Restauracja, Raleigh, USA
- Więc... Dlaczego uważasz, że Nash jest o mnie zazdrosny?
- Nie widzisz tego? - spytała się zdziwiona.
- Ale czego?
- Tego, że podobasz się Nash'owi? - Co? Ona nie mówi poważnie, co nie?
- Co? To nieprawda! Nie mogę mu się podobać!
- Dlaczego?
- Bo on najwyraźniej jest zainteresowany Veronicą. - to nie możliwe, żebym mu się podobała. NIE MOŻLIWE!
- Proszę cię! On to robi tylko po to żeby wzbudzić w tobie zazdrość! - nie wiedziałam co mam myśleć. Nie mogę mu się podobać. Jesteśmy przyjaciółmi, no prawie. Teraz ze sobą nie rozmawiamy, z mojej winy.
- Dlaczego wszystko musi się tak komplikować? - złapałam się za głowę.
- To znaczy?
- W niedzielę pokłóciłam się z Nash'em.
- Co jak to? - była bardzo zdziwiona.
- Powiem Ci wszystko od początku. Dobra?
- Dajesz.
Powiedziałam jej wszystko co działo się od soboty. Kompletnie wszystko, niczego nie pominęłam.
- Nie miałam pojęcia, że się pokłóciliście. - powiedziała.
- Najgorsze jest to, że o coś strasznie głupiego. Gdybym zapanowała nad sobą to by tego całego zamieszania nie było. - byłam zła na siebie. Nie powinnam była się z nim kłócić. Jestem idiotką.
- I co teraz zrobisz? Powinnaś z nim pogadać.
- Wiem, ale to nie jest takie proste. Ciągle ktoś z nim jest. Głównie Veronica.
- Może do niego zadzwoń?
- Nie. Nie chce tego załatwiać przez telefon. - powiedziałam.
- No to nie wiem. Lepiej załatw to szybko.
- Wiem, ale nie wiem jak mam z nim rozmawiać. Nie wiem co mówić, jak się zachować. Boje się, że mi nie wybaczy.
- Jak już mówiłam wcześniej podobasz mu się, więc na pewno ci wybaczy.
- Dlaczego tak uważasz? Ja nic takiego nie zauważyłam.
- Bo masz klapki na oczach. Podobasz się nie tylko Nash'owi, ale też Max'owi.
- Przestań. Z Max'em tylko się przyjaźnie.
- Ty tak myślisz. On ma zupełnie inne zamiary. Podobasz mu się. Musisz coś z tym zrobić. Wybrać któregoś z nich, a jeśli żaden ci się nie podoba to im to powiedzieć. - jestem w kropce. W wielkiej kropce. Nie wiem co mam teraz zrobić. Nie wydaje mi się żebym podobała się Nash'owi a co dopiero Max'owi.
- Ale jak mam to zrobić? Podejść i zapytać się czy mu się podobam? Proszę cię.
- Nie tam. Musisz ich podejść. Sprawdzić ich, jak zachowują się w poszczególnych sytuacjach.
- To znaczy? - nie za bardzo wiedziałam co ma na myśli.
- Np. No nie wiem, powiedz, że ci zimno. Jeśli mu się podobasz od razu albo da ci bluzę albo cię przytuli. Albo poproś go o coś. Np. czy nie przyniósł by ci wody czy coś w tym stylu.
- Już rozumiem. Tylko najpierw muszę przeprosić Nasha.
- Tak, to musisz robić koniecznie. A tak w ogóle to dlaczego tak wzbraniasz się przed tym, że im się podobasz?
- Nie wzbraniam się. Po prostu nie szukam chłopaka i nie chcę żeby później któryś z nich przestał się do mnie odzywać.
- Boisz się? - wpadłam.
- Nieeee..
- Czyli się boisz. Nie masz czego. Jest dużo na tym świecie dupków, ale ani Max ani Nash nimi nie są. Spróbuj któremuś zaufać. Nic nie stracisz, możesz tylko zyskać. - może ma rację? Może najwyższy czas przezwyciężyć strach?
- Dobra dosyć o mnie. Opowiadaj jak ci idzie z moim bratem. - musiałam jakoś zmienić temat. Nie miałam ochoty na rozmowy o Nashu i Max'ie.
- Po imprezie się wszystko zatrzymało. Na niej zwracał na mnie uwagę bo wyglądałam inaczej niż zazwyczaj. Teraz znowu za nim łazi Megan. Wszystko jest po staremu. - widać było, że jest smutna z tego powodu. Muszę pogadać z Cameronem. Nie może się tak zachowywać.
- Pogadam z nim. Ktoś w końcu musi przemówić mu do tego pustego łba.
- Nie, jak woli ją to trudno. Jakoś to przeżyje. Nie możesz zmusić go do tego żeby był ze mną. Tak nie można.
- Nie chcę go zmusić do tego. Chcę mu tylko przemówić do rozsądku.
- Rób co chcesz, tylko nie mów, że mi się podoba, bo będzie po mnie.
- Okej.
Posiedziałyśmy jeszcze dwie godziny w restauracji i postanowiłyśmy się zbierać. Pożegnałyśmy się i każda ruszyła w swoją stronę. Po 20 minutach byłam już w domu. W domu był tylko Cameron i.... Nash.
- Camille, chodź do nas. - powiedział Cameron.
- Mmmm.. Za chwilę. - poszłam szybko do pokoju i spojrzałam w lustro. Może się przebiorę? Nie... Denerwuje się. Znając Camerona zostawi nas samych. Boje się, że mi nie wybaczy. Że mnie oleje. Poprawiłam trochę makijaż, wzięłam telefon i zeszłam na dół. Usiadłam na przeciwko nich i się uśmiechnęłam. Zawsze tak mam jak się denerwuje. Szczerze się jak idiotka.
- Co robiłaś po szkole? - spytał się od razu Cameron.
- Byłam z Kate. - odpowiedziałam.
- Z Kate? I jak było? Za pewnie zagadałyście się za wszystkie czasy.
- Miałyśmy kilka ważnych spraw do obgadania. - powiedziałam spoglądając na Nasha. Nasze spojrzenia spotkały się na chwilę. Poczułam coś dziwnego w środku. Nie mam pojęcia co to było. Tak jakby coś ciepłego rozprzestrzeniło się po moim organizmie. O nie... Nie on mi się nie podoba. Nie.
- Jakich? - spytał się Nash. Serio? On ze mną rozmawia? Wow.
- Takie tam babskie sprawy. - odpowiedziałam wymijająco.
- Pójdę zadzwonić do mamy. Nie ma nic do jedzenia, a James dziś wróci później. - to jest ten moment. Cameron wyszedł z salonu. Między mną a Nash'em była cisza. Nie wiedziałam jak zacząć.
- Nash? - spojrzał się na mnie i czekał na to co powiem. - Chciałam Cię przeprosić. Nie powinnam się tak zachowywać.
Między nami znów zapanowała cisza. Patrzyliśmy się na siebie, czekałam na to co powie. Czy mi wybaczy, czy powie żebym spadała.
- Cieszę się, że w końcu to z siebie wyrzuciłaś. - powiedział i się do mnie uśmiechnął. Odetchnęłam z ulgą. Wstałam i od razu do niego podeszłam. Usiadłam obok niego i się na niego rzuciłam. On od razu odwzajemnił uścisk. - Nawet nie wiesz jak mi tego brakowało.
Chociaż miałam głowę na jego ramieniu i go nie widziałam, to wiedziałam, że się uśmiechał.
- Mi też. Najchętniej to bym tak została.
- Ok. Będzie trochę trudno nam się poruszać, ale damy radę. - powiedział Nash i zaczął się śmiać. - Mam nadzieje, że jutro będziesz siedzieć z nami przy stoliku.
- Jak Megan i Veronici nie będzie tam to bardzo chętnie. - odpowiedziałam. Nash znowu się zaśmiał.
- Nie lubisz ich? - spytał oburzonym tonem. Teraz ja się śmiałam.
- Ależ skądże! Nie no tak naprawdę to właściwie ich nie znam, ale nie przepadam za takimi typami ludzi.
- Jakimi typami?
- Megan chcę się ze mną zakumplować bo Cameron to mój brat, a Veronica jest strasznie wyniosła. Nie lubię takich osób. - odpowiedziałam. Usiadłam tak żeby go widzieć.
- Rozumiem. Też ich nie lubię.
- A Veronica? - nie mogłam się powstrzymać, musiałam zapytać.
- Nie mogę się jej pozbyć. Już dałem sobie spokój z mówieniem jej żeby dała mi spokój, że nie jest nią zainteresowany.
- To może znajdź sobie kogoś. Wtedy powinna się odczepić. - Nash przez chwilę się nad tym zastanawiał.
- Dobry pomysł, ale nie wiem kogo. Jeśli miałbym z kimś być to chciałbym w tej osobie się zakochać a nie udawać, że ją kocham. To nie miałoby sensu. - powiedział.
- Oooo już się pogodziliście! To wspaniale. - powiedział siadając obok nas. - O czym gadacie.
- O tym co zrobić żeby Veronica się ode mnie odczepiła. - odpowiedział Nash.
- Ciekawy temat. I jak wymyśliliście coś?
- Jakby znalazł sobie dziewczynę to Veronica w końcu by się od niego odczepiła. - powiedziałam ziewając.
- Interesujący pomysł. Nash? Masz kogoś na oku?
- Może i mam, ale ta osoba raczej nie jest mną zainteresowana. - powiedział. Cameron spojrzał się na mnie wymownie. Czyli on też uważa, że podobam się Nash'owi.
- Mmmm rozumiem. A nie lepiej żeby ta dziewczyna udawała twoją dziewczynę?
- Co?
- No żebyś udawał związek. Wtedy Veronica się odczepi a ty będziesz miał spokój. -nie powiem to był ciekawy pomysł. Ciekawe jaka dziewczyna się na to zgodzi.
- Niezły pomysł, ale nie znam dziewczyny która chciałaby coś takiego zrobić.
- A może Camille ci pomoże? - to nie był dobry pomysł, żeby pić teraz wodę.
- Co? Nie. - byłam w szoku, że mój brat pomyślał w ogóle o czymś takim. Nash też był zdziwiony.
- No weź Camille... Nie chcesz pomóc Nash'owi? - zabiję go. ZABIJĘ.
- Jak ty sobie to wyobrażasz? Cała szkoła myśli, że znam się z Nash'em parę dni i nagle mamy być parą? To nie ma sensu. - próbowałam jakoś się wybronić. Chcę pomóc Nash'owi, ale nie tak.
- Camille... Proszę. Jesteś moją ostatnią deską ratunku. - powiedział Nash Stając przede mną z tymi swoimi oczami. Nie patrz na niego, nie patrz na niego. - Camille spójrz na mnie.
Ukucnął przede mną i wlepił swoje oczy we mnie. Przez chwilę nic nie mówiłam. Nie wiem co mam robić. Zgodzić się czy nie. Oto jest pytanie. Hahaha.
- Dobra, niech będzie. - chłopaki zaczęli się cieszyć. Nash mnie przytulił i zaczął mi dziękować. Mam nadzieje, że nie będę tego żałować.
Od dzisiaj jestem dziewczyną Nasha. Jak to brzmi. Tak inaczej, ale znowu czuje to dziwne ciepło w środku.
To będzie bardzo ciekawy epizod mojego życia.
*********************************************************************************
Zaskoczeni? Ja też. Nie wiem jak na to wpadłam, ale jakoś tak wyszło. Mam nadzieje, że się podoba. - Ola ;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz