picie, które trzymał w ręce i złączyłam nasze palce. Był zdziwiony tym gestem, ale po chwili on również się uśmiechnął. Tak więc uśmiechając się i trzymając się za ręce weszliśmy do sali w, której miał odbyć się seans. Usiedliśmy na swoich miejscach, wyjęłam telefon z torby i go wyciszyłam. Nash zrobił to samo. Spojrzał się na mnie i po raz kolejny się uśmiechnął.
-Co?
- Nic, po prostu się cieszę, że jesteś tu ze mną. - uśmiechnęłam się na te słowa.  - a nie z kimś innym.
- Możesz jaśniej? - byłam ciekawa jak odpowie. Było widać, że nie co ma powiedzieć. Nie przemyślał tego zanim wypowiedział te słowa.
- Chodzi mi o to... - zawiesił się na chwilę. Postanowiłam cierpliwie poczekać ta to co powie. - Podoba ci się ktoś?
- Tak.
- Kto? - wiedziałam. Uśmiechnęłam się sama do siebie.
- Nie mogę ci powiedzieć. To tajemnica.
- No weź...
- Nie mogę. Jak ci powiem to nie będzie już tajemnicy. - powiedziałam. Nash przybliżył się trochę do mnie.
- Mi nie powiesz? - powiedział mi do ucha.
- Raczej nie. - również powiedziałam mu do ucha. Cień uśmiechu przeszedł po jego twarzy.
- Jesteś pewna?
- Jak nigdy. - odsunęłam się od niego i zwróciłam głowę w stronę ekranu, gdzie już zaczęły lecieć reklamy. Dziwie mu się, że sam nie odgadnął kto mi się podoba. Przecież gdyby mi się nie podobał to bym z nim teraz tu nie była.
 Widziałam, że Nash próbuje coś powiedzieć,ale za każdym razem zamyka buzie.
Chwilę przed zaczęciem się filmu twarz Nasha diametralnie się zmieniła. Na jego twarzy zagościł uśmiech po czym spojrzał na mnie. Wyciągnął w moją stronę swoją rękę tak, że teraz moja głowa była na jego ramieniu.
Chyba w końcu już wie kto mi się podoba. Nie wiem czy to dobrze, czy źle. Przekonam się o tym na pewno już nie długo.



czwartek, 24 lipca 2014

Rozdział 13



Szkoła, Raleigh, USA


  Stresuje się trochę. Mam udawać dziewczynę chłopaka, któremu się podobam. Nie wiem jak to wyjdzie. Nie wiem czy umiem tak grać, żeby Veronica uwierzyła, że jesteśmy parą. Wydaje mi się, że chociaż stwarza pozory głupiej to w rzeczywistości tak nie jest. Jest przebiegła i że tak powiem nie da sobie w kaszę dmuchać. Oby uwierzyła w moją miłość do Nasha, bo jak nie to będzie kiepsko. Wtedy już na pewno nie odczepi się od Nasha.
- No dobra dzieciaki jesteśmy. - powiedziała mama. Pożegnaliśmy się i wysiedliśmy z samochodu.
- Gotowa? - spytał się Cam.
- Nie.
- Spokojnie Camille... Będzie dobrze. Dasz sobie radę, bo Nasha się nie martwię. - powiedział.
- Super. - zatrzymałam się, Cameron odwrócił się do mnie - Nie dam rady. Wszyscy będą się na mnie gapić.
Cam podszedł do mnie i mnie przytulił.
- Dasz sobie radę. Wierzę w ciebie. Camille... Proszę, nie zostawiaj teraz Nasha.
- Boje się, że nie wyjdzie.
- Wyjdzie. - powiedział. - No chodź.
Przeszliśmy jeszcze kawałek i staliśmy pod szkołą.
- Zaczekamy tu na Nasha. - powiedział Cameron. - O już idzie.
Dlaczego ja się na to zgodziłam? Dlaczego? Mogłam odmówić i wyjść. Jestem idiotką, debilką i Bóg wie czym jeszcze.
- Cześć. - był szczęśliwy i to bardzo. - To co zaczynamy?
Spojrzałam na niego i się uśmiechnęłam.
- Przykro mi Nash, ale nie zrobię tego. - powiedziałam i odeszłam. Otworzyłam drzwi wejściowe do szkoły i weszłam do środka. Za mną od razu pobiegł Nash. Nie tego się spodziewał. Za pewnie myślał, że się na niego rzucę.
- Camille! Co się stało? - spytał kiedy stałam przy swojej szafce.
- Nic. To się po prostu nie uda. - odpowiedziałam wkładając do szafki kilka książek i wyjmując dwie.
- Ale dlaczego?
- Bo... Nash. Miałam tylko jednego chłopaka i to było parę lat temu. Ja nie potrafię być w związku a co dopiero go udawać. - rzadko się otwieram tak bardzo i mówię takie rzeczy, ale musiałam.
Staliśmy tak jakiś czas. Nie wiem ile to było. Parę minut? Może więcej. Byłam oparta o szafkę a on stał przede mną.
- Masz rację. To wszystko nie ma sensu. Bo nawet jeśli by uwierzyła, że jesteśmy razem to przecież nie będziemy razem później. - powiedział i się do mnie uśmiechnął, ale mimo to było słychać smutek w jego głosie. Podeszłam bliżej Nasha i go przytuliłam.
- Przepraszam. Mogłam się wczoraj na to nie zgadzać.
- To nie twoja wina. Nie powinienem ciebie w ogóle oo to prosić. To ja przepraszam. - zaczęłam się śmiać.
- Będziemy tak teraz się przepraszać? - spytałam.
- Jeśli dzięki temu będę mógł cię przytulić to tak.
- Bardzo śmieszne. Idziemy na lekcję?
- Tak chodźmy. - ruszyliśmy do sali w której zaraz miała odbyć się historia. Weszliśmy do klasy i usiedliśmy razem. - Robisz coś dzisiaj?
Spojrzałam na niego.
- Chyba nie, a co?
- No bo sobie tak pomyślałem, że skoro ja mam wolny czas i ty również to moglibyśmy gdzieś razem wyjść.
- Nashu Grier czy ty aby przypadkiem nie zapraszasz mnie na randkę? - spytałam się go i zaczęłam się śmiać. On się trochę speszył.
- Mmmm.... no tak. - czy on się zaczerwienił?! Haha tak!
- Nic dzisiaj nie robię, więc o której? - spytałam się. On się na mnie spojrzał zdziwiony.
- Zgadzasz się?
- No tak. To o której? - do klasy weszła Veronica z Megan. Wkurzyła się jak zobaczyła, że siedzę z Nash'em. Uśmiechnęłam się sama do siebie.
- Powiem ci później,ok?
- Ok. - przez resztę lekcji Nash był ciągle uśmiechnięty. Postanowiłam spróbować. Nie chcę być do końca życia sama.
Reszta lekcji minęła bardzo szybko. Razem z Kate szłyśmy na stołówkę. Kate była bardzo podekscytowana tym, że idę na randkę z Nash'em. Mogłam jej tego nie mówić. Usiadłyśmy razem przy jednym ze stolików i Kate zaczęła zadawać pytania.
- Gdzie idziecie?
- Nie wiem.
- Jak to nie wiesz? To niespodzianka?
- Nie, po prostu on chyba też jeszcze nie wie. Powie mi później. - odpowiedziałam wyjmując jabłko.
- Co założysz?
- Nie wiem, byle co. - nie powinnam mówić tego przy Kate.
- Byle co? Pojebało cię? Musisz wyglądać z-nie-wa-la-ją-co!
- Założę coś, nie wiem jeszcze co, ale na pewno nie założę dresów. - Kate nie była zachwycona tą odpowiedzią.
- Przyjdę do ciebie i ci pomogę, ok?
- Wiedziałam. Później podam ci godzinę. - wiedziałam, że będzie chciała do mnie przyjść i mi pomóc. Nie byłaby sobą gdyby tego nie zaproponowała.
- Mam nadzieje, że masz jakieś sukienki.
- Mam, ale nie chcę żadnej zakładać. Wole spodnie.
- Spodnie? Proszę cię. Nie pozwolę ci wyjść na randkę w spodniach. - super. Po co ja jej to mówiłam? Powtarzam się?
Chciałam coś powiedzieć, ale dosiedli się do nas Cameron, Nash i Carter.
- Co tam dziewczyny? - spytał się Cameron.
- Nic ciekawego. - powiedziałam gryząc jabłko. Kate się na mnie spojrzała i się uśmiechnęła. Chyba nie uważała, że powiem, że idę na randkę z Nash'em. Do tego jeszcze przy nim.
Reszta przerwy minęła bardzo szybko.
Zanim weszłam do sali, w której miałam mieć ostatnią lekcję ktoś mnie złapał za rękę i uniemożliwił wejście. Odwróciłam się do tej osoby.
- Cześć . - przede mną stała Veronica. Mogłam się tego spodziewać. - Stało się coś?
- Odwal się od Nasha. On jest mój. - zaczęłam się śmiać.
- Twój? Proszę cię. Nie podobasz mu się. On cię nawet nie lubi.
- Haha! On mnie kocha. - czy można być gorszą idiotką?
- Skoro tak bardzo cię kocha to dlaczego nie jesteście jeszcze razem? - spytałam. Wygrałam. Stała ze zmrużonymi oczami i patrzyła się na mnie.
- Po prostu się od niego odwal. - spojrzałam na nią rozbawiona i weszłam do klasy. Zauważyłam Nasha, który poklepał miejsce obok siebie. Usiadłam obok niego i wyjęłam książki. Kątem oka zauważyłam jak Veronica mierzy mnie wzrokiem.
- To jak wiesz już o której? - spytałam Nasha.
- Będę po ciebie o 19.
- Super. Będę czekać. - uśmiechnęłam się do niego i zaczęłam słuchać nauczyciela, który już był w sali i zaczął lekcję.
Lekcja minęła bardzo szybko i nim się obejrzałam byłam w domu. Kate miała do mnie wpaść o 16. Miałam jeszcze 2 godziny, więc postanowiłam wejść na skype'a i pogadać ze moimi przyjaciółmi z NY. Okazało się, że Lisa jest dostępna. Od razu do niej zadzwoniłam.
- Cześć!
- Cześć, jak w nowej szkole?
- Jest okej.
- A chłopcy?
- Wiedziałam, że o to zapytasz. Z chłopakami jest okej. Koleguje się z nimi. Z niektórymi przyjaźnie.
- Z którymi?
- Z Nash'em, Shawn'em. Z Jackami.
- Jezu... Jak ja ci zazdroszczę!
- Jak mnie odwiedzisz to ich poznasz.
- Wiem, planuje do ciebie przyjechać za jakiś czas. Michael też chcę przyjechać.
- W domu jest dużo miejsca, więc przyjeżdżajcie!
- No ok. Pogadam jeszcze z nim i z rodzicami.
- Mam nadzieje, że przyjedziecie. Tęsknie za wami.
- My za tobą też. Reszta też chciałaby się z tobą zobaczyć.
- Jak będę miała wolne w szkole to przyjadę do Nowego Yorku.
- Ooo to super! Wszyscy się ucieszą.
Gadałyśmy jeszcze z godzinę. Zamknęłam laptopa i zeszłam do salonu. Usiadłam na kanapie i włączyłam telewizor, chwilę szukałam jakiegoś programu i zatrzymałam się na jakiejś stacji muzycznej. Przymknęłam oczy i odpłynęłam.
Nie wiem ile spałam. Podniosłam się i spojrzałam na zegarek. Za 10 minut miała przyjść Kate. Postanowiłam coś zjeść. Poszłam do kuchni i zrobiłam sobie kanapki. Wzięłam je ze sobą i usiadłam znowu w salonie. Zjadłam je i akurat kiedy skończyłam usłyszałam dzwonek do drzwi. Wstałam i poszłam je otworzyć.
- Cześć. Nie zaczęłaś beze mnie? Co nie?
- Nie no coś ty. - Kate weszła do środka i od razu udałyśmy się do mojego pokoju.
- Dobra ty idź się wykąpać i w ogóle a ja przeszukam twoją szafę.  - tak jak powiedziała, tak zrobiłam. Prysznic i umycie włosów zajęło mi 20 minut. Przebrałam się w krótkie spodenki i zwykłą koszulkę z krótkim rękawkiem. Wyszłam z łazienki i poszłam od razu zobaczyć co wybrała Kate.
- Mam dla ciebie kilka zestawów. Musisz je przymierzyć i musimy zdecydować co założysz.
Wzięłam pierwszy zestaw i udałam się do łazienki. W skład stroju wchodziła biała prosta sukienka i czarna ramoneska. Założyłam je i wyszłam pokazać się Kate.
- Zbyt elegancko.
Wzięłam kolejny zestaw. On również nie podobał się Kate.
Przymierzyłam jeszcze kilka rzeczy, ale nic nie podobało się Kate.
- Przymierz tą. - podała mi czerwoną sukienkę przepasaną czerwonym paskiem.
Chwilę później miałam na sobie już sukienkę. Spojrzałam w lustro i się uśmiechnęłam.
- Wyglądasz prześlicznie. - powiedziała Kate stając obok mnie. - Musisz ją założyć dzisiaj. Koniecznie!
- Tak. Założę ją.
- Dobra, Skoro to już mamy załatwione to teraz trzeba zająć się fryzurą i makijażem. - powiedziała Kate.
Przeszłyśmy do łazienki. Wysuszyłam włosy i Kate mi je wyprostowała prostownicą.
- Teraz makijaż. - powiedziała. Zrobiła mi kreski kredką i przejechała tuszem rzęsy.  - Wyglądasz świetnie.
Spojrzałam na swoje odbicie w lustrze. Byłam pod wrażeniem tego jak wyglądam.
- Jest świetnie. Dziękuje. - przytuliłam Kate i poszłam do pokoju żeby zobaczyć która jest godzina. 18:50.
Idealnie się wyrobiłam. Spakowałam do torby najbardziej potrzebne rzeczy i zeszłam razem z Kate na dół. W salonie siedział Cameron. Na mój widok zaczął się uśmiechać.
- Nash padnie z wrażenia. - powiedział. Zdziwiłam się. Nie wiedziałam, że wiedział. - Nash mi powiedział, że idziecie na randkę. Nawet nie wiesz jak się cieszę!
Uśmiechnęłam się do niego i usiadłam obok niego.
- Gdyby nie Kate to bym za pewnie założyła spodnie. - powiedziałam patrząc na nią.
- To dobrze, że jej pomogłaś. - powiedział do Kate i puścił do niej oczko.
Chwilę jeszcze pogadaliśmy i usłyszeliśmy dzwonek do drzwi.
- No dobra ja idę. - powiedziałam wstając.
- No idź. Tylko nie wróć za późno. - krzyknął Cameron kiedy byłam już obok drzwi. Otworzyłam drzwi i ujrzałam Nasha. Kiedy mnie zobaczył otworzył szeroko oczy i zdołał powiedzieć jedynie "Wow".

*********************************************************************************


Kazałam wam trochę czekać na kolejny rozdział, ale mam nadzieje, że wam się spodoba.
Pracuje nad kolejnym opowiadaniem. Nie wiem tylko jeszcze czy zrobić opowiadanie o Nashu czy może o kimś innym. Jeśli macie pomysły to piszcie w komentarzach. - Ola

sobota, 12 lipca 2014

Rozdział 12



Restauracja, Raleigh, USA


 - Więc... Dlaczego uważasz, że Nash jest o mnie zazdrosny?
- Nie widzisz tego? - spytała się zdziwiona.
-  Ale czego?
- Tego, że podobasz się Nash'owi? - Co? Ona nie mówi poważnie, co nie?
- Co? To nieprawda! Nie mogę mu się podobać!
- Dlaczego?
- Bo on najwyraźniej jest zainteresowany Veronicą. - to nie możliwe, żebym mu się podobała. NIE MOŻLIWE!
- Proszę cię! On to robi tylko po to żeby wzbudzić w tobie zazdrość! - nie wiedziałam co mam myśleć. Nie mogę mu się podobać. Jesteśmy przyjaciółmi, no prawie. Teraz ze sobą nie rozmawiamy, z mojej winy.
- Dlaczego wszystko musi się tak komplikować? - złapałam się za głowę.
- To znaczy?
- W niedzielę pokłóciłam się z Nash'em.
- Co jak to? - była bardzo zdziwiona.
- Powiem Ci wszystko od początku. Dobra?
- Dajesz.
Powiedziałam jej wszystko co działo się od soboty. Kompletnie wszystko, niczego nie pominęłam.
- Nie miałam pojęcia, że się pokłóciliście. - powiedziała.
- Najgorsze jest to, że o coś strasznie głupiego. Gdybym zapanowała nad sobą to by tego całego zamieszania nie było. - byłam zła na siebie. Nie powinnam była się z nim kłócić. Jestem idiotką.
- I co teraz zrobisz? Powinnaś z nim pogadać.
- Wiem, ale to nie jest takie proste. Ciągle ktoś z nim jest. Głównie Veronica.
- Może do niego zadzwoń?
- Nie. Nie chce tego załatwiać przez telefon.  - powiedziałam.
- No to nie wiem. Lepiej załatw to szybko.
- Wiem, ale nie wiem jak mam z nim rozmawiać. Nie wiem co mówić, jak się zachować. Boje się, że mi nie wybaczy.
- Jak już mówiłam wcześniej podobasz mu się, więc na pewno ci wybaczy.
- Dlaczego tak uważasz? Ja nic takiego nie zauważyłam.
- Bo masz klapki na oczach. Podobasz się nie tylko Nash'owi, ale też Max'owi.
- Przestań. Z Max'em tylko się przyjaźnie.
- Ty tak myślisz. On ma zupełnie inne zamiary. Podobasz mu się. Musisz coś z tym zrobić. Wybrać któregoś z nich, a jeśli żaden ci się nie podoba to im to powiedzieć. - jestem w kropce. W wielkiej kropce. Nie wiem co mam teraz zrobić. Nie wydaje mi się żebym podobała się Nash'owi a co dopiero Max'owi.
- Ale jak mam to zrobić? Podejść i zapytać się czy mu się podobam? Proszę cię.
- Nie tam. Musisz ich podejść. Sprawdzić ich, jak zachowują się w poszczególnych sytuacjach.
- To znaczy? - nie za bardzo wiedziałam co ma na myśli.
- Np. No nie wiem, powiedz, że ci zimno. Jeśli mu się podobasz od razu albo da ci bluzę albo cię przytuli. Albo poproś go o coś. Np. czy nie przyniósł by ci wody czy coś w tym stylu.
- Już rozumiem. Tylko najpierw muszę przeprosić Nasha.
- Tak, to musisz robić koniecznie. A tak w ogóle to dlaczego tak wzbraniasz się przed tym, że im się podobasz?
- Nie wzbraniam się. Po prostu nie szukam chłopaka i nie chcę żeby później któryś z nich przestał się do mnie odzywać.
- Boisz się? - wpadłam.
- Nieeee..
- Czyli się boisz. Nie masz czego. Jest dużo na tym świecie dupków, ale ani Max ani Nash nimi nie są. Spróbuj któremuś zaufać. Nic nie stracisz, możesz tylko zyskać. - może ma rację? Może najwyższy czas przezwyciężyć strach?
- Dobra dosyć o mnie. Opowiadaj jak ci idzie z moim bratem. - musiałam jakoś zmienić temat. Nie miałam ochoty na rozmowy o Nashu i Max'ie.
- Po imprezie się wszystko zatrzymało. Na niej zwracał na mnie uwagę bo wyglądałam inaczej niż zazwyczaj. Teraz znowu za nim łazi Megan. Wszystko jest po staremu. - widać było, że jest smutna z tego powodu. Muszę pogadać z Cameronem. Nie może się tak zachowywać.
- Pogadam z nim. Ktoś w końcu musi przemówić mu do tego pustego łba.
- Nie, jak woli ją to trudno. Jakoś to przeżyje. Nie możesz zmusić go do tego żeby był ze mną. Tak nie można.
- Nie chcę go zmusić do tego. Chcę mu tylko przemówić do rozsądku.
- Rób co chcesz, tylko nie mów, że mi się podoba, bo będzie po mnie.
- Okej.
Posiedziałyśmy jeszcze dwie godziny w restauracji i postanowiłyśmy się zbierać. Pożegnałyśmy się i każda ruszyła w swoją stronę. Po 20 minutach byłam już w domu. W domu był tylko Cameron i.... Nash.
- Camille, chodź do nas. - powiedział Cameron.
- Mmmm.. Za chwilę. - poszłam szybko do pokoju i spojrzałam w lustro. Może się przebiorę? Nie... Denerwuje się. Znając Camerona zostawi nas samych. Boje się, że mi nie wybaczy. Że mnie oleje. Poprawiłam trochę makijaż, wzięłam telefon i zeszłam na dół. Usiadłam na przeciwko nich i się uśmiechnęłam. Zawsze tak mam jak się denerwuje. Szczerze się jak idiotka.
- Co robiłaś po szkole? - spytał się od razu Cameron.
- Byłam z Kate. - odpowiedziałam.
- Z Kate? I jak było? Za pewnie zagadałyście się za wszystkie czasy.
- Miałyśmy kilka ważnych spraw do obgadania. - powiedziałam spoglądając na Nasha. Nasze spojrzenia spotkały się na chwilę. Poczułam coś dziwnego w środku. Nie mam pojęcia co to było. Tak jakby coś ciepłego rozprzestrzeniło się po moim organizmie. O nie... Nie on mi się nie podoba. Nie.
- Jakich? - spytał się Nash. Serio? On ze mną rozmawia? Wow.
- Takie tam babskie sprawy. - odpowiedziałam wymijająco.
- Pójdę zadzwonić do mamy. Nie ma nic do jedzenia, a James dziś wróci później.  - to jest ten moment. Cameron wyszedł z salonu. Między mną a Nash'em była cisza. Nie wiedziałam jak zacząć.
- Nash? - spojrzał się na mnie i czekał na to co powiem. - Chciałam Cię przeprosić. Nie powinnam się tak zachowywać.
Między nami znów zapanowała cisza. Patrzyliśmy się na siebie, czekałam na to co powie. Czy mi wybaczy, czy powie żebym spadała.
- Cieszę się, że w końcu to z siebie wyrzuciłaś. - powiedział i się do mnie uśmiechnął. Odetchnęłam z ulgą. Wstałam i od razu do niego podeszłam. Usiadłam obok niego i się na niego rzuciłam. On od razu odwzajemnił uścisk. - Nawet nie wiesz jak mi tego brakowało.
Chociaż miałam głowę na jego ramieniu i go nie widziałam, to wiedziałam, że się uśmiechał.
- Mi też. Najchętniej to bym tak została.
- Ok. Będzie trochę trudno nam się poruszać, ale damy radę. - powiedział Nash i zaczął się śmiać. - Mam nadzieje, że jutro będziesz siedzieć z nami przy stoliku.
- Jak Megan i Veronici nie będzie tam to bardzo chętnie. - odpowiedziałam. Nash znowu się zaśmiał.
- Nie lubisz ich? - spytał oburzonym tonem. Teraz ja się śmiałam.
- Ależ skądże! Nie no tak naprawdę to właściwie ich nie znam, ale nie przepadam za takimi typami ludzi.
- Jakimi typami?
- Megan chcę się ze mną zakumplować bo Cameron to mój brat, a Veronica jest strasznie wyniosła.  Nie lubię takich osób. - odpowiedziałam. Usiadłam tak żeby go widzieć.
- Rozumiem. Też ich nie lubię.
- A Veronica? - nie mogłam się powstrzymać, musiałam zapytać.
- Nie mogę się jej pozbyć. Już dałem sobie spokój z mówieniem jej żeby dała mi spokój, że nie jest nią zainteresowany.
- To może znajdź sobie kogoś. Wtedy powinna się odczepić. - Nash przez chwilę się nad tym zastanawiał.
- Dobry pomysł, ale nie wiem kogo. Jeśli miałbym z kimś być to chciałbym w tej osobie się zakochać a nie udawać, że ją kocham. To nie miałoby sensu. - powiedział.
- Oooo już się pogodziliście! To wspaniale. - powiedział siadając obok nas. - O czym gadacie.
- O tym co zrobić żeby Veronica się ode mnie odczepiła. - odpowiedział Nash.
- Ciekawy temat. I jak wymyśliliście coś?
- Jakby znalazł sobie dziewczynę to Veronica w końcu by się od niego odczepiła. - powiedziałam ziewając.
- Interesujący pomysł. Nash? Masz kogoś na oku?
- Może i mam, ale ta osoba raczej nie jest mną zainteresowana. - powiedział. Cameron spojrzał się na mnie wymownie. Czyli on też uważa, że podobam się Nash'owi.
- Mmmm rozumiem. A nie lepiej żeby ta dziewczyna udawała twoją dziewczynę?
- Co?
- No żebyś udawał związek. Wtedy Veronica się odczepi a ty będziesz miał spokój. -nie powiem to był ciekawy pomysł. Ciekawe jaka dziewczyna się na to zgodzi.
- Niezły pomysł, ale nie znam dziewczyny która chciałaby coś takiego zrobić.
- A może Camille ci pomoże? - to nie był dobry pomysł, żeby pić teraz wodę.
- Co? Nie. - byłam w szoku, że mój brat pomyślał w ogóle o czymś takim. Nash też był zdziwiony.
- No weź Camille... Nie chcesz pomóc Nash'owi? - zabiję go. ZABIJĘ.
- Jak ty sobie to wyobrażasz? Cała szkoła myśli, że znam się z Nash'em parę dni i nagle mamy być parą? To nie ma sensu. - próbowałam jakoś się wybronić. Chcę pomóc Nash'owi, ale nie tak.
- Camille... Proszę. Jesteś moją ostatnią deską ratunku. - powiedział Nash Stając przede mną z tymi swoimi oczami. Nie patrz na niego, nie patrz na niego. - Camille spójrz na mnie.
Ukucnął przede mną i wlepił swoje oczy we mnie. Przez chwilę nic nie mówiłam. Nie wiem co mam robić.  Zgodzić się czy nie. Oto jest pytanie. Hahaha.
- Dobra, niech będzie. - chłopaki zaczęli się cieszyć. Nash mnie przytulił i zaczął mi dziękować. Mam nadzieje, że nie będę tego żałować.
Od dzisiaj jestem dziewczyną Nasha. Jak to brzmi. Tak inaczej, ale znowu czuje to dziwne ciepło w środku.
To będzie bardzo ciekawy epizod mojego życia.


*********************************************************************************



Zaskoczeni? Ja też. Nie wiem jak na to wpadłam, ale jakoś tak wyszło. Mam nadzieje, że się podoba. - Ola ;)

piątek, 11 lipca 2014

Rozdział 11



Szkoła, Raleigh, USA


  Mój pierwszy dzień w nowej szkole. Mam nadzieje, że nie zrobię czegoś głupiego, nie wywalę się. Zapadłabym się chyba pod ziemię. Całe szczęście miałam ludzi, którzy chcą spędzać ze mną czas.
Pewnym krokiem weszłam do szkoły razem z Cameron'em. Podeszliśmy do mojej i jego szafki. Dostałam szafkę obok niego. Wzięłam potrzebne mi rzeczy i czekałam na Camerona.
- Nie mogę nigdzie znaleźć książki od geografii. - powiedział bardziej do siebie niż do mnie.
- Przesuń się ciołku. - przesunęłam go ręką i zaczęłam szukać książki. Właściwie to od razu ją znalazłam. - Proszę.
Spojrzał na mnie zdziwiony.
- Jak ty ją znalazłaś? - spytał się.
- Normalnie. - powiedziałam.
- Cameron! - spojrzeliśmy na siebie i spojrzeliśmy w kierunku wejścia do szkoły.
- O nie. - Cameron złapał się za głowę. W naszą stronę szły Megan i Veronica. Podeszły do nas i Megan od razu rzuciła się na mojego brata.
- Stęskniłam się za tobą. - powiedziała piskliwym głosikiem i zaczęła się szczerzyć.
- Taa.. Poznajcie moją siostrę Camille. - przygarnął mnie swoim ramieniem puszczając Megan.
- Cześć!- czy ona musi się tak wydzierać? - Jestem Megan. A to jest Veronica. - pokazała na brunetkę stojącą obok niej. Ta tylko się sztucznie uśmiechnęła i zaczęła pisać coś w telefonie. - Strasznie miło cię poznać! Cameron tyle o tobie mi opowiadał.
- Naprawdę? Mam nadzieje, że same dobre rzeczy. - uśmiechnęłam się do niej. Oczywiście sztuczny. Nie wiem czy kiedykolwiek mogłabym na jej widok uśmiechnąć się normalnie.
- Oczywiście, że tak! Chodzimy razem do klasy, tak?
- Tak, chyba tak. - odpowiedziałam.
- To świetnie. Pokaże ci gdzie jest sala od matmy. - powiedziała i pociągnęła mnie za rękę. Zdążyłam tylko spojrzeć się na Camerona ze złością w oczach. On tylko uśmiechnął się przepraszająco i zaczął rozmawiać z jakimiś znajomymi. Megan zaprowadziła mnie pod samą sale. Przez całą drogę jak tylko się dowiedziała, że też byłam na imprezie u Jacka opowiadała mi co robiła, mówiła o jakiś różnych "zabawnych" historiach. Veronice  gdzieś wcięło, więc rozmawiałam tylko z nią. - Masz śliczną spódniczkę!
- Dziękuje. - całe szczęście zadzwonił dzwonek.
- Usiądziesz ze mną? - czy ona musi się ciągle tak szczerzyć?
- Mmm jasne. - nie miałam wyjścia. Weszłyśmy do klasy i usiadłyśmy w jednej z ławek. Spojrzałam się na Kate wzrokiem błagającym o pomoc. Powiedziała do mnie bezgłośnie, że to wytrzymam. Oby miała rację. Równo z nauczycielem do sali wszedł Nash a tuż za nim Veronica. Zaciągnęła go do ławki przed nami i od razu się do nas odwróciła. Zaczęła coś gadać do Megan kompletnie mnie olewając. Zauważyłam, że Nash się na mnie spojrzał, ale nie miałam ochoty na niego patrzeć. Nie mogłam zrozumieć dlaczego zadawał się z Veronicą. To było dla mnie niepojęte.
-  Witam w nowym roku szkolnym. Nie będzie taryfy ulgowej tylko dlatego, że dopiero zaczął się semestr. Oczekuje, że w klasie będzie spokój i będziecie się uczyć. Tyle na wstępie. Zróbcie zadanie 15 ze strony 12. Macie 5 minut. - powiedział nauczyciel i zaczął pisać coś w dzienniku. W sali zapanowała cisza. Wszyscy byli zajęci zadaniem. No prawie wszyscy. Megan zamiast robić zadanie patrzyła na swoje paznokcie. Otworzyłam książkę i wzięłam się za zadzanie. Było masakrycznie proste. Miałam to u siebie w szkole jeszcze przed zakończeniem roku. Szybko zrobiłam zadanie i rozejrzałam się po klasie. Widać było, że większości uczniom nie wychodziło zadanie. 5 minut szybko się skończyło i nauczyciel zaczął pytać się o odpowiedź.
- Jason? Masz odpowiedź? -  chłopak pokiwał przecząco głową. - No dobrze, to może Megan. Nasza najlepsza uczennica.
Słychać było sarkazm w słowach najlepsza uczennica. Zaczynałam go lubić.
- Eeee... 4?  - spytała bardziej niż odpowiedziała Megan. Nauczyciel pokręcił głową i spojrzał się na mnie.
-A może nasza nowa uczennica zna odpowiedź? Camille, tak?
- Tak.
- To jak masz odpowiedź?
- Wyszło mi 18. - powiedziałam, nauczyciel się uśmiechnął.
- Bardzo dobrze. - powiedział. Otworzył książkę i zaczął ją kartkować. - dobrze, teraz zróbcie 20 z 14 i zajmiemy się innym tematem.
- Skąd wiedziałaś jaki jest wynik? - spytała się mnie szeptem Megan.
- To jest proste. Wystarczyło podzielić a później skrócić. - odpowiedziałam i zaczęłam robić kolejne zadanie.
Lekcja minęła bardzo szybko. Właściwie to nie było tak źle. Megan już się do mnie przez resztę lekcji nie odzywała. Pisała z kimś smsy. Czułam na sobie kilkukrotnie wzrok Nasha, ale udawałam, że tego nie widzę. Jakbym się na niego spojrzała to i tak by odwrócił wzrok. To nie miałoby sensu. Męczyło mnie to już coraz bardziej Chciałabym, żeby było jak dawnej, ale nie mogę się przełamać i do niego podejść. I tak ciągle ktoś obok niego jest, więc nie mam jak z nim pogadać.
Po usłyszeniu dzwonka od razu wstałam i popędziłam za Kate.
- I jak? - spytała.
- Nie było aż tak źle jak myślałam. - odpowiedziałam.
- Tak myślałam. Nie wiedziała za pewnie o czym ma z tobą rozmawiać.
- Chyba tak. Muszę teraz uważać na nią. Nie mam zamiaru z nią gadać.
- Nie dziwię ci się. - powiedziała. - Masz teraz angielski?
- Tak.
- To chodź bo zaraz będzie dzwonek. - ruszyłyśmy do klasy i usiadłyśmy razem w ławce.
- A tak w ogóle to jak impreza? Widziałam, że gadałaś z Cameron'em. - Kate się lekko zarumieniła.
- Tak gadaliśmy trochę.
- I co? - już miała mi odpowiedzieć, ale do klasy weszła nauczycielka i od razu zaczęła lekcje.
- Pogadamy o tym później. Najlepiej po szkole. - powiedziała szeptem i zajęła się notowaniem czegoś w zeszycie.
Lekcje mijały tak szybko, że nim się obejrzałam była już przerwa obiadowa. Przed stołówką stał Max i najwyraźniej na kogoś czekał.
- Camille! - pomachał do mnie.
- Cześć, czekasz na kogoś?
- Na ciebie. - odpowiedział. - Wchodzimy?
- Jasne. - Max otworzył mi drzwi i weszliśmy do środka. Zaprowadził mnie do stolika przy którym nikt nie siedział. Stolik był tuż obok stolika przy którym siedzieli Cameron, Carter, Nash, Veronica, Megan, Kate i jeszcze dwie osoby których nie znałam.
- Co teraz masz? - spytał się Max.
- Dwa wf-y. - odpowiedziałam.
- Ja też. - uśmiechnął się do mnie, więc ja do niego też.
- Będziemy tak siedzieć i się do siebie szczerzyć? - spytałam. Max zaczął się śmiać, dosyć głośno, czym zwrócił uwagę stolika obok. Ja też zaczęłam się śmiać. To wyglądało trochę komicznie. Kiedy tak się śmialiśmy dosiadł się do nas John i Ian.
- A wy z czego się śmiejecie? - spytał John.
- Z niczego. Tak sobie. - odpowiedziałam kiedy się uspokoiłam.
- Aha. - powiedział Ian jedząc kanapkę. Przypomniałam sobie dopiero teraz, że jest przerwa obiadowa. Wyjęłam z torby jabłko i się w nie wgryzłam. Chłopaki rozmawiali o jakimś nowym samochodzie, więc wyjęłam telefon. W tym samym momencie dostałam smsa od Kate.
"Spójrz się na Nasha"
Po co? Ale niech jej będzie. Odwróciłam głowę i spojrzałam się na niego. Był zły. To było widać. Patrzył się ze wściekłością w oczach na Maxa. Dlaczego?
Napisałam szybko do Kate.
"Wiesz dlaczego Nash tak się patrzy na Maxa?"
Na odpowiedź nie musiałam długo czekać. Ale ta wiadomość mnie zdziwiła.
"Bo jest o ciebie zazdrosny"

"Dlaczego?"

"To nie jest rozmowa na telefon. Po lekcjach czekaj na mnie przed szkołą."

Nie wiedziałam dlaczego Nash miałby być o mnie zazdrosny. Do tego jeszcze o Max'a. Traktuje go jako przyjaciela, a nie jako potencjalnego chłopaka. Nash nie ma być o co zazdrosny. Zresztą co go interesuje ja i Max. Sam zarywa do Veronici, więc nie wiem w czym jest problem.
- Camille? Camille!
- Co?
- Pytałem się czy robisz coś po szkole? - spytał się Max.
- Właściwie to tak. Umówiłam się już z Kate.
- No trudno.




 Z perspektywy Megan


- Dlaczego z nią gadasz? - spytała się Veronica.
- Bo jest siostrą Camerona. Muszę się z nią zaprzyjaźnić, żeby być bliżej niego. - odpowiedziałam.
- To raczej nic Ci nie da. Widać po niej, że ona nie ma zamiaru się z tobą kumplować. - co? Każdy chcę się ze mną zadawać.
- Ale jak to?
- Widać to było po jej twarzy. Widzę takie rzeczy.
- Trudno. Muszę się z nią zakumplować czy ona tego chcę czy nie. A ty musisz mi pomóc.
- A to z jakiej racji? Nie mam zamiaru się z nią przyjaźnić. Wygląda na nudziarę.
- Widziałam ją w wakacje z Nash'em w kinie. Nash wyglądał na bardzo szczęśliwego z tego powodu. Trzymali się nawet za ręcę. - Veronica zmrużyła oczy i westchnęła.
- Trzeba zrobić coś żeby ona była z Max'em i odwaliła się od Nasha. On jest mój.
- Więc trzeba się z nią zaprzyjaźnić. Namówić, żeby umówiła się z Max'em. Będą razem i Nash będzie tylko twój. - byłam z siebie zadowolona. Nigdy nie wymyśliłam jeszcze tak świetnego planu. Jestem genialna.
- Dobra szczegóły omówimy później. Chodź teraz na wf.




Z perspektywy Camille.


 Gotowa na lekcje wf stałam razem z Kate czekając na nauczycielkę. Nie poruszałyśmy teraz tematu Nasha. To nie było miejsce na takie rozmowy.
- Co ty tak ostatnio ciągle siedzisz z Max'em?
- Tak jakoś wychodzi. Mamy dużo wspólnych zainteresowań.
- Podoba ci się? -  kocham takie pytania.
- Nie. Możemy o tym teraz tu nie gadać. Po szkole pójdziemy to jakiejś kawiarni i obgadamy wszystkie ważne tematy, ok?
- Okej.
- Witam na pierwszej lekcji wf w nowym roku szkolnym. - powiedziała nauczycielka. - Jakby ktoś nie wiedział to nazywam się Melanie Johanson. Myślę, że pogramy dzisiaj w siatkówkę. Podzielcie się na dwie drużyny i się rozgrzejcie.
Jak powiedziała tak zrobiłyśmy. Byłam w drużynie razem z Kate, Caroline, Maggie i dwoma dziewczynami, których wcześniej nie znałam. Jedna miała na imię Sam a druga Christina. W przeciwnej drużynie były Megan i Veronica. Wyglądały na trochę przestraszone tym, że mogą połamać sobie paznokcie.
Po rozgrzewce zaczęłyśmy grać. Ja miałam serwować jako pierwsza. Ustawiłam się przed linią i wyrzuciłam piłkę do góry. Chwilę później ją przebiłam na drugą stronę. Trafiłam w Veronicę. Och, jaka szkoda.
- Świetna zagrywka Camille. - pochwaliła mnie pani Johanson. Uśmiechnęłam się do niej i znowu chwyciłam piłkę. Tym razem postanowiłam zagrać lekko, ale precyzyjnie. As. Żadnej się nie udało podbić piłki. Przybiłam piątki z dziewczynami. Znowu serwowałam ja. Powiedziałam sobie, że tym razem zagram tak, żeby one ją odbiły. I tak zrobiłam. Tylko tym razem też przeciwna drużyna nie zdobyła punktu. Zakończyłam akcje atakiem.
Prawie cały mecz tak wyglądał. Myślałam, że będą lepiej grać. Jednak najbardziej byłam zadowolona z tego, że trafiłam w Veronice. Nie trawiłam jej. Wydawała się być fałszywa i zakochana w samej sobie.
Po wf nauczycielka poprosiła mnie żebym została na chwilkę.
- Stało się coś?
- Nie, nie. Wręcz przeciwnie. Świetnie grasz. Chciałabyś może zagrać w naszej drużynie siatkarskiej?
- Tak! Miałam nadzieje, że jest coś takiego w tej szkole. - byłam szczęśliwa z tego, że będę mogła grać.
- To świetnie.  Treningi są w czwartki i piątki o 17. Trwają godzinę.
- Dobrze, na pewno przyjdę. Do widzenia.
- Do widzenia.
  Wyszłam z sali i udałam się do szatni. Nie musiałam się spieszyć, bo to była moja ostatnia lekcja. Na spokojnie się ogarnęłam i wyszłam z szatni. Poszłam do swojej szafki i włożyłam do niej nie potrzebne rzeczy. Zamknęłam szafkę i wyszłam ze szkoły. Stanęłam obok słupa i się o niego oparłam. Pozostało mi tylko czekać teraz na Kate.
Kiedy tak czekałam zobaczyłam, że Nash wyszedł ze szkoły. Patrzył się na mnie. Przez chwilę wydawało mi się, że do mnie podejdzie, ale ze szkoły wyszła Veronica, chwyciła go za rękę i zaprowadziła go do jej samochodu. Coraz bardziej jej nie lubiłam. Nie, nie jestem zazdrosna. Po prostu jej nie lubię.
Nie miałam czasu żeby o tym myśleć bo przyszła Kate.
- To jak idziemy?
- Tak, chodźmy. - poszłyśmy do restauracji w której byłam wczoraj z Max'em i resztą. Usiadłyśmy w rogu, zamówiłyśmy sobie kawie i ciastku i zaczęłyśmy rozmawiać.



*********************************************************************************



 Czy tylko ja nie mogę przestać się śmiać na widok tego zdjęcia?
Co do rozdziału to mam nadzieje, że się podoba i biorę się za kolejny. - Ola ;)


czwartek, 10 lipca 2014

Rozdział 10



 Dom Dallas'ów, Raleigh, USA



   Pierwszą rzeczą jaką poczułam po obudzeniu się był ogromny ból głowy. Czułam się jak bym była na kacu.  Przez połowę nocy nie spałam, płakałam i myślałam nad tym jak to teraz będzie. Dzisiaj jest rozpoczęcie roku szkolnego, a ja jestem pokłócona ze swoim bratem i Nash'em. Nie mam pojęcia jak mam się zachować, co zrobić.  Czy udawać, że nic się nie stało, czy się do nich nie odzywać. 
Miałam się wczoraj spotkać z Max'em, dzwonił do mnie, ale musiałam mu odmówić. Powiedziałam mu, że źle się czuje. Skłamałam, ale na szczęście mi uwierzył. Powiedział, że będzie czekać na mnie w szkole. Chociaż z nim będę mogła pogadać. Mam jeszcze Kate, ale z nią nie rozmawiałam od imprezy. 
Strasznie nie chciałam wstawać, ale musiałam. Powoli zwlokłam się z łóżka i poszłam do łazienki. Kiedy spojrzałam w lustro to trochę się przeraziłam. Miałam wory pod oczami, wyglądałam na zmęczoną. 
Może prysznic mi pomoże. Szybko weszłam do kabiny i włączyłam wodę. Tego mi było trzeba. Od razu się rozluźniłam. Po 10 minutach stałam na podłodze w łazience owinięta w ręcznik. Szybko wysuszyłam włosy i wzięłam się za moją twarz. Po prysznicu wyglądała już trochę lepiej, ale i tak nie było za dobrze. Od razu nałożyłam korektor pod oczy. Było już lepiej, właściwie już nie śladu po zeszłej nocy. Dokończyłam malowanie i zajęłam się włosami. Lekko je podkręciłam i byłam już prawie gotowa. Musiałam się tylko ubrać i coś szybko zjeść. Wyszłam z łazienki i ruszyłam do garderoby. Znalazłam zwykłą białą koszulę i czarną obcisłą spódnice. Szybko je założyłam i byłam gotowa. Spakowałam potrzebne rzeczy do torby i gotowa zeszłam na dół. Weszłam do kuchni w której była mama i James.
- Ooo Camille, głodna? Zrobiłem naleśniki. - powiedział James wskazując na stół na którym było mnóstwo naleśników, owoców, czekolady, dżemów. Nie wiedziałam co powiedzieć.
- Wow. - bardzo wyczerpująca wypowiedź, ale zawsze coś. Od razu wzięłam się do jedzenia. To było przepyszne! Przepyszne! Nie wiem ile ich zjadłam, nie mogłam przestać, ale niestety kiedy zauważyłam, że mój brzuch zrobił się całkiem spory musiałam przestać. - To było przepyszne James.
- Cieszę się, że ci smakuje.- powiedział James - Na kiedy masz rozpoczęcie?
- Na 10.
- To masz jeszcze pół godziny. Ile się jedzie do szkoły? - spytał James mamy.
- Z 15 minut.
- Zawieść ciebie i Camerona? - spytał.
- Tak, ale nie wiem czy Cameron jest już gotowy. - powiedziałam. Proszę tylko nie każ mi iść do niego, błagam.
- Pójdziesz po niego? - super. 
- Mmmm jasne. - miałam już iść na górę kiedy usłyszałam mój telefon. Max. - Możesz ty do niego pójść? Muszę odebrać.
- Tak.
Wyszłam kuchni i poszłam do salonu.
- Halo?
- Cześć tu Max. Jesteś już?
- Jestem jeszcze w domu, ale zaraz jadę.
- Będę na ciebie czekać przed szkołą, ok?
- Jasne, powiesz mi gdzie mam iść, bo ja nie mam pojęcia. 
- Haha, jasne. To do zobaczenia.
- Pa.

  Po skończonej rozmowie usiadłam na kanapie w salonie i czekałam aż James mi powie, że już jedziemy. Tak się stało po 5 minutach. 
Weszłam do samochodu James'a i usiadłam z tyłu. Cameron usiadł z przodu, od wczoraj z nim nie rozmawiałam. Teraz chyba też tak będzie. Przez całą drogę do szkoły panowała kompletna cisza. Leciało tylko cicho radio. W czasie jazdy poczułam znowu ból głowy. Wzięłam szybko proszek przeciwbólowy tak, żeby oni nie widzieli i popiłam go wodą. 
Po około 15 minutach byliśmy na miejscu. Dopiero teraz zauważyłam, że będę nowa w szkole, że prawie nikt mnie nie zna. Zaczęłam się trochę stresować. 
- Powodzenia. - powiedział James zanim wysiedliśmy z samochodu. Zamknęłam drzwi od samochodu i ruszyłam w stronę szkoły.
- Camille! Zaczekaj - usłyszałam mojego brata. Odwróciłam się do niego i czekałam aż coś powie. - Możemy porozmawiać?
- A mamy o czym?
- Chciałem cię przeprosić...
- Możemy o tym pogadać później? Zaraz jest rozpoczęcie a ja nie chcę się spóźnić. - powiedziałam do niego i ruszyłam przed siebie. Nie spodziewałam się, że mogę być taka ostra i stanowcza w stosunku do Camerona. Kiedy byłam wystarczająco blisko zobaczyłam, że obok wejścia do szkoły stoją chłopaki. W śród nich był Nash. Spojrzał się na mnie, ale po chwili odwrócił wzrok. Od razu zepsuł mi się humor. Nie chcę się z nim kłócić. On najwyraźniej ma zamiar ze mną nie rozmawiać. Nie dziwie mu się. Też bym się tak zachowała.
- Camille! - usłyszałam jak ktoś woła moje imię. Odwróciłam wzrok od Nasha i spojrzałam na chłopaka stojącego przede mną.
- Cześć Max. - powiedziałam przytulając go.
- Idziemy do środka? Zaraz się zacznie. - powiedział.
- Jasne. Chodźmy. - razem z Max'em przeszłam obok grupy chłopaków z którymi jeszcze nie tak dawno się śmiałam. Wszyscy oprócz Nasha się ze mną przywitali. Zabolało. Nawet bardzo. Weszłam do środka szkoły i razem z Max'em zmierzaliśmy do sali gimnastycznej. Zanim jeszcze weszliśmy do środka jakiś chłopak zatrzymał Max'a.
- Cześć stary! - powiedział.
- Siema John! - powiedział Max witając się z chłopakiem. - To jest Camille, będzie chodzić z nami do szkoły.
- Cześć piękna. John. - przywitał się, myślałam, że poda i rękę, ale on mnie totalnie zaskoczył. Przytulił mnie i pocałował w policzek.
- Ta, cześć. Mmm.. Wchodzimy?
- Tak chodźmy.
W trójkę weszliśmy do środka i zajęliśmy miejsca mniej więcej po środku sali.
Równo o 10 dyrektor wyszedł na środek i zaczął gadać o nowym roku szkolnym, o nauczycielach. Czyli kompletne nudy. Prawie cały apel przegadałam z John'em i Max'em. Okazało się, że to bardzo fajny chłopak.
Po skończonym apelu, każdy miał udać się do sal po plan lekcji itp. Na szczęście byłam w klasie z Max'em, więc zaprowadził mnie do dobrej sali. Weszłam do środka i od razu poczułam wzrok zgromadzonych osób w sali. Było słychać szepty "to ta nowa?", "podobno to siostra Camerona" i wiele innych. Wśród uczniów była Kate. Uśmiechnęła się do mnie, ja odwzajemniłam uśmiech.  Max lekko ścisnął moje ramię i zaprowadził do jednej z ławek. Kazał mi usiąść razem z nim.
Kiedy już myślałam, że już wszyscy zgromadzili się w sali do środka wszedł Nash, Veronica, Jack G, Jack J i chyba ta Megan o której mówiła mi Kate. Wyczułam spojrzenie Nasha, ale jak szybko na mnie spojrzał tak szybko odwrócił wzrok. Powinnam z nim porozmawiać, przeprosić. Nie powinnam była na niego tak naskakiwać. On chciał mi pomóc a ja go odrzuciłam. Jestem beznadziejna.
- Widzę, że są już wszyscy. - powiedziała na wstępie nasza wychowawczyni. - Jak za pewnie widzicie mamy nową uczennice w klasie. Camille Dallas.
- Hej. - powiedziałam do wszystkich.
- Siema. - kilka osób powiedziało a reszta albo się lekko do mnie uśmiechnęła albo nie zwróciła na mnie większej uwagi.
Na szczęście moja prezentacja szybko się skończyła i nauczycielka przeszła do innych rzeczy. Między innymi rozdała nam plan lekcji i powiedziała, że za dwa tygodnie jedziemy na wycieczkę całodniową. Super, o niczym innym nie marzyłam tak jak o wycieczce.
- Robisz coś po szkole? - spytał się szeptem Max.
- Raczej nie, a co?
- Idę razem z kilkoma znajomymi do jakieś knajpy, chcesz iść z nami?
- Nikogo nie będę znać.
- No to poznasz. Zresztą będzie John. To jak?
- Ok. - nie miałam na to za bardzo ochoty, ale muszę poznać ludzi ze szkoły, więc nie wypadało mi odmówić. Max ucieszył się jak dziecko jak się zgodziłam.
Nasza wychowawczyni przekazała nam jeszcze kilka mało istotnych informacji i pozwoliła wyjść. Wszyscy się szybko zebrali i zaczęli wychodzić z klasy.
- Ej Camille, idziesz z nami? - spytał się Jack G. Spojrzałam się na Max'a, który stał obok mnie. Był trochę smutny, myślał za pewnie, że teraz go zostawię i pójdę z nimi.
- Nie, mam inne plany. - odpowiedziałam. Spojrzał się na mnie zdziwiony a później spojrzał się na Max'a i później znowu za mnie. Zaczął ruszać dziwnie brwiami i się szczerzyć. - Jack, uspokój się! Dobra, muszę iść. Do zobaczenia.
- Cześć. - powiedział ciągle uśmiechnięty. Max chwycił mnie za rękę i poprowadził w stronę wyjścia.
- Już myślałem, że mnie olejesz i pójdziesz z nimi. - powiedział Max przepuszczając mnie w drzwiach wejściowych.
- No coś ty! Nigdy bym czegoś takiego nie zrobiła. Poza tym był z nimi Nash, a wczoraj się z nim pokłóciłam i wole nie przebywać z nim w jednym miejscu.
- Coś poważnego? - tak.
- Nie, ale wiesz nie chcę niepotrzebnych spięć i w ogóle. - znowu skłamałam. Nieźle, właściwie dopiero go poznałam a już go okłamałam dwa razy.
- Nie no rozumiem. -   powiedział uśmiechając się lekko. - O, tam stoją moi znajomi, chodź!
Znowu złapał mnie za rękę i zaprowadził do 4 osobowej grupy.
- Cześć, to jest Camille. - przedstawił mnie. - A to jest Caroline, Maggie, Ian i John, ale go już znasz.
- Hej. - przywitałam się z każdym i ruszyliśmy w stronę pobliskiej restauracji. Z tego co mi powiedzieli była to jedna z popularniejszych knajp dla młodzieży. Dziewczyny i Ian okazali się być całkiem ok.
Weszliśmy do środka i zajęliśmy jeden ze stolików. Wnętrze restauracji zrobiło na mnie pozytywne wrażenie. Lekko przyciemnione światło, dookoła ścian były porozwieszane białe lampki. Cały wystrój był bardzo ciepły i aż chciało się w nim siedzieć.
- Skąd jesteś? - spytała Caroline. Jak ja kocham takie pytania.
- Z Nowego Yorku.
- Serio? Po co tu przyjechałaś? - spytała się tym razem Maggie.
- Przeprowadziłam się do mamy i brata. Wcześniej mieszkałam z tatą, ale dostał pracę w Londynie i ja musiałam zamieszkać tutaj. - opowiedziałam im to w jak największym skrócie, nie lubię o tym mówić.
- Jak się mieszka w NY? - spytała się Maggie.
- Fajnie, ale są straszne korki. Raz z tatą staliśmy prawie 3 godziny.
- Wow. Jak to wytrzymaliście? - spytał się Ian.
- Umiliłam ten czas tacie i sobie kalecząc piosenki z radia. - wszyscy zaczęli się śmiać, nie wiem z czego, ale niech będzie.
- Przesadzasz. Camille gra na gitarze i śpiewa. - powiedział Max. Gdyby mój wzrok umiał palić Max'a by już tu nie było.
- Naprawdę? Ale super. Wystąpisz na szkolnym konkursie talentów? - spytał się John. Mają coś takiego jak szkolny konkurs talentów? Wow, ale nie mam zamiaru występować.
- Raczej nie, nie lubię takich rzeczy. Zresztą nie miałabym szans. Za pewnie weźmie udział dużo zdolnych osób a ja odpadnę na samym początku. - powiedziałam.
- Coś ty. U nas w szkole to tylko Shawn i kilka innych osób coś umieją. Reszta to beztalenica. - powiedział Max.
- A ty? Bierzesz udział? - spytałam Max'a.
- Ja? Nie! Śpiewam i piszę dla siebie. Nie lubię jak ktoś mnie słucha. - powiedział troszkę speszony.
- Na pewno jesteś lepszy ode mnie. - powiedziałam.
- Ta jasne, założę się na 100%, że śpiewasz świetnie. - powiedział Max. Pokręciłam głową na nie. - Taka jest prawda.
- Nie jest, ale skończmy już ten temat. - na szczęście Max mnie posłuchał i nie mówił dalej o tym. Zajęliśmy się rozmową z resztą.
Było naprawdę fajnie. Nie spodziewałam się, że są tak fajnymi osobami. Po 3 godzinach pożegnaliśmy się i razem z Max'em wyszliśmy z restauracji. Max uparł się, że mnie odprowadzi. Nie miałam za bardzo jak się sprzeciwić, więc się zgodziłam.
Całą drogę przegadaliśmy na przeróżne tematy. Coraz bardziej dziwiło mnie to jak jesteśmy do siebie podobni.
Po 30 minutach doszliśmy pod mój dom.
- Dziękuje, że mnie odprowadziłeś. - powiedziałam do niego.
- Nie ma za co. - powiedział Max.
- No to... do jutra. - powiedziałam i go przytuliłam. Odwzajemnił uścisk i po kilku sekundach go puściłam.
- Pa. - uśmiechnęłam się do niego i odwróciłam się w stronę drzwi. Otworzyłam je i weszłam do środka.  Zamknęłam je za sobą i poszłam do kuchni. Z tego co zauważyłam nikogo nie było, ale nie byłam pewna.
Znalazłam winogrona więc wzięłam je i ruszyłam do mojego pokoju. Weszłam po schodkach na górę i weszłam do siebie. Zamknęłam drzwi nogą i usiadłam na łóżku. Chwyciłam moją ulubioną gitarę i zeszyt w którym miałam zapisane wszystkie swoje piosenki. Usiadłam wygodnie z gitarą i pograłam na rozgrzanie się kilka melodii.
Teraz chciałam zająć się tą melodią, którą mam od pewnego czasu w głowie. Spróbowałam ją zagrać i od razu mi się spodobała. Zapisałam szybko nuty i wzięłam się za tekst. Nie miałam jednak za bardzo pojęcia jak zacząć. W mojej głowie narodził się już pomysł, ale nie wiedziałam co z nim zrobić.
Nagle na coś wpadłam. Szybko zapisałam słowa i je zaśpiewałam.

          Things we lost to the flames
          Things we'll never see again
          All that we have amassed
         Sits before us shattered inti ash*


Po 10 minutach miałam już pierwszą zwrotkę.  Reszta poszła mi również szybko, miałam napływ weny. Musiałam wykorzystać ją do maksimum. Nawet nie wiem kiedy na zegarku wybiła 19. Byłam z siebie zadowolona. Ta piosenka strasznie mi się podobała. Chciałam ją zagrać jeszcze raz, ale mój żołądek mi na to nie pozwolił. Odłożyłam  gitarę na łóżko i wyszłam z pokoju. zbiegłam po schodkach i weszłam do kuchni. Zrobiłam sobie kanapki i je zjadłam. Dziwiło mnie trochę to, że nikogo nie ma jeszcze w domu, ale dla mnie to i lepiej. Mogłam w spokoju grać na gitarze.
Po zjedzeniu kolacji wróciłam do siebie. Było już w pół do 20, więc postanowiłam pójść się wykąpać. Weszłam do łazienki, wzięłam szybki prysznic i przebrałam się w krótkie dresowe spodenki i zwykłą szarą koszulkę. Wyszłam z łazienki i usiadłam na swoim łóżku. Postanowiłam zadzwonić do Lisy. Odebrała po dwóch sygnałach. Na rozmowie zeszło nam prawie godzinę. Znając życie rozmawiałybyśmy dłużej, ale do mojego pokoju wszedł Cameron. Pożegnałam się z przyjaciółką i czekałam na to co powie Cameron.
- Teraz możemy pogadać? - spytał się.
- Tak, siadaj. - poklepałam miejsce obok siebie. Na Camerona nie musiałam czekać długo. Sekunde później seidział tuż obok mnie.
- Tak więc.. Chciałem cię przeprosić za moje zachowanie. Nie powinienem się tak zachowywać.
- Ja też cię przepraszam. Nie powinnam reagować tak pochopnie. - powiedziałam do niego. On się do mnie uśmiechnął  i mnie przytulił.
- Cieszę się, że sobie wszystko wyjaśniliśmy. - powiedział. - A tak w ogóle to dlaczego nie poszłaś z nami po szkole?
- Bo wcześniej Max zapytał się czy nie chcę iść z nim jego znajomymi. - odpowiedziałam. - Nie chciałam być nie miła więc poszłam z nimi. Zresztą byłam wtedy pokłócona z tobą i z Nash'em.
- Pokłóciłaś się z Nash'em?!- był wyraźnie tym zdziwiony. - Jak? Kiedy?
- Wczoraj, po kłótni z tobą przyszedł do mnie no i się pokłóciliśmy.
- Ale co się stało?
- Chciał wiedzieć o co się pokłóciliśmy w nocy po imprezie a ja nie chciałam mu powiedzieć. Potem poszło jak z górki. Ja powiedziałam coś nie potrzebnie, on też dodał swoje trzy grosze i tyle.
- To dlatego był taki smutny jak od ciebie wrócił. - powiedział Cameron.
- Był smutny?
- Tak, powiedział, że się źle czyje i poszedł do siebie. - powiedział - Musicie się pogodzić.  I to szybko.
- Nie wiem czy to możliwe. To była dosyć ostra wymiana zdań. Obawiam się, że może mi tak szybko nie wybaczyć.
- Na pewno się pogodzicie, już moja w tym głowa.
- Nie! Muszę to sama załatwić. Jeszcze nie wiem jak, ale chce to zrobić sama. - powiedziałam szybko.
- Jak wolisz. - powiedział i spojrzał na moją gitarę i zeszyt. - Napisałaś coś nowego?
- Tak.
- Mogę posłuchać? - spytał się i zrobił tzw. maślane oczy. Uśmiechnęłam się do niego i chwyciłam gitare.
- Things we lost to the flames... 



*********************************************************************************

* Bastille - Things we lost in the fire


wtorek, 8 lipca 2014

Rozdział 9

                                                                 Muzyka


Dom Dallas'ów, Raleigh, USA


     Byłam trochę zszokowana i zdziwiona pytaniem Camerona. Skąd on w ogóle to wziął? Czy on uważa, że każdy chłopak z którym rozmawiam musi mi się podobać? Czy już nie mogę się z żadnym chłopakiem przyjaźnić?
- Skąd Ci to przyszło do głowy? - spytałam się z wyrzutem. Coś czuje, że się pokłócimy dzisiaj.
- Tak to wyglądało, więc się pytam!
- Możesz na mnie nie krzyczeć? Nic ci nie zrobiłam. - zaczął mnie już wkurzać. - Do tego jest 3 w nocy, mama i James śpią tak samo jak całe osiedle, więc się nie wydzieraj.
- Dobra, ale odpowiedz.
- Nie, nie podoba mi się. - powiedziałam spokojnie. Znając życie mi nie uwierzy.
- Na pewno? - a nie mówiłam?
-  Max mi się nie podoba. Znam go nie wiem, z 8 godzin. Musiałabym go lepiej poznać. - powiedziałam już nieźle sfrustrowana. Cameron'owi trzeba powiedzieć coś kilka razy żeby to do niego dotarło.
Przez jakiś czas siedzieliśmy w ciszy. Atmosfera była tak gęsta, że można by było kroić ją nożem. Myślałam, że już się nie odezwie, ale w końcu udało mu się coś z siebie wykrztusić.
- A myślisz, że jak go już dobrze poznasz to mogłabyś z nim być? - nie miałam pojęcia co mam odpowiedzieć. To pytanie zbiło mnie z tropu. Nie mam pojęcia, czy kiedyś  będę z Max'em. Nie mam pojęcia co będzie jutro, a co dopiero za jakiś czas.
- Nie wiem. - tylko tyle mogłam mu powiedzieć. Cameron wywrócił oczami spojrzał się na mnie.
- Chcę konkretnej odpowiedzi.
- Ale ja nie mogę ci udzielić odpowiedzi. Nie mam pojęcia czy kiedyś z nim będę. - mam już dość tej rozmowy. Jedyne czego potrzebuje to sen. - A tak w ogóle to dlaczego to cię tak interesuje?
- Bo jesteś moją siostrą i chcę to po prostu wiedzieć. - odpowiedział jeszcze spokojnie, ale widziałam, że ma ochotę wydrzeć się na mnie.
- Tak, jasne. Musi być jakiś powód. - powiedziałam. Cameron spiął się, było widać, że jest zdenerwowany. - To jak powiesz mi? Hhym?
- Po prostu wiem, że podobasz się pewnemu chłopakowi, którego znam. - Co? Co!?! Ja się niby komuś podobam? Ja? Taki brzydal, do tego gruby? Co on pieprzy?!
- Brałeś coś na tej imprezie? Nie ma chłopaka na tej planecie, któremu bym się podobała. No może oprócz Jake'a, ale on się nie liczy.
- Nie powiem ci, nie mam jego pozwolenia na mówienie takich rzeczy.
- Cameron... Jeśli to ma tak wyglądać to ja kończę tą rozmowę. Idź do siebie.
- Dlaczego boisz się zakochać?Trzymasz wszystkie uczucia głęboko w sobie? Co? Nie chcesz mieć kogoś? - co? Teraz chcę robić za mojego psychologa? Nie wiem co się dzieje z Cameron'em.
- Nie boje się zakochać! Po prostu nie czuje potrzeby posiadania kogoś takiego.
- Ale...
- Nie chcę tego słuchać! Idź do siebie, mam dość tej rozmowy. - nie wiem dlaczego, ale byłam bliska płaczu. Nie chciałam, żeby Cameron to zauważył, więc szybko zamrugałam oczami. Właściwie to i tak by nic nie zauważył. Jest ciemno, żadna lampka nie jest zapalona.
- Jesteś tchórzem. Tak to jesteś odważna a jak przychodzi co do tego, to się poddajesz, wycofujesz! - miałam go już naprawdę dość! Wstałam z łóżka i otworzyłam drzwi.
- Wyjdź. Nie mam zamiaru z tobą rozmawiać. - Cameron zwlekł się z mojego łóżka i stanął obok mnie.
-Pomyśl o tym co ci powiedziałem. - powiedział i wyszedł zamykając za sobą drzwi.
Po moich policzkach zaczęły płynąć łzy.  Położyłam się na łóżku i po nie długim czasie zasnęłam.



  Z perspektywy Camerona


   Nie powinienem tak na nią naskakiwać. Czuje się teraz okropnie. Ale mam nadzieje, że naprawdę pomyśli nad tym co jej powiedziałem. Nie wiem dlaczego Camille boi się zaufać, zakochać się. To nic takiego. To się po prostu dzieje, nie można zapanować nad miłością.
Najbardziej się dziwie temu, że nie zauważyła, że podoba się Nash'owi. To widać gołym okiem. Nie mogę jej tego powiedzieć, bo Nash nawet nie wie, że wiem, że podoba mu się moja siostra. Ale ja to widzę, chłopaki też to widzą. Tylko Camille tego nie widzi, albo widzi, ale próbuje to zignorować.
Nie mam pojęcia jak to się potoczy, ale mam nadzieje, że Camille będzie kiedyś z Nash'em, a nie z Max'em. Lubię Max'a, gramy razem nawet w kosza, ale nie mam z nim takich relacji jak np. z Nash'em czy Carter'em. To fajny chłopak, ale do Camille bardziej pasuje Nash. Idealnie się uzupełniają.
Chociaż po dzisiejszej imprezie mam pewne wątpliwości. Nash całą imprezę przesiedział z Veronicą. Nie mam pojęcia dlaczego. Nam mówił, że jej nie lubi a się z nią zadaje. Nie rozumiem tego kompletnie.
Na serio mam nadzieje, że już niedługo zobaczę ich razem, byliby świetną parą.




Z perspektywy Camille


 Po dosyć ciężkiej nocy postanowiłam wstać trochę wcześniej i pójść pobiegać.  Nic tak nie pobudza człowieka jak godzina biegania. Ubrałam się w strój sportowy, związałam włosy w kucyka, wzięłam ipoda i butelkę wody i punkt ósma wyszłam z domu.
Pogoda wydawała się być idealna do biegania. 20 C i lekki wiatr.
Lubiłam biegać, bo wtedy mogłam na spokojnie pomyśleć o wszystkim co dzieje się wokół mnie. Nikt mi nie przeszkadzał. Byłam tylko ja i muzyka płynąca ze słuchawek.
Zaczęłam myśleć o nocnej rozmowie z Cameronem. Ta cała sytuacja zaczęła mnie przytłaczać. Myślałam, że będzie inaczej. Że będzie miło, ogólnie fajnie. Bałam się, że moje stosunki z Cameronem ulegną zmianie. Czego nie chcę, bo zawsze byliśmy zgranym rodzeństwem. Wspieraliśmy się w trudnych momentach, potrafiliśmy sobie nawzajem pomagać. Oczywiście nie zawsze jest kolorowo. Czasami się kłócimy, ale to są raczej małe kłótnie bez większej historii. Ale ta z nocy chociaż może nie była głośna, ale była na poważny temat.
Nie mam pojęcia już co mam myśleć. Cameron miał rację z tym, że boje się zakochać. Bronie się przed tym rękami i nogami. Boje się komuś zaufać, bo boje się że mnie rzuci. Tak jak mama mojego tatę. Nie wiem czy bym to zniosła. To by było dla mnie za dużo. Załamałabym się i nie chciałabym wychodzić z pokoju jak te wszystkie nastolatki z filmów.
Ludzie zawsze się dziwią kiedy mówię, że jestem sama. Uważają, że taka śliczna dziewczyna( nie mam pojęcia gdzie oni to widzą) jak ja nie mogę odpędzić się od chłopaków. Co jest dla mnie kompletą głupotą.
Co prawda miałam kiedyś chłopaka, ale nie byłam w nim zakochana, prędzej zauroczona. Miałam wtedy 14 lat. Zerwaliśmy bo on się przeprowadził do innego stanu. Napisałam nawet wtedy piosenkę o tym. Teraz wydaje mi się ona strasznie banalna. Dopiero teraz sobie uświadomiłam, że nie grałam na gitarze ani nie śpiewałam odkąd tu przyjechałam. Muszę to nadrobić. Chyba mam nawet pomysł na nową piosenkę. Od kilku dni chodzi mi po głowie pewna melodia. Muszę ją zagrać na gitarze i zobaczyć co z tego wyjdzie.
Nawet nie zauważyłam kiedy minęła już 13. Biegałam prawie 5 godziny! Czułam się trochę zmęczona, ale tylko trochę. Ale cieszyłam się, że w końcu się za siebie wzięłam. Przed wyjazdem biegałam właściwie codziennie po godzinę rano i byłam w szkolnej drużynie siatkarskiej. Szło nam bardzo dobrze. Byłyśmy drugą drużyną NY i czwartą drużyną w naszym stanie. Byłam bardzo dumna ze swoich osiągnięć. W końcu przyczyniłam się do tak dobrego wyniku. Grałam na pozycji rozgrywającej, strasznie to lubiłam. Mam nadzieje, że w nowej szkole mają drużynę siatkarską, jeśli jest to muszę się koniecznie zapisać.
Postanowiłam już wracać. Właściwie to wyszłam nie uprzedzając wcześniej nikogo i do tego nie wzięłam ze sobą telefonu. Nie miałam gdzie go schować, ledwo zmieściłam do tym kieszeni ipoda a co dopiero 3 razy większy telefon.
W niecałe 10 minut byłam już pod domem. Otworzyłam drzwi i weszłam do środka zamykając je za sobą.
Nie zdążyłam nawet zdjąć słuchawek a już Cameron mnie zaatakował.
- Gdzie ty byłaś? Martwiliśmy się.
- Poszłam pobiegać. - wyminęłam go i chciałam iść do siebie, ale Cameron złapał mnie za rękę i kazał usiąść w salonie. Na moje nieszczęście w salonie byli chłopcy. Na nieszczęście bo byłam w krótkich spodenkach i koszulce na ramiączkach, ale najgorsze było to, że byłam trochę mokra od biegania i koszulka przykleiła mi się do ciała.
Wszyscy się na mnie patrzyli jakbym coś im zrobiła.
- Nawet nie wiem jak się o ciebie martwiliśmy! - krzyknął znowu Cameron. - Wyszłaś i nawet nie powiedziałaś gdzie i do tego nie wzięłaś ze sobą telefonu!
- Po pierwsze wyszłam o 8,  mamy i Jamesa nie było już w domu a ty spałeś.
- To było mnie obudzić!
- Nie przerywaj mi! Ok?! Nie chciałam cię budzić bo wiedziałam, że zaraz na mnie naskoczysz jak w nocy! - po tym co powiedziałam trochę się zmieszał. - A po drugie nie miałam gdzie schować telefonu!
- To było zostawić chociaż kartkę! - chłopcy patrzyli trochę zszokowani na nas. Zawsze kochające się rodzeństwo teraz wydzierało się na siebie.  Nie za bardzo wiedzieli co się dzieje.
- Przyjazd tutaj był chyba złym pomysłem. Myślałam, że jedyną osobą z którą będę się kłócić to mama, ale najwyraźniej się przeliczyłam! - wykrzyczałam mu to prosto w twarz po czym opuściłam salon. Poszłam a raczej wbiegłam do swojego pokoju trzaskając drzwiami i od razu weszłam do łazienki. Rozebrałam się i weszłam pod prysznic. Zimna woda obmyła ze mnie całą złą energie. Umyłam jeszcze szybko włosy moim ukochanym szamponem kokosowym i wyszłam z kabiny. Owinęłam się w ręcznik i z mokrymi włosami wyszłam z łazienki.
Od razu zauważyłam Nasha siedzącego na moim łóżku. Trochę się zdziwił kiedy mnie zobaczył. No tak byłam przyodziana tylko w króciutki ręcznik, który ledwo zasłaniał mi tyłek a z moich włosów na ciemne brązowe panele spadały kropelki wody. Nash obleciał mnie wzrokiem od góry do dołu co mnie trochę speszyło.
- Coś się stało? - spytałam się jak gdyby nigdy nic.
- To chyba ja powinienem zadać ci te pytanie.
- Nic się nie stało. Jest wręcz wspaniale. - odpowiedziałam sarkastycznie. Ruszyłam do garderoby biorąc jakieś rzeczy do ubrania się. Nash wszedł za mną do garderoby i stanął przede mną. Co on tutaj jeszcze robi? Nie widzi, że nie jestem skora do rozmów w tym momencie.
- Możesz w końcu odpowiedzieć na moje pytanie? - spytał, widać było, że jest zdenerwowany.
- Pokłóciłam się z Cameron'em. Nie widziałeś?
- Widziałem, ale jak się z nim kłóciłaś to powiedziałaś, że nie chcesz, żeby na ciebie krzyczał jak w nocy, czy coś takiego. - czy on musi zawsze łapać mnie za słowa?
- Bo się z nim pokłóciłam w nocy po powrocie z imprezy. - oby taka odpowiedź mu wystarczyła.
- O co? - mogłam się tego spodziewać.
- To są nasze sprawy, nie chcę o nich rozmawiać.
- Mi nie powiesz? Myślałem, że się przyjaźnimy. - super, teraz chcę jeszcze wzbudzić we mnie poczucie winy, miałam ochotę mu wszystko powiedzieć, ale ciągle byłam wkurzona i adrenalina buzowała mi we krwi.
- Jak ja chciałam z tobą porozmawiać po powrocie z imprezy to mnie olałeś, a teraz chcesz żebym ci opowiadała o moich sprawach z Cameron'em? - mój poziom złości z każdą chwilą wzrastał.
- Ty też mnie olałaś na imprezie! Wolałaś tańczyć z Max'em!
- On jako jedyny wczoraj mnie nie olał! Mógł spędzać czas ze swoimi znajomymi a wolał zostać ze mną! - przez chwilę panowała pomiędzy nami cisza, ale Nash ją szybko przerwał.
- To było przyjść do mnie!
- Byłeś zbyt zajęty jakąś dziewczyną nie chciałam ci przeszkadzać! -  teraz już nie wiedział co powiedzieć. Patrzył smutnym wzrokiem na ścianę za moimi plecami. Zrobiło mi się trochę głupio. Dlaczego kłócę się z każdym na kim mi zależy? Czułam jak łzy napływają do moich oczu. Nie chciałam płakać, nie teraz. nie przy nim. Ale to było silniejsze ode mnie. Nawet nie zauważyłam kiedy pierwsza łza spłynęła po moim policzku.
- Camille, proszę tylko nie płacz. - chciał mnie przytulić, ale mu się wyrwałam.
- Chcę pobyć sama. Możesz wyjść? - udało mi się wykrztusić ze mnie te kilka słów. Kolejne łzy spływały po moich policzkach.
- Nie zostawię cię teraz! Nie kiedy jesteś w takim stanie... Camille proszę.
- Nie. Wyjdź. - Nash tym razem już nic nie powiedział. Spojrzał na mnie swoimi niebieskimi oczami pełnymi bólu i wyszedł.
Czy ja zawsze muszę ranić wszystkich dookoła? Teraz to się już totalnie rozkleiłam. Łzy leciały jedna po drugiej, nie próbowałam ich już nawet zatrzymywać. Czułam, że straciłam przyjaciela. Straciłam Nasha.



*********************************************************************************

Nie mogłam się powstrzymać, musiałam dodać trochę dramaturgi do tej historii. Mam nadzieje, że nikt mnie za to nie zamorduje. Piszcie komentarze, dodawajcie swoje opinie, co mogę zmienić w blogu a co wam się podoba. Wszystko co chcecie - Ola ;)

poniedziałek, 7 lipca 2014

Rozdział 8




 Centrum Handlowe, Raleigh, USA


- Może ta? - spytała się Kate, trzymała w ręce czarną, krótką sukienkę.
- Jest ohydna. - siedzę w centrum handlowym od 3 godzin razem z Kate i nie mogę niczego znaleźć na imprezę. Niczego.  Kate już miała strój a mi się nic nie podobało. Kompletnie nic. Wszystko było jakieś takie niejakie.
- Idziemy do innego sklepu? Tu nic nie ma.
- Tak chodźmy. - westchnęłam i ruszyłam za Kate, która zdążyła już wyjść i ruszyć do kolejnego sklepu. Szybko podbiegłam do niej i razem weszłyśmy do kolejnego sklepu. Jak tu nic nie znajdę to mówię pas. Najwyżej założę coś ze swoich ubrań.
Zaczęłam przeszukiwać wieszaki w poszukiwaniu tej jedynej idealniej kreacji. Była tu masa ubrań, których nigdy w życiu bym nie założyła, ale było też kilka fajnych rzeczy, które muszę przymierzyć.
Po przejściu całego sklepu postanowiłam iść do przymierzalni. Kate poszła razem ze mną.
Weszłam do przymierzalni i od razu przymierzyłam miętową spódnice i krótką czarną bluzkę na ramiączkach. Do tego dołożyłam jeszcze skórzaną ramoneskę. To było to. Tak mi się wydaje. Musiałam zapytać się jeszcze Kate co o tym sądzi. Rozsunęłam kotarę i czekałam na to co powie Kate. Ona przez chwile patrzyła się na mnie z kamienną miną.
- Jest świetnie. - powiedziała i zaczęła się szczerzyć. Ja też się uśmiechnęłam. Spojrzałam na siebie jeszcze raz w lustrze. To jest to. Przymierzyłam jeszcze kilka rzeczy i poszłam do kasy. Zapłaciłam za zakupy i razem z Kate wyszłyśmy ze sklepu.
- Idziemy na kawę? - spytałam się Kate. Kawa to coś czego teraz potrzebowałam. I to bardzo.
- Tak chodźmy. Muszę się koniecznie czegoś napić.
Ruszyłyśmy w kierunku jednej z kawiarni ulukowanej w centrum. Zajęłyśmy miejsca i po chwili przyszła do nas kelnerka. Złożyłyśmy zamówienia i pogrążyłyśmy się w rozmowie na temat imprezy i zbliżającego się roku szkolnego.
- Ludzie w szkole są naprawdę super. Jest kilka takich lasek, które się wywyższają, ale poza nimi jest mnóstwo fajnych osób.
- Zadajesz się z tymi laskami?
- Nie za bardzo. Są dla mnie miłe, bo Carter to mój brat, ale gdyby nie to to by mnie od razu zjechały. Ogólnie to najgorsze są takie dwie przyjaciółki. Veronica i Megan. Obydwie przystawiają się do "naszych" chłopaków, że tak powiem. Veronica upatrzyła sobie Nasha a Megan Camerona. - powiedziała trochę przybita Kate. - Niestety Megan udaje się z Cameronem. Zawsze siedzą razem przy stoliku i Megan się do niego przystawia. A on się jej daje. Nie są razem, ale czasami to tak wygląda. Kiedyś Carter powiedział mi, że ona mu się nie podoba, próbował jej powiedzieć, że nie jest nią zainteresowany, ale ona nie przyjmuje tego do wiadomości. Klei się do niego tak, że nie wiem.
- A Veronica?
- Lata za Nash'em bo jest popularny. Oni nie mają takich relacji jak Cam z Megan, ale kiedyś na jakieś imprezie widziałam jak się całowali. - Szczerze to nie spodziewałam się tego po Nashu. Myślałam, że nie jest taki. Że nie leci na pierwszą lepszą, ale cóż. - Za pewnie Megan będzie chciała na siłę się z tobą zaprzyjaźnić, bo Cam to twój brat, tak więc uważaj na nią.
- Nie ciągnie mnie do takich lasek, wole przyjaźnić się z takimi osobami np. jak ty. Jesteś fajna i nie próbujesz na siłe zdobyć mojej sympatii. Potrafisz powiedzieć kiedy coś jest źle i masz swoje zdanie.
- Ooo.. Daj spokój.
- Powiem ci coś szczerze. Mam nadzieje, że Cameron przejrzy w końcu na oczy i zobaczy, że jesteś super dziewczyną. - chciałabym, żeby Cameron miał taką fajną dziewczynę a nie jakiegoś plastika, który boi się złamać paznokcia. Kate jest idealna dla Cama. Są do siebie podobni. Do tego Kate jest śliczna, nie wiem jak on nie mógł jeszcze tego zauważyć.
- Dzięki, ale już na to nawet nie liczę. Dałam sobie spokój, jak woli Megan to jego strata. - powiedziała i upiła łyk kawy, którą przed chwilą przyniosła kelnerka. Muszę pogadać z Cameronem. Nie powiem, że on podoba się Kate, ale pogadam z nim o tej całej Megan. On nie może się z nią spotykać, nie pozwolę na to. - A tak w ogóle to słyszałam, że byłaś z Nash'em na randce.
Jak to usłyszałam to prawie wyplułam kawę, którą miałam w buzi.
- Jaka randka? Owszem wyszłam z nim do kina, ale było to czysto przyjacielskie spotkanie.
- Doprawdy? - nie wierzyła mi.
- Tak. Byliśmy w kinie, ale wcześniej prawie godzine czekałam na Nasha jak skończy rozdawać autografy i robić zdjęcia z fanami. - Kate nieźle się zdziwiła jak usłyszała, że czekałam godzinę.
- Godzinę? I ty na niego czekałaś? Ja po pół godzinie już bym nie czekała.
- Ja też nie czekałam. Po jakimś czasie po prostu wstałam i poszłam w stronę wyjścia.
- A co on zrobił?
- Pobiegł za mną, przeprosił, ja mu wybaczyłam i poszliśmy do kina.
- Jak romantycznie. Wiesz tak sobie teraz myślę, że fajnie byś wyglądała z Nashem jako para. Pasujecie do sobie. - dobre. Ja i Nash.
- Ja go nie lubię w tym sensie. To super chłopak, do tego przystojny, ale nic do niego nie czuje.
- Serio? Nic?
- Nic.
- Jak chcesz, nie wiesz co tracisz to naprawdę świetny chłopak. Do tego ktoś w końcu utarłby nosa Veronice. - powiedziała Kate. Co poradzę, że nie czuje nic do niego? Nie mogę się zmusić do tego.



  Perspektywa Kate


 Po zakupach z Camille wróciłam od razu do domu. Za 4 godziny impreza a ja jestem kompletnie nie gotowa. Nie mam zamiaru robić z siebie plastika, ale chcę zakręcić sobie włosy a to trochę mi zajmie.
Otworzyłam drzwi wejściowe do domu i weszłam do środka. Od progu było słychać śmiechy Cartera i kilku innych osób. . Nie chciało mi się z nimi gadać więc poszłam od razu do siebie. Prawie mi się udało. Chłopaki zauważyli, że jestem i kazali mi przyjść do nich. Przywitałam się z każdym i usiadłam na fotelu na przeciwko nich. Oprócz mojego brata na kanapie siedziały jeszcze 3 osoby. Nash, Cameron i Taylor. Gadali oczywiście o imprezie u Jacka.
- Myślicie, że przyjdzie Veronica i Megan? - spytał Nash.
- Nie przepuściłyby takiej okazji. - odpowiedziałam na co Nash przymknął oczy.
- Boże, znowu będzie mnie nachodzić. - powiedział i ukrył twarz w dłoniach. Przez chwile panowała cisza, ale Carter szybko ją przerwał.
- A tak w ogóle to gdzie byłaś? - spytał mnie się Carter.
- Na zakupach z Camille. - Nash na imię Camille Nash od razu się wyprostował. Kurde, on się chyba w niej zakochał. Niedobrze.
- I jak? - spytał się o dziwo Cameron.
- Super. Kupiłam kilka rzeczy, Camille też. - odpowiedziałam. - Dobra idę się szykować. Pa.
- Pa. - powiedzieli chórkiem. Poszłam szybko na górę do siebie i od razu weszłam do łazienki. Wzięłam orzeźwiający prysznic i umyłam włosy. Owinęłam się w ręcznik i włosy w turban. Wyjęłam kosmetyki potrzebne do mojego dzisiejszego makijażu. Spojrzałam na siebie w lustrze. Od zawsze wyglądałam na spokojną osobę. Nigdy nie malowałam się za bardzo ani nie ubierałam się jakoś wyzywająco jak połowa mojej szkoły. Ale dzisiaj postanowiłam trochę zaszaleć. Zrobiłam sobie kreski kredką i pomalowałam na czerwono usta. Wysuszyłam włosy i je pofalowałam. Kiedy to było już gotowe w samym ręczniku poszłam do mojej garderoby. Wybrałam sobie strój którego nie miałam zamiaru zakładać, ale jak szaleć to szaleć. Wygrzebałam z szafy krótką bluzkę na ramiączkach i obcisłą ołówkową spódnice. Znalazłam jeszcze czarne wysokie szpilki i byłam gotowa. Cały efekt wyglądał świetnie. Naprawdę. Byłam w szoku, że mogę tak wyglądać.



  Nie mogłam przestać patrzeć się w lustro, nawet nie zauważyłam kiedy ktoś wszedł do mojego pokoju.
- Wow! - usłyszałam jak ktoś krzyczy. Cameron? Szybko się odwróciłam w stronę drzwi i zobaczyłam Camerona. Miał szeroko otwarte oczy i aż przetrzymał się framugi żeby się nie przewrócić. - Wyglądasz.. Wow!
Uśmiechnęłam się do niego kokieteryjnie i podeszłam bliżej. To może być moja szansa. Muszę ją wykorzystać.
- Dziękuje Cam. - znowu się do niego uśmiechnęłam. Cameron w ogóle się na mnie nie patrzył. Wzrok miał utkwiony w swoich butach. - Co się stało, że tu przyszedłeś?
- Mmm.. Carter prosił żebym ci powiedział, że zaraz jedziemy. - powiedział szybko, spojrzał się na mnie, ale od razu odwrócił wzrok.
- Okej, zaraz zejdę. - powiedziałam i ruszyłam w stronę mojego łóżka na którym była moja torebka. Schowałam do niej potrzebne rzeczy i ją zamknęłam. Chwyciłam jeszcze skórzaną kurtkę i założyłam ją na siebie. Wzięłam torbę i byłam gotowa. Ruszyłam w stronę schodów. Zeszłam po nich i weszłam do salonu.
- Wow! Siostra wyglądasz świetnie! - wykrzyczał Carter czym zwrócił uwagę reszty zgromadzonych osób w salonie. Wszyscy patrzyli się na mnie z szeroko otwartymi oczami jak jeszcze kilka minut temu Cameron.
- No, zgadzam się z Carterem. Wyglądasz ślicznie. - powiedział Taylor. Uśmiechnęłam się do niego.
- Jedziemy? - spytałam się.
- Tak, tak jasne.


  Z perspektywy Camille



 Zaraz po mnie przyjadą a ja jestem w rozsypce. Jeszcze nie zrobiłam sobie włosów i nie jestem ubrana. Musiałam szybko się wziąć w garść. Szybko zrobiłam sobie włosy i bardzo szybko się ubrałam. 15 minut później byłam już gotowa. W tym samym momencie ktoś zapukał do mojego pokoju.
- Proszę! - krzyknęłam. Do pokoju wszedł Cameron.
- Ooo siostra jak ładnie wyglądasz!! - powiedział.
- Dziękuje. - powiedziałam. Wzięłam swoją torbę i wyszłam z pokoju. Razem z Cameronem zeszłam na dół a później do samochodu. Cameron otworzył mi drzwi i weszłam do środka. W vanie byli prawie wszyscy. Taylor, Carter, Kate, Shawn, Matt, Aaron. Nie było tylko Nasha i Jacka J, ale jak się dowiedziałam oni byli już u Jacka G.
Po 15 minutach byliśmy pod domem Jacka. Wyszliśmy z samochodu i zwartą grupą weszliśmy do domu Jacka G. Nie powiem dom był wielki. Naprawdę wielki. Wszędzie było mnóstwo ludzi i słychać było głośną muzykę.  Szybko znaleźliśmy Jacka i się z nim przywitaliśmy.
- Wow dziewczyny wyglądacie świetnie! - powiedział do mnie i do Kate. Podziękowałyśmy mu i Kate wzięła mnie za ręke i zaprowadziła do swoich znajomych. Były to dwie dziewczyny. Rose i Victoria.
- Cześć miło was poznać! - powiedziałam do nich. Zaczęłyśmy rozmawiać. Kiedy dziewczyny zaczęły gadać o jakimś chłopaku ze szkoły zaczęłam się rozglądać po domu Jacka. Szukałam jakiś znajomych twarzy, ale nikogo takiego nigdzie nie było. Już myślałam, że nikogo nie znajdę kiedy zobaczyłam Nasha. Chciałam do niego podejść, ale zobaczyłam obok niego jakąś dziewczynę, która się nieźle do niego przystawiała. To chyba ta Veronica. Nash nie wyglądał tak jakby jej towarzystwo mu przeszkadzało. Tak jak myślałam, wszyscy mnie zostawili. Oprócz Kate, ale ona rozmawiała z dziewczynami o kimś kogo nawet nie znałam. Miałam ochotę stamtąd wyjść, już nawet byłam bliska temu, kiedy na kogoś wpadłam.
- Jezu.. Strasznie przepraszam. - powiedziałam do nieznajomego. Spojrzałam w górę i zobaczyłam chłopaka, mniej więcej w moim wieku.
- Nic się nie stało. Jestem cały, ty też. - powiedział i się do mnie uśmiechnął. Wyciągnął do mnie ręke. - Jestem Max.
- Camille. - również się do niego uśmiechnęłam.
- Chodzimy razem do szkoły?
- Od tego roku tak.
- Tak myślałem. Nie mógłbym cię przeoczyć w szkole. - powiedział na co ja się lekko zarumieniłam. - Znasz Jacka?
- Tak, ogólnie znam całą grupę. Cameron to mój brat.
- Serio? W ogóle nie jesteś do niego podobna. Nigdy bym nie poznał.
- Ile masz lat?
- 16, a ty?
- Też. - odpowiedziałam.
- Ooo to może będziemy razem w klasie.
- Być może.
- Skąd jesteś? - spytał.
- Z Nowego Yorku.
- Serio? Wow. Dlaczego tu się przeprowadziłaś?
- Moi rodzice się rozwiedli kilka lat temu i od tamtego momentu mieszkałam z tatą, ale dostał pracę w Londynie i tam wyjechał a ja przeprowadziłam się do mamy. - odpowiedziałam. Max się trochę zmieszał.
- Sorry nie powinienem był pytać. - powiedział.
- Nic się nie stało. To nic takiego. - powiedziałam i się do niego uśmiechnęłam. On do mnie też.
- Masz może ochotę ze mną zatańczyć? - spytał.
- Mmm jasne. - odpowiedziałam.


  Z perspektywy Nasha


  Już nie mogłem znieść Veronici. Trochę się upiła i była jeszcze bardziej wkurzająca niż zawsze.
- Nash... Pocałuj mnie! Wiem, że chcesz. - Boże, czy ona może dać mi spokój. Zacząłem szukać wzrokiem Camille. Jestem tu od godziny i jeszcze jej nie widziałem. Zacząłem się rozglądać po domu, ale nigdzie jej nie widziałem, do pewnego momentu. Zobaczyłem ją. Wyglądała ślicznie. Już chciałem do niej podejść kiedy zobaczyłem, że obok niej ktoś stoi. Max. Rozmawiali, śmiali się i się do siebie uśmiechali. Po chwili Max chwycił ją za rękę i poprowadził na parkiet. Od razu mój humor się zepsuł. Przed imprezą miałem nadzieje, że to ze mną spędzi imprezę. To ja powinienem z nią tańczyć, ja.
Było mi już wszystko jedno, usiadłem na kanapie a Veronica usiadła obok mnie i zaczęła mnie całować. Nie wiem dlaczego, ale byłem wkurzony na Camille. Ona na serio nie zauważyła, że mi się podoba? Ba, że się w niej zakochałem?



Z perspektywy Camille


 Max jest świetnym tancerzem. Naprawdę. Przetańczyłam z nim z dwie godziny. Do tego jest przezabawny i przemiły. Nie spodziewałam się, że mogę kogoś polubić w tak krótkim czasie.
- Chcesz coś do picia? - spytał się Max.
- Tak. - Max poszedł po coś do picia a ja na niego czekałam na jednej z kanap. Siedząc na niej zauważyłam, że Kate rozmawia z Cameronem. W końcu.
Po chwili obok mnie usiadł Max, podał mi czerwony kubek i sam się napił ze swojego.
- Mmm.. robisz może coś jutro? - spytał się Max.
- Nie, raczej nie. A co?
- Bo sobie tak pomyślałem, że może zechciałabyś wyjść gdzieś ze mną. - powiedział trochę speszony. Uśmiechnęłam się do niego.
- Jasne, dam ci swój numer to do mnie zadzwonisz kiedy i gdzie. - powiedziałam. On podał mi swój telefon a ja wpisałam mu swój numer.
Przez kolejnych kilka godzin rozmawiałam z Maxem. Nie spodziewałam się, że mamy tyle wspólnego ze sobą. Okazało się, że on też gra na gitarze i śpiewa. Słucha też podobnej muzyki.
Gadałabym z nim jeszcze przez jakiś czas, ale przyszedł do mnie Cameron.
- Wracamy już. Idziesz z nami? - spytał.
- Tak, idę. - wstałam z kanapy. Max też.
- Zadzwonię do Ciebie jutro. - powiedział Max i mnie przytulił na pożegnanie.
- Pa. - pożegnałam się z nim i razem z Cameronem wyszłam z domu Jacka.  Ruszyliśmy w stronę vana w którym byli już wszyscy. Weszłam do środka i usiadłam obok Nasha.
- Cześć. - powiedziałam do niego. On się na mnie spojrzał jakimś nieobecnym wzrokiem.
- Cześć. - powiedział i się ode mnie odwrócił. O co mu chodzi? Zrobiłam coś źle? Starałam się zignorować jego zachowanie i wdałam się w rozmowę z Shawn'em.
Po 15 minutach byliśmy pod moim i Camerona domem. Pożegnałam się ze wszystkimi i wysiadłam z samochodu. Razem z Cameronem weszliśmy po cichu do domu i udaliśmy się do swoich pokojów. Zanim weszłam do pokoju usłyszałam jak Cameron mówi do mnie.
- Musimy porozmawiać jutro i to koniecznie.
Weszłam do swojego pokoju i od razu poszłam się przebrać w dresy i zwykły podkoszulek. Związałam włosy i zmyłam szybko makijaż. Wyszłam szybko z łazienki i od razu rzuciłam się na łóżko. Już prawie zasnęłam kiedy usłyszałam jak ktoś cicho puka do moich drzwi. Wstałam z łóżka i poszłam otworzyć drzwi.
- Serio Cameron? Wiesz która jest godzina? - spytałam przecierając oczy.
- Wiem, ale nie mogę wytrzymać. Muszę z tobą pogadać już teraz, nie mogę czekać do jutra. - powiedział. Wszedł na chama do mojego pokoju i usiadł na moim łóżku.
- Jasne, wchodź. - zamknęłam drzwi i usiadłam obok niego.
- Muszę to wiedzieć, więc masz mi odpowiedzieć. - potaknęłam głową i czekałam na to co powie. - Podoba ci się Max?


*********************************************************************************

Tadam!!! Jest 8! Mam nadzieje, że się wam podoba i proszę o komentarze!!!