czwartek, 10 lipca 2014

Rozdział 10



 Dom Dallas'ów, Raleigh, USA



   Pierwszą rzeczą jaką poczułam po obudzeniu się był ogromny ból głowy. Czułam się jak bym była na kacu.  Przez połowę nocy nie spałam, płakałam i myślałam nad tym jak to teraz będzie. Dzisiaj jest rozpoczęcie roku szkolnego, a ja jestem pokłócona ze swoim bratem i Nash'em. Nie mam pojęcia jak mam się zachować, co zrobić.  Czy udawać, że nic się nie stało, czy się do nich nie odzywać. 
Miałam się wczoraj spotkać z Max'em, dzwonił do mnie, ale musiałam mu odmówić. Powiedziałam mu, że źle się czuje. Skłamałam, ale na szczęście mi uwierzył. Powiedział, że będzie czekać na mnie w szkole. Chociaż z nim będę mogła pogadać. Mam jeszcze Kate, ale z nią nie rozmawiałam od imprezy. 
Strasznie nie chciałam wstawać, ale musiałam. Powoli zwlokłam się z łóżka i poszłam do łazienki. Kiedy spojrzałam w lustro to trochę się przeraziłam. Miałam wory pod oczami, wyglądałam na zmęczoną. 
Może prysznic mi pomoże. Szybko weszłam do kabiny i włączyłam wodę. Tego mi było trzeba. Od razu się rozluźniłam. Po 10 minutach stałam na podłodze w łazience owinięta w ręcznik. Szybko wysuszyłam włosy i wzięłam się za moją twarz. Po prysznicu wyglądała już trochę lepiej, ale i tak nie było za dobrze. Od razu nałożyłam korektor pod oczy. Było już lepiej, właściwie już nie śladu po zeszłej nocy. Dokończyłam malowanie i zajęłam się włosami. Lekko je podkręciłam i byłam już prawie gotowa. Musiałam się tylko ubrać i coś szybko zjeść. Wyszłam z łazienki i ruszyłam do garderoby. Znalazłam zwykłą białą koszulę i czarną obcisłą spódnice. Szybko je założyłam i byłam gotowa. Spakowałam potrzebne rzeczy do torby i gotowa zeszłam na dół. Weszłam do kuchni w której była mama i James.
- Ooo Camille, głodna? Zrobiłem naleśniki. - powiedział James wskazując na stół na którym było mnóstwo naleśników, owoców, czekolady, dżemów. Nie wiedziałam co powiedzieć.
- Wow. - bardzo wyczerpująca wypowiedź, ale zawsze coś. Od razu wzięłam się do jedzenia. To było przepyszne! Przepyszne! Nie wiem ile ich zjadłam, nie mogłam przestać, ale niestety kiedy zauważyłam, że mój brzuch zrobił się całkiem spory musiałam przestać. - To było przepyszne James.
- Cieszę się, że ci smakuje.- powiedział James - Na kiedy masz rozpoczęcie?
- Na 10.
- To masz jeszcze pół godziny. Ile się jedzie do szkoły? - spytał James mamy.
- Z 15 minut.
- Zawieść ciebie i Camerona? - spytał.
- Tak, ale nie wiem czy Cameron jest już gotowy. - powiedziałam. Proszę tylko nie każ mi iść do niego, błagam.
- Pójdziesz po niego? - super. 
- Mmmm jasne. - miałam już iść na górę kiedy usłyszałam mój telefon. Max. - Możesz ty do niego pójść? Muszę odebrać.
- Tak.
Wyszłam kuchni i poszłam do salonu.
- Halo?
- Cześć tu Max. Jesteś już?
- Jestem jeszcze w domu, ale zaraz jadę.
- Będę na ciebie czekać przed szkołą, ok?
- Jasne, powiesz mi gdzie mam iść, bo ja nie mam pojęcia. 
- Haha, jasne. To do zobaczenia.
- Pa.

  Po skończonej rozmowie usiadłam na kanapie w salonie i czekałam aż James mi powie, że już jedziemy. Tak się stało po 5 minutach. 
Weszłam do samochodu James'a i usiadłam z tyłu. Cameron usiadł z przodu, od wczoraj z nim nie rozmawiałam. Teraz chyba też tak będzie. Przez całą drogę do szkoły panowała kompletna cisza. Leciało tylko cicho radio. W czasie jazdy poczułam znowu ból głowy. Wzięłam szybko proszek przeciwbólowy tak, żeby oni nie widzieli i popiłam go wodą. 
Po około 15 minutach byliśmy na miejscu. Dopiero teraz zauważyłam, że będę nowa w szkole, że prawie nikt mnie nie zna. Zaczęłam się trochę stresować. 
- Powodzenia. - powiedział James zanim wysiedliśmy z samochodu. Zamknęłam drzwi od samochodu i ruszyłam w stronę szkoły.
- Camille! Zaczekaj - usłyszałam mojego brata. Odwróciłam się do niego i czekałam aż coś powie. - Możemy porozmawiać?
- A mamy o czym?
- Chciałem cię przeprosić...
- Możemy o tym pogadać później? Zaraz jest rozpoczęcie a ja nie chcę się spóźnić. - powiedziałam do niego i ruszyłam przed siebie. Nie spodziewałam się, że mogę być taka ostra i stanowcza w stosunku do Camerona. Kiedy byłam wystarczająco blisko zobaczyłam, że obok wejścia do szkoły stoją chłopaki. W śród nich był Nash. Spojrzał się na mnie, ale po chwili odwrócił wzrok. Od razu zepsuł mi się humor. Nie chcę się z nim kłócić. On najwyraźniej ma zamiar ze mną nie rozmawiać. Nie dziwie mu się. Też bym się tak zachowała.
- Camille! - usłyszałam jak ktoś woła moje imię. Odwróciłam wzrok od Nasha i spojrzałam na chłopaka stojącego przede mną.
- Cześć Max. - powiedziałam przytulając go.
- Idziemy do środka? Zaraz się zacznie. - powiedział.
- Jasne. Chodźmy. - razem z Max'em przeszłam obok grupy chłopaków z którymi jeszcze nie tak dawno się śmiałam. Wszyscy oprócz Nasha się ze mną przywitali. Zabolało. Nawet bardzo. Weszłam do środka szkoły i razem z Max'em zmierzaliśmy do sali gimnastycznej. Zanim jeszcze weszliśmy do środka jakiś chłopak zatrzymał Max'a.
- Cześć stary! - powiedział.
- Siema John! - powiedział Max witając się z chłopakiem. - To jest Camille, będzie chodzić z nami do szkoły.
- Cześć piękna. John. - przywitał się, myślałam, że poda i rękę, ale on mnie totalnie zaskoczył. Przytulił mnie i pocałował w policzek.
- Ta, cześć. Mmm.. Wchodzimy?
- Tak chodźmy.
W trójkę weszliśmy do środka i zajęliśmy miejsca mniej więcej po środku sali.
Równo o 10 dyrektor wyszedł na środek i zaczął gadać o nowym roku szkolnym, o nauczycielach. Czyli kompletne nudy. Prawie cały apel przegadałam z John'em i Max'em. Okazało się, że to bardzo fajny chłopak.
Po skończonym apelu, każdy miał udać się do sal po plan lekcji itp. Na szczęście byłam w klasie z Max'em, więc zaprowadził mnie do dobrej sali. Weszłam do środka i od razu poczułam wzrok zgromadzonych osób w sali. Było słychać szepty "to ta nowa?", "podobno to siostra Camerona" i wiele innych. Wśród uczniów była Kate. Uśmiechnęła się do mnie, ja odwzajemniłam uśmiech.  Max lekko ścisnął moje ramię i zaprowadził do jednej z ławek. Kazał mi usiąść razem z nim.
Kiedy już myślałam, że już wszyscy zgromadzili się w sali do środka wszedł Nash, Veronica, Jack G, Jack J i chyba ta Megan o której mówiła mi Kate. Wyczułam spojrzenie Nasha, ale jak szybko na mnie spojrzał tak szybko odwrócił wzrok. Powinnam z nim porozmawiać, przeprosić. Nie powinnam była na niego tak naskakiwać. On chciał mi pomóc a ja go odrzuciłam. Jestem beznadziejna.
- Widzę, że są już wszyscy. - powiedziała na wstępie nasza wychowawczyni. - Jak za pewnie widzicie mamy nową uczennice w klasie. Camille Dallas.
- Hej. - powiedziałam do wszystkich.
- Siema. - kilka osób powiedziało a reszta albo się lekko do mnie uśmiechnęła albo nie zwróciła na mnie większej uwagi.
Na szczęście moja prezentacja szybko się skończyła i nauczycielka przeszła do innych rzeczy. Między innymi rozdała nam plan lekcji i powiedziała, że za dwa tygodnie jedziemy na wycieczkę całodniową. Super, o niczym innym nie marzyłam tak jak o wycieczce.
- Robisz coś po szkole? - spytał się szeptem Max.
- Raczej nie, a co?
- Idę razem z kilkoma znajomymi do jakieś knajpy, chcesz iść z nami?
- Nikogo nie będę znać.
- No to poznasz. Zresztą będzie John. To jak?
- Ok. - nie miałam na to za bardzo ochoty, ale muszę poznać ludzi ze szkoły, więc nie wypadało mi odmówić. Max ucieszył się jak dziecko jak się zgodziłam.
Nasza wychowawczyni przekazała nam jeszcze kilka mało istotnych informacji i pozwoliła wyjść. Wszyscy się szybko zebrali i zaczęli wychodzić z klasy.
- Ej Camille, idziesz z nami? - spytał się Jack G. Spojrzałam się na Max'a, który stał obok mnie. Był trochę smutny, myślał za pewnie, że teraz go zostawię i pójdę z nimi.
- Nie, mam inne plany. - odpowiedziałam. Spojrzał się na mnie zdziwiony a później spojrzał się na Max'a i później znowu za mnie. Zaczął ruszać dziwnie brwiami i się szczerzyć. - Jack, uspokój się! Dobra, muszę iść. Do zobaczenia.
- Cześć. - powiedział ciągle uśmiechnięty. Max chwycił mnie za rękę i poprowadził w stronę wyjścia.
- Już myślałem, że mnie olejesz i pójdziesz z nimi. - powiedział Max przepuszczając mnie w drzwiach wejściowych.
- No coś ty! Nigdy bym czegoś takiego nie zrobiła. Poza tym był z nimi Nash, a wczoraj się z nim pokłóciłam i wole nie przebywać z nim w jednym miejscu.
- Coś poważnego? - tak.
- Nie, ale wiesz nie chcę niepotrzebnych spięć i w ogóle. - znowu skłamałam. Nieźle, właściwie dopiero go poznałam a już go okłamałam dwa razy.
- Nie no rozumiem. -   powiedział uśmiechając się lekko. - O, tam stoją moi znajomi, chodź!
Znowu złapał mnie za rękę i zaprowadził do 4 osobowej grupy.
- Cześć, to jest Camille. - przedstawił mnie. - A to jest Caroline, Maggie, Ian i John, ale go już znasz.
- Hej. - przywitałam się z każdym i ruszyliśmy w stronę pobliskiej restauracji. Z tego co mi powiedzieli była to jedna z popularniejszych knajp dla młodzieży. Dziewczyny i Ian okazali się być całkiem ok.
Weszliśmy do środka i zajęliśmy jeden ze stolików. Wnętrze restauracji zrobiło na mnie pozytywne wrażenie. Lekko przyciemnione światło, dookoła ścian były porozwieszane białe lampki. Cały wystrój był bardzo ciepły i aż chciało się w nim siedzieć.
- Skąd jesteś? - spytała Caroline. Jak ja kocham takie pytania.
- Z Nowego Yorku.
- Serio? Po co tu przyjechałaś? - spytała się tym razem Maggie.
- Przeprowadziłam się do mamy i brata. Wcześniej mieszkałam z tatą, ale dostał pracę w Londynie i ja musiałam zamieszkać tutaj. - opowiedziałam im to w jak największym skrócie, nie lubię o tym mówić.
- Jak się mieszka w NY? - spytała się Maggie.
- Fajnie, ale są straszne korki. Raz z tatą staliśmy prawie 3 godziny.
- Wow. Jak to wytrzymaliście? - spytał się Ian.
- Umiliłam ten czas tacie i sobie kalecząc piosenki z radia. - wszyscy zaczęli się śmiać, nie wiem z czego, ale niech będzie.
- Przesadzasz. Camille gra na gitarze i śpiewa. - powiedział Max. Gdyby mój wzrok umiał palić Max'a by już tu nie było.
- Naprawdę? Ale super. Wystąpisz na szkolnym konkursie talentów? - spytał się John. Mają coś takiego jak szkolny konkurs talentów? Wow, ale nie mam zamiaru występować.
- Raczej nie, nie lubię takich rzeczy. Zresztą nie miałabym szans. Za pewnie weźmie udział dużo zdolnych osób a ja odpadnę na samym początku. - powiedziałam.
- Coś ty. U nas w szkole to tylko Shawn i kilka innych osób coś umieją. Reszta to beztalenica. - powiedział Max.
- A ty? Bierzesz udział? - spytałam Max'a.
- Ja? Nie! Śpiewam i piszę dla siebie. Nie lubię jak ktoś mnie słucha. - powiedział troszkę speszony.
- Na pewno jesteś lepszy ode mnie. - powiedziałam.
- Ta jasne, założę się na 100%, że śpiewasz świetnie. - powiedział Max. Pokręciłam głową na nie. - Taka jest prawda.
- Nie jest, ale skończmy już ten temat. - na szczęście Max mnie posłuchał i nie mówił dalej o tym. Zajęliśmy się rozmową z resztą.
Było naprawdę fajnie. Nie spodziewałam się, że są tak fajnymi osobami. Po 3 godzinach pożegnaliśmy się i razem z Max'em wyszliśmy z restauracji. Max uparł się, że mnie odprowadzi. Nie miałam za bardzo jak się sprzeciwić, więc się zgodziłam.
Całą drogę przegadaliśmy na przeróżne tematy. Coraz bardziej dziwiło mnie to jak jesteśmy do siebie podobni.
Po 30 minutach doszliśmy pod mój dom.
- Dziękuje, że mnie odprowadziłeś. - powiedziałam do niego.
- Nie ma za co. - powiedział Max.
- No to... do jutra. - powiedziałam i go przytuliłam. Odwzajemnił uścisk i po kilku sekundach go puściłam.
- Pa. - uśmiechnęłam się do niego i odwróciłam się w stronę drzwi. Otworzyłam je i weszłam do środka.  Zamknęłam je za sobą i poszłam do kuchni. Z tego co zauważyłam nikogo nie było, ale nie byłam pewna.
Znalazłam winogrona więc wzięłam je i ruszyłam do mojego pokoju. Weszłam po schodkach na górę i weszłam do siebie. Zamknęłam drzwi nogą i usiadłam na łóżku. Chwyciłam moją ulubioną gitarę i zeszyt w którym miałam zapisane wszystkie swoje piosenki. Usiadłam wygodnie z gitarą i pograłam na rozgrzanie się kilka melodii.
Teraz chciałam zająć się tą melodią, którą mam od pewnego czasu w głowie. Spróbowałam ją zagrać i od razu mi się spodobała. Zapisałam szybko nuty i wzięłam się za tekst. Nie miałam jednak za bardzo pojęcia jak zacząć. W mojej głowie narodził się już pomysł, ale nie wiedziałam co z nim zrobić.
Nagle na coś wpadłam. Szybko zapisałam słowa i je zaśpiewałam.

          Things we lost to the flames
          Things we'll never see again
          All that we have amassed
         Sits before us shattered inti ash*


Po 10 minutach miałam już pierwszą zwrotkę.  Reszta poszła mi również szybko, miałam napływ weny. Musiałam wykorzystać ją do maksimum. Nawet nie wiem kiedy na zegarku wybiła 19. Byłam z siebie zadowolona. Ta piosenka strasznie mi się podobała. Chciałam ją zagrać jeszcze raz, ale mój żołądek mi na to nie pozwolił. Odłożyłam  gitarę na łóżko i wyszłam z pokoju. zbiegłam po schodkach i weszłam do kuchni. Zrobiłam sobie kanapki i je zjadłam. Dziwiło mnie trochę to, że nikogo nie ma jeszcze w domu, ale dla mnie to i lepiej. Mogłam w spokoju grać na gitarze.
Po zjedzeniu kolacji wróciłam do siebie. Było już w pół do 20, więc postanowiłam pójść się wykąpać. Weszłam do łazienki, wzięłam szybki prysznic i przebrałam się w krótkie dresowe spodenki i zwykłą szarą koszulkę. Wyszłam z łazienki i usiadłam na swoim łóżku. Postanowiłam zadzwonić do Lisy. Odebrała po dwóch sygnałach. Na rozmowie zeszło nam prawie godzinę. Znając życie rozmawiałybyśmy dłużej, ale do mojego pokoju wszedł Cameron. Pożegnałam się z przyjaciółką i czekałam na to co powie Cameron.
- Teraz możemy pogadać? - spytał się.
- Tak, siadaj. - poklepałam miejsce obok siebie. Na Camerona nie musiałam czekać długo. Sekunde później seidział tuż obok mnie.
- Tak więc.. Chciałem cię przeprosić za moje zachowanie. Nie powinienem się tak zachowywać.
- Ja też cię przepraszam. Nie powinnam reagować tak pochopnie. - powiedziałam do niego. On się do mnie uśmiechnął  i mnie przytulił.
- Cieszę się, że sobie wszystko wyjaśniliśmy. - powiedział. - A tak w ogóle to dlaczego nie poszłaś z nami po szkole?
- Bo wcześniej Max zapytał się czy nie chcę iść z nim jego znajomymi. - odpowiedziałam. - Nie chciałam być nie miła więc poszłam z nimi. Zresztą byłam wtedy pokłócona z tobą i z Nash'em.
- Pokłóciłaś się z Nash'em?!- był wyraźnie tym zdziwiony. - Jak? Kiedy?
- Wczoraj, po kłótni z tobą przyszedł do mnie no i się pokłóciliśmy.
- Ale co się stało?
- Chciał wiedzieć o co się pokłóciliśmy w nocy po imprezie a ja nie chciałam mu powiedzieć. Potem poszło jak z górki. Ja powiedziałam coś nie potrzebnie, on też dodał swoje trzy grosze i tyle.
- To dlatego był taki smutny jak od ciebie wrócił. - powiedział Cameron.
- Był smutny?
- Tak, powiedział, że się źle czyje i poszedł do siebie. - powiedział - Musicie się pogodzić.  I to szybko.
- Nie wiem czy to możliwe. To była dosyć ostra wymiana zdań. Obawiam się, że może mi tak szybko nie wybaczyć.
- Na pewno się pogodzicie, już moja w tym głowa.
- Nie! Muszę to sama załatwić. Jeszcze nie wiem jak, ale chce to zrobić sama. - powiedziałam szybko.
- Jak wolisz. - powiedział i spojrzał na moją gitarę i zeszyt. - Napisałaś coś nowego?
- Tak.
- Mogę posłuchać? - spytał się i zrobił tzw. maślane oczy. Uśmiechnęłam się do niego i chwyciłam gitare.
- Things we lost to the flames... 



*********************************************************************************

* Bastille - Things we lost in the fire


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz