piątek, 27 czerwca 2014
czwartek, 26 czerwca 2014
Rozdział 6
Dom Dallas'ów, Raleigh, USA
Od ostatniego spotkania z chłopakami minął już tydzień. Przez te dni siedziałam głównie z Cameron'em. Dużo rozmawialiśmy. Opowiedział mi dużo o szkole, jacy tam są ludzie, nauczyciele. Pokazał mi miasto. Park w którym mogę biegać. Nie jest to może Central Park, ale dawał radę.
Przez ten tydzień już jakoś ogarniałam to miasto. Na pewno się już nie zgubie. Raczej.
Poznałam również Kate. Jedną z koleżanek Camerona. Szybko się ze sobą dogadałyśmy. Umówiłam się z nią nawet na zakupy, żeby kupić coś na imprezę u Jacka G. Jesteśmy do siebie całkiem podobne. Słuchamy tej samej muzyki, mamy podobny gust. Różnimy się tylko tym, że ja wole brunetów a ona blondynów. Nawet wiem jakiego. Tak, podoba się jej mój brat. Na początku się nieźle zdziwiłam. Bo w końcu to Cameron. Nie wiem jak on może się komuś podobać. Przecież to największy idiota jaki ten świat widział. Kate twierdzi inaczej. Uważa, że jest słodki, przezabawny i co najdziwniejsze dla mnie przystojny. Nie wiem gdzie ona to widzi, ale niech jej będzie.
Umówiłam się dzisiaj z James'em, że pójdziemy do sklepu z płytami. Bardzo chciałam tam iść. Chcę zgromadzić wszystkie płyty Beatles'ów, brakuje mi tylko dwóch, więc mam nadzieje, że dziś je kupię.
Równo o 15 stałam gotowa przy drzwiach. Po chwili dołączył do mnie James. Wsiedliśmy do jego samochodu i pojechaliśmy do sklepu. W drodze puściliśmy sobie muzykę i śpiewająco dotarliśmy do celu.
Weszliśmy do środka i od razu wyczułam zapach starych płyt winylowych. Sklep wyglądał super. Wystrój utrzymany był w klimacie lat 70 co bardzo mi się spodobało. W tle leciała spokojna muzyka.
Od razu dorwałam się do półek gdzie leżały płyty czwórki z Liverpoolu. Trochę się naszukałam, ale w końcu znalazłam dwie ostatnie płyty których mi brakowało. Poszłam poszukać Jamesa. Okazało się, że stał przy półce z płytami Metalliki.
- I co masz coś? - spytał kiedy stanęłam obok niego.
- Tak. Dwie płyty Beatles'ów. - odpowiedziałam pokazując mu.
- Ooo dobry wybór. Ja szukam płyty "Master of Puppets" ale nie mogę znaleźć. - James podrapał się po głowie i zaczął przeszukiwać kolejną półkę. Postanowiłam mu pomóc. Schyliłam się i zaczęłam przeszukiwać półkę znajdującą się na samym dole. Prawie od razu znalazłam płytę której szukał James. Wyjęłam ją i podałam James'owi.
- Proszę. - powiedziałam, James był trochę zaskoczony, że tak szybko ją znalazłam.
- Stoję tu od 20 minut i nie mogłem jej znaleźć a tobie wystarczyła chwila. Wow. Jestem pod wrażeniem. - powiedział z uznaniem.
- Dzięki. Idziemy, czy szukasz jeszcze czegoś?
- Nie, możemy iść. - poszliśmy do kasy i zapłaciliśmy za swoje płyty. No prawie. James uparł się, że zapłaci za mnie. W końcu się zgodziłam bo widziałam, że James nie odpuści.
Po wyjściu ze sklepu James zaproponował mi żebyśmy poszli coś zjeść. Zgodziłam się. Byłam głodna więc nie mogłam odmówić. Pojechaliśmy do jego restauracji. Usiedliśmy przy jednym ze stolików.
- Co polecasz ?
- Mamy świetną lasange. - powiedział James.
- To w takim razie ją wezmę.
- Dobry wybór. - James zamówił dwa razy lasange i dwie szklanki soku pomarańczowego. - Mogę ciebie o coś spytać?
- Jasne, pytaj o co chcesz.
- Dlaczego masz taki zły kontakt z mamą? - to tak mogłam się domyśleć, że mama nic mu o tym nie powiedziała.
- Kiedy miałam 9 lat mama zakomunikowała nam, że odchodzi i zabiera ze sobą Camerona. Dla mnie i dla taty był to szok. Jeszcze dzień wcześniej widziałam jak się całowali a kolejnego dnia postanowiła od tak sobie odejść. Załamałam się wtedy. Tata jakoś się trzymał, przynajmniej przy mnie. Rok później wzięli rozwód. Przez ten czas w ogóle się mną nie interesowała. Po rozwodzie spędziłam z nią jeden dzień, potem wyjechała i znowu kontakt właściwie się urwał. Widywałam ją co jakiś czas jak przywoziła Camerona do nas. Wtedy nawet się nie pytała co u mnie, jak w szkole, czy mam znajomych. Witała się tylko i od razu wychodziła. Po rozwodzie postanowiłam sobie, że za to, że nawet nie wyjawiła powodu dla którego odeszła nie będę się z nią kontaktować, spędzać z nią czasu. To bolało, nawet teraz boli.
Pierwszego dnia tutaj byłam dla niej miła. Gdybym była taka jak zawsze to nawet bym z nią nie rozmawiała. Zrobiłam to tylko wyłącznie dlatego, że nie chciałam się z nią kłócić przy Cameron'ie. Zawsze jak się z nią kłóciłam przy nim to potem był przybity i nie wiedzieć dlaczego obwiniał się za to, że się kłócę z mamą. - streściłam mu całą historię. Trudno było mi o tym mówić, ale jakoś się przemogłam. Przez jakiś czas milczeliśmy, widać było, że James nad czymś myśli.
Po jakimś czasie nasze jedzenie przyszło. Jedliśmy również w ciszy. Kiedy skończyliśmy James zapłacił i wyszliśmy z restauracji. Wiedliśmy do samochodu i podróż też przebyliśmy w bez słowa. James zaparkował na podjeździe, chciałam wyjść z samochodu, ale James poprosił żebym jeszcze chwilę została.
- Czy istnieje szansa, żebyś pogodziła się z mamą?- spytał James. Wow. Trudne pytanie. Właściwie to się nigdy nad tym nie zastanawiałam. Zawsze patrzyłam na nią z pogardą i nawet nie przyjmowałam do wiadomości, żeby się z nią pogodzić. Ona zachowuje się jakby miała mnie gdzieś. Jakbym była dla niej balastem.
- Istnieje może z jeden procent szans żebym kiedyś mogła się z nią pogodzić.
Dom Dallas'ów, Raleigh, USA
Pogoda nie była dziś najlepsza. Było chłodno i zanosiło się na deszcz. Można powiedzieć, że pogoda odzwierciedlała mój nastrój. Od wczorajszej rozmowy z James'em jakoś trzyma mnie ponury nastrój. Dzisiaj było podobnie. Nie chciało mi się nic robić więc ubrana w dresowe spodnie i zwykły podkoszulek siedziałam w swoim pokoju z kubkiem gorącej czekolady przed laptopem. Nie miałam pojęcia co mam robić. Zazwyczaj jedynie co robię na tym komputerze to gadam przez skejpa, a teraz nie ma na nim nikogo z moich znajomych. Nagle mnie olśniło. Obejrzę film. Szybko wystukałam na klawiaturze odpowiednią stronę i wybrałam film. Padło na Leonardo DiCaprio i na "Wilka z Wall Street". Już miałam nacisnąć play kiedy ktoś zapukał do moich drzwi.
- Proszę.
Kilka sekund później w drzwiach pojawił się Nash.
- Cześć, mogę?
- Tak wchodź. - Nash wszedł do pokoju zamykając za sobą drzwi i usiadł obok mnie.
- Co robisz? - spytał patrząc na laptopa.
- Miałam zamiar obejrzeć film.
- Jaki?
- "Wilk z Wall Street" - odpowiedziałam. - Co cię do mnie sprowadza?
- Dawno się nie widzieliśmy, więc przyszedłem cię odwiedzić. - czy on zawsze musi się tak szczerzyć? Zawsze jak jest w pobliżu to jest bardzo szczęśliwy i zadowolony.
- Aha.
- I przyszedłem się jeszcze zapytać czy może nie chcesz wyjść gdzieś ze mną?
- W taką pogodę? Zaraz będzie padać. - nie byłam przekonana do tego pomysłu lada chwila może zacząć padać a ja nie chcę wychodzić w taką pogodę.
- No weź... Będzie fajnie. Może pójdziemy do kina?
- Nie wiem... Średnio mi się chcę. - nie wiem co mam robić. Naprawdę nie wiem. Dobra raz się żyje. - Ale ja wybieram film.
Nash zaczął się cieszyć jak małe dziecko. Poszłam do garderoby wybrać sobie coś do ubrania. Nie będę się stroić. Wzięłam kilka rzeczy i poszłam do łazienki. Ubrałam się i szybko ogarnęłam włosy i byłam gotowa.
Wyszłam z łazienki i poszłam po torbę. Spakowałam do niej najważniejsze rzeczy.
- Możemy iść.
*********************************************************************************
Tadam!!! 6 rozdział gotowy! Mam nadzieje że się spodoba. - Ola
piątek, 20 czerwca 2014
Rozdział 5
Dom Dallas'ów, Raleigh, USA
Około 7 się przebudziłam. Chciałam się przekręcić na drugi bok, ale uderzyłam w coś twardego. Otworzyłam oczy i zobaczyłam Nasha. Zapomniałam, że on tu był. Miał lekko rozchylone usta i lekko się uśmiechał przez sen. Wyglądał strasznie słodko.
Ułożyłam się na przeciwko Nasha. Nie wiem czy Nash zrobił to z przyzwyczajenia czy coś, ale przyciągnął mnie do siebie tak, że pomiędzy nami nie było żadnej luki. Oczy same zaczęły mi się zamykać. Po chwili już spałam.
- Obudzić ich? - spytał się jakiś głos. Nie miałam pojęcia kto to był.
- Nie wiem, wyglądają tak słodko razem. - Otworzyłam powoli oczy i zauważyłam, że nad nami stoją chłopaki. Każdy się uśmiechał, ale najbardziej Cameron.
- Co się tak szczerzysz? - spytałam Camerona.
- Tak jakoś. - bardzo wyczerpująca odpowiedź. Oni wszyscy ciągle się uśmiechali. Co tu się dzieje?!
- Ktoś może mi powiedzieć o co wam chodzi?
- Nam o nic nie chodzi. Po prostu ładnie razem wyglądaliście jak spaliście. - powiedział Jack J. - Zrobiłem wam nawet zdjęcie. - podał mi swój telefon z włączonym zdjęciem. Nie powiem wyglądało słodko. Stykaliśmy się całym ciałem, a ja miałam głowę w zagłębiu jego szyi. Oddałam mu telefon.
- Możecie już iść, bo ja idę jeszcze spać. - powiedziałam do nich i znowu się położyłam. Dziwne, że Nash ciągle śpi, ja bym się już dawno obudziła.
- Nie idziesz już spać. Jest już 13, chłopaki byli już u siebie w domu, przebrali się i wrócili. Idziemy na kręgle, więc lepiej się szykuj. O 15 masz być gotowa. - powiedział Cameron. Kiedy już prawie wszyscy wyszli Cameron krzyknął - I obudź swojego chłopaka!
TO NIE JEST MÓJ CHŁOPAK!!! Później policzę się z Cameronem.
Odwróciłam się do Nasha, który ciągle spał.
- Nash... Obudź się. Musisz wstać. - Nic. Ma strasznie mocny sen. Zaczęłam nim lekko potrząsać, aż w końcu otworzył oczy.
- Co się stało? - spytał zaspanym głosem.
- Jest już 13. Musimy wstać.
- Nie chcę mi się... Wole tu zostać. Z tobą. - powiedział i przyciągnął mnie do siebie.
- Nie tym razem Grier. Chłopaki powiedzieli, że idziemy na kręgle. Za dwie godziny mamy być gotowi. - Udało mi się jakoś wydostać z uścisku Nasha. Poszłam do garderoby i wzięłam coś do ubrania. Skierowałam się do łazienki. Zamknęłam drzwi, wzięłam szybki prysznic i umyłam włosy. Po prysznicu ubrałam się i wysuszyłam włosy, umalowałam się i zakręciłam włosy. Spojrzałam na zegarek. 14 30. Dzisiaj trochę dłużej mi się zeszło, ale było warto. Moim zdaniem wyglądałam świetnie. Wyszłam z łazienki, wzięłam telefon i poszłam do kuchni coś zjeść. Zrobiłam sobie kilka kanapek i nalałam sobie do szklanki trochę soku pomarańczowego. Kiedy byłam w połowie jedzenia usłyszałam jak Cameron coś do mnie krzyczy.
- Camille! Twoje rzeczy przyjechały! - kiedy to usłyszałam od razu ruszyłam do drzwi. Moje gitary!
- Dzień dobry. - powiedziałam do panów, którzy przynieśli moje rzeczy. Poprosiłam ich żeby wszystko wnieśli do mojego pokoju.
Kiedy wyszli chciałam to wszystko ogarnąć, ale chłopaki mi nie pozwolili. Wyszliśmy z domu i czekaliśmy na Nasha, który jeszcze nie wrócił ze swojego domu. Po 10 minutach czekania Nash do nas dołączył.
- W końcu stary, myślałem, że już nie przyjdziesz. - powiedział Carter. Wszyscy weszliśmy do vana i ruszyliśmy do kręgielni. Obok mnie jak zwykle usiadł Nash. Zaczęliśmy gadać o mało istotnych rzeczach. Nawet nie zauważyłam jak dotarliśmy na miejsce. Wyszliśmy z samochodu i ruszyliśmy do środka.
- Tak w ogóle to ślicznie wyglądasz. - powiedział Nash. Niby to nic takiego. Tylko kilka słów, ale od razu ma się uśmiech na twarzy.
- Dziękuje. - powiedziałam i weszłam do środka.
Podzieliliśmy się na dwie grupy. Było nas 11, więc było nie równo. Ja byłam z Cameronem, Jack' em J, Jack'em G, Taylor'em i Aaron'em. A w drugiej byli Matthew, Carter, Shawn, Hayes i Nash.
Chłopaki myśleli, że nie umiem za bardzo grać w kręgle, byli w wielkim błędzie. Zawsze jak chodziłam ze znajomymi na kręgle to zawsze wygrywałam. Zawsze. Tata nauczył mnie pewnej taktyki, dzięki której zawsze trafia się wszystkie kręgle.
- To kto pierwszy ? - spytał się Aaron.
- Panie przodem. - powiedział Taylor. Uśmiechnęłam się sama do siebie. Chcą mieć mnie już z głowy i zacząć grać. No to się zdziwią.
Wzięłam czarną kulę. Czułam, że wszyscy czekają aż rzucę. Przymierzyłam się do do rzutu. Spojrzałam się na kręgle i rzuciłam kulę. Wszystko zbite. Całe 10 kręgli. Odwróciłam się do chłopaków. Byli w szoku. Przybiłam piątkę z moim bratem i usiadłam na swoim miejscu.
Po pierwszej kolejce drużyna w której byłam wygrywała już 10 punktami. Znowu była moja kolej. Znowu 10 kręgli zbitych. Chłopaki z przeciwnej drużyny złapali się za głowy.
- Jak ty to robisz? - spytał się Nash.
- Lata praktyki. - odpowiedziałam i wróciłam do swojej drużyny. W reszcie kolejek też zbiłam 10 kręgli. Reszta osób z mojej drużyny też grała bardzo dobrze. Nasi przeciwnicy też grali dobrze, ale zawsze byliśmy krok przed nimi.
Po godzinie gra zakończyła się zwycięstwem mojej drużyny. Przeciwna drużyna nie mogła się z tym pogodzić.
- To niesprawiedliwe! Mieliście więcej osób w drużynie.
- Jak zaczynaliśmy to jakoś wam to nie przeszkadzało. - powiedział Cameron.
- Ale wtedy nie wiedzieliśmy, że Camille umie tak grać. - powiedział Shawn. Zaskoczyłam wszystkich. Miałam ubaw z tego jak się kłócili. I do tego jeszcze o mnie.
Zabraliśmy swoje rzeczy i wyszliśmy z kręgielni.
- Idziemy coś zjeść? - spytał się Matthew.
- Ok. - wszyscy się zgodzili. Oprócz mnie.
- Ja nie idę. - powiedziałam do chłopaków. Spojrzeli po sobie i nie wiedzieli o co chodzi.
- Muszę w końcu uporządkować swoje rzeczy, zadzwonić do znajomych. Ogólnie potrzebuje troszkę czasu dla siebie. - nie jestem aż tak bardzo towarzyska. Bardzo lubię poznawać nowych ludzi, spotykać się ze znajomymi, chodzić na imprezy. Ale potrzebuje czasami trochę posiedzieć sama ze sobą.
- Na pewno? - Cameron jak zawsze musiał podważać to co powiedziałam.
- Tak. - pożegnałam się z każdym buziakiem w policzek i kiedy już chciałam iść usłyszałam jak Nash mnie woła.
- Wiesz jak dojść do domu? - spytał się.
- Wezmę taksówkę. - odpowiedziałam.
- Nieee. Odprowadzę Cię.- zakomunikował mi. Powiedział chłopakom, że nie idzie z nimi i dołączył do mnie.
- W takim razie prowadź. - powiedziałam. On jak zwykle pokazał mi swoje uzębienie i objął mnie w pasie. Nie przeszkadza mi to, ale mógłby troszkę przystopować. Nash wykorzystuje każdą sytuację, żeby mnie przytulić. Trochę mnie to przeraża, ale najwyraźniej Nash jest bardzo otwarty.
- Mmmm przed rozpoczęciem roku szkolnego jest impreza u Jacka G. Przyjdziesz? - spytał mnie kiedy staliśmy obok mojego domu.
- Jak mnie zaprosi to na pewno.
- Już cię zaprosił. Powiedział Cameron'owi żeby ci przekazał, ale najwyraźniej jeszcze tego nie zrobił. Ale na pewno będzie świetnie. Jack zawsze robi świetne imprezy, z pół szkoły się do niego zejdzie. - Pół szkoły?! To ile ich tam jest? - Czyli ze 150 do 200 osób.
Wow. Sporo, mam nadzieje, że nie będzie tam ciasno.
- Dobra ja będę lecieć już. Dzięki, że mnie odprowadziłeś. - powiedziałam do niego i go przytuliłam. On objął mnie w pasie i położył głowę na mojej.
- Nie ma sprawy. - odsunęłam się od niego i się uśmiechnęłam.
- To do zobaczenia.
- Tak, cześć.
Ruszyłam w stronę drzwi, otworzyłam je, ale za nim weszłam odwróciłam się jeszcze w stronę Nasha. Ciągle tam stał więc mu pomachałam, on mi odmachał z uśmiechem. Weszłam do środka i zamknęłam za sobą drzwi. Weszłam po schodach na górę i weszłam do swojego pokoju. Przebrałam się szybko w krótkie spodenki dresowe i zwykłą białą koszulkę. Spięłam włosy w tzw. artystyczny nieład i zaczęłam rozpakowywać rzeczy z pudełek. Znalazłam jeden z albumów fotograficznych. Otworzyłam go i zobaczyłam moje zdjęcie z moich chyba 7 urodzin. Poznałam kilka twarzy. Lisa, Michael, Julie. Moi najlepsi przyjaciele. Zrobiło mi się trochę smutno. To jest niestety gorsza strona przeprowadzki tutaj. Musiałam zostawić ludzi z którymi znałam się od 10 lat. Z którymi przeżyłam przygód, imprez, tyle wspaniałych chwil. Muszę do nich zadzwonić dzisiaj. Wszystkie rzeczy zaczęłam odkładać na swoje miejsce. Po jakiejś godzinie prawie skończyłam. Zostały mi jeszcze moje gitary. 3 gitary, 1 ukulele i bandżo. Tak gram na bandżo. Każdy się dziwi jak mówię, że gram na bandżo. Nie wiem dlaczego. To taki fajny instrument.
Po skończonych porządkach rzuciłam się na łóżko z laptopem w ręce. Szybko weszłam na skejpa i zadzwoniłam do Michael'a który był dostępny.
Po chwili zobaczyłam blond czuprynę i szczęśliwego Michael'a.
- No cześć Camille! I jak w Raleigh? Opowiadaj.
- Jest świetnie. Pierwszego dnia...
*********************************************************************************
No i jest 5! Bardzo dziękuje za komentarz. Jeden, ale jest. Rozdział średnio mi się podoba, ale jest. Zapraszam do czytania i komentowania! - Ola
poniedziałek, 16 czerwca 2014
Rozdział 4
Restauracja "Tastes", Raleigh, USA
Usiedliśmy przy dwóch stolikach. Przy moim siedział ze mną Cameron, Nash, Jack J, Shawn i Carter. Każdy zamówił to co chciał, kiedy czekaliśmy na jedzenie każdy pogrążony był w rozmowie. Ja akurat rozmawiałam z Shawn'em. Okazało się, że on też gra na gitarze i śpiewa.
- Serio? Ja też. - byłam zaskoczona, on też.
- Naprawdę? Nie gadaj. Ile już grasz? - spytał się.
- Ponad 10 lat. - odpowiedziałam uśmiechnięta.
- Ja też! - krzyknął Mendes. - Musimy coś razem zagrać i pośpiewać. Chcę usłyszeć jak śpiewasz.
- Ja też muszę koniecznie posłuchać ciebie. - byłam na maksa zdziwiona, że Shawn umie śpiewać. Nie przypuszczałam, że umie. Myślałam, że jeśli już to Jack J umie. Jakoś tak wygląda na takiego.
Perspektywa Nash'a
Patrzyłem na nich i czułem narastający gniew. Nie wiem dlaczego. Nie powinienem, nie mogę. Do tego mam ochotę walnąć mojego przyjaciela. Nie wiem co się ze mną dzieje. Znam ją od kilku godzin a kompletnie zwariowałem na jej punkcie. Nigdy żadna dziewczyna tak mi się nie podobała. Żadna. Kiedy ją widzę mam przysłowiowe motylki w brzuchu. A jej uśmiech! Boże co się ze mną dzieje! Muszę się ogarnąć. Nikt nie może zauważyć, że mi się podoba, a zwłaszcza Cameron. Mówił nam żebyśmy nic z nią nie próbowali bo będziemy mieć z nim doczynienia. Tego się nie boje, ale boje się tego, że np. coś by się stało i bym ją zranił. Cameron by mnie znienawidził, nasza przyjaźń za pewne by się kończyła. Nie mogę na to pozwolić. Muszę schować swoje uczucia głęboko, bardzo głęboko.
Perspektywa Camerona
Coś mi tu nie gra. Nash pożera wzrokiem Camille a ona jest bardzo zajęta rozmową z Shawn'em. Wydaje mi się, że Nash'owi podoba się Camille a ona nie ma o tym pojęcia. Jezu jakie to wszystko jest skąplikowane. Muszę z tą dwójką poważnie porozmawiać. Jakby byli razem to chyba bym oszalał ze szczęścia. Może i mówiłem, że mają jej nie dotykać, ale Nash to nie jest casanova więc na pewno nic by jej nie zrobił. Ah te problemy nastolatków.
Perspektywa Camille
Próbuje udawać, że nic nie widzę, ale powoli nie daje rady. Nash i Cameron się na mnie gapią jakby coś się stało. Nic się nie stało, co nie?
Nieważne, dostaliśmy jedzenie, więc każdy zajął się sobą. Przez tą chwilę byłam uwolniona od tych wszystkich spojrzeń. Ja naprawdę nie wiem co się dzieje. Dopiero ich poznałam a już mam takie problemy.
Po jedzeniu postanowiliśmy się trochę przejść. Poszliśmy do tutejszego parku. trochę pochodziliśmy aż w końcu usiedliśmy sobie na trawie. Usiadłam obok Camerona.
- Co się stało? - spytałam od razu. Cameron jak to Cameron udawał, że nie wie o co chodzi.
- Nic się nie stało, a miało się coś stać?
- Dlaczego w restauracji tak się na mnie patrzyłeś?
- To nie jest dobre miejsce, żeby o tym rozmawiać. - powiedział.
- Ale jak to?
- Jak będziemy sami to wszystko ci powiem, ok?
- Niech będzie. Mam nadzieje, że to nic złego.
- Nie, nie wiem jak to teraz powiedzieć. Pogadamy później. - nie mam już kompletnie pojęcia co się dzieje.
Wszyscy uzgodniliśmy, że pójdziemy do nas obejrzeć filmy. Postanowiliśmy, że chłopaki zostaną u nas na noc, nie ma sensu żeby wracali po nocy do domu. Na szczęście dom jest duży, więc każdy będzie miał gdzie spać. Niestety będę musiała z którymś z nich spać. Niestety bo nie lubię dzielić się swoim łóżkiem.
Wszyscy usiedliśmy w salonie, mama i James powiedzieli, że wychodzą na noc, więc mamy dom dla siebie.
Zgadnijcie kto obok mnie usiadł. Tak macie rację, Nash. Tylko on siedział obok mnie bo usiadłam na samym rogu. Spojrzał się na mnie i jak zwykle się uśmiechnął. Odwróciłam od niego głowę i spojrzałam na telewizor na którym wyświetlił się obraz filmu. Z tego co pamiętam oglądamy "Witaj w klubie". Film był super, naprawdę świetny. Film się skończył około 21. Postanowiliśmy teraz zrobić coś do jedzenia i zacząć oglądać horrory, których nienawidzę, ale to tylko taki szczegół. Bo kogo to obchodzi czy ja się boje. Jednak za nim zaczęliśmy oglądać zadzwonił mój telefon. Dzwonił Jake. Nie chcę odbierać, ale muszę to skończyć.
- Tak?
- Hej Camille! Gdzie ty jesteś? Musimy w końcu gdzieś razem wyjść. Nie możesz mi znowu odmówić.
- Obawiam się, że mogę. Jestem w Raleigh. Przeprowadziłam się, więc na pewno się z tobą nie umówię! Daj mi w końcu spokój!
- Ej no Camille, nie bądź taka. Nie przeszkadza mi, że mieszkasz w innym mieście. Ja cię kocham, a ty mnie. Uda nam się.
- Ja cię nie kocham! Lecz się człowieku!
Rozłączyłam się. Nie mam już siły do tego idioty. Dopiero teraz zauważyłam, że wszyscy się na mnie gapią.
- Co się stało? - spytał Nash dotykając mojego ramienia.
- W mojej starej szkole jest taki chłopak. Popularny, mięśniak. Maturzysta. Na moje nieszczęście mu się spodobałam i od roku próbuje się ze mą umówić. - streściłam im mniej więcej Jake'a. Największego idiotę jakiego ten świat widział.
- Jak będzie jeszcze dzwonić,to mi powiedz. Porozmawiam sobie z nim. - powiedział Cameron. - A teraz koniec gadania, oglądamy horror!!!
- Tylko nie to. - powiedziałam sama do siebie, ale Nash to słyszał.
- Jakby co to służę ramieniem. - powiedział z uśmiechem na twarzy.
- Raczej nie skorzystam, ale dzięki.
Film się przed chwilą zaczął a ja już siedziałam z zamkniętymi oczami. Poczułam jak ktoś mnie obejmuje. Nash. Bałam się więc się do niego przytuliłam. Siedziałam tak do końca filmu. Właściwie to było mi bardzo wygodnie. Nash jest strasznie wygodny. Po filmie usiadłam trochę inaczej, ale głowę oparłam o Nash'a.
- Wygodnie? - spytał się, chociaż go nie widziałam to czułam, że się uśmiecha.
- Bardzo. Zatrudnię cię jako moją poduszkę. - powiedziałam.
- Zgadzam się. Kiedy zaczynam?
- Teraz.
-Ok.
- Mmmmm..może my wyjdziemy i nie będziemy wam przeszkadzać? - spytał śmiejąc się Carter.
- Możecie zostać. - powiedziałam.
Obejrzeliśmy jeszcze dwa filmy i każdy poszedł spać. Do mnie przytaszczył się nie kto inny jak Nash.
- Idź pierwszy do łazienki. - powiedziałam do Nasha. Przyszykowałam sobie piżamę i napisałam smsa do Lisy, że zadzownie do niej jutro. Po 10 minutach Nash zwolnił mi łazienkę. Wzięłam szybki prysznic, zmazałam makijaż, spięłam włosy w koka, przebrałam się w moją super sexi piżamkę w którą w skład wchodziła biała bokserka i długie różowe spodnie w kropki.
Wyszłam z łazienki i weszłam pod kołdrę.
- Fajna piżama.
- Wiem. Dobranoc.
- Chcesz iść spać?
- No tak. A co myślałeś, że będziemy robić? - spytałam się. Ciekawe co odpowie.
-Mmm.. nie no nic. - zmieszał się trochę. -Skoro chcesz iść spać to mogę cię chociaż przytulić?
Położyłam się bliżej Nash'a a on mnie przytulił.
- Dobranoc.
- Dobranoc.
*********************************************************************************
Szaleje dziś, kolejny rozdział się pojawił a ja nie widzę żadnych komentarzy. Naprawdę to wiele dla mnie znaczy, więc proszę o chociaż jeden. - Ola
Rozdział 3
Dom Dallas'ów, Raleigh, USA
Perspektywa Camerona
Jest już 11 30 a Camille jeszcze nie wyszła ze swojego pokoju. Chłopaki zaraz przyjdą, a jej nie ma. Poszedłem sprawdzić co robi. Zapukałem lekko w drzwi i wszedłem do środka. To co zobaczyłem mnie trochę zaskoczyło. Camille spała w najlepsze. Było to dla mnie o tyle dziwne, że to ona zawsze wstawała pierwsza. Zawsze rano chodziła biegać i to ona zawsze wszystkich budziła.
Wyglądała bardzo słodko kiedy spała. Szybko zrobiłem jej zdjęcie i zacząłem ją budzić. Na początku lekko ją potrząsałem, ale jak to nie przyniosło rezultatów to postanowiłem wytoczyć cięższe działa. Wziąłem mały rozbieg i wskoczyłem na łóżko przygniatając moją siostrzyczkę. Ta od razu się obudziła i zaczęła się na mnie wydzierać.
- Co ty sobie wyobrażasz idioto?! Jest noc!
- Jaka noc? Jest po 11. - powiedziałem spokojnie. Po co się kłócić. Równie dobrze mógłbym teraz się na nią wydzierać, ale pokaże, że te 18 lat to nie jest tylko na dowodzie.
- Jak to?
- No normalnie, lepiej zacznij się szykować bo chłopaki zaraz będą. - powiedziałem wychodząc z jej pokoju. Schodząc po schodach słyszałem jak klnie. Ah ta Camille.
15 minut później usłyszałem dzwonek do drzwi. Wstałem z kanapy i poszedłem otworzyć. Za pewnie chłopaki. Nie myliłem się. Z każdym się przywitałem i wpuściłem ich do środka. Nie wiem dlaczego, ale zaczęli się rozglądać po domu jakby byli tu pierwszy raz.
- Wszystko z wami ok? - spytałem się. Tak właściwie to kogo ja się pytam? Oni wszyscy już dawno temu padli na mózg.
- Gdzie ona jest? - spytał Carter.
- Kto?
- No twoja siostra. - odpowiedział Matt. No tak wczoraj im o niej naopowiadałem to teraz chcą ją strasznie poznać.
- Jest u siebie. Dopiero wstała, więc to trochę zajmie. - odpowiedziałem. Chłopaki westchnęli i rozwalili się w salonie na kanapach.
Dopiero teraz zauważyłem, że wyglądają jakoś inaczej. - A wy co się tak wystroiliście?
- No w końcu poznamy twoją siostrę. Musimy jakoś wyglądać. - odpowiedział Shawn. Mam nadzieje, że żaden z nich nie ma jakiś planów wobec mojej siostry. Jeśli któryś ją skrzywdzi to nie ręczę za siebie.
Perspektywa Camille
Świetny początek dnia. Po prostu genialny, lepszego sobie nie mogłam wymarzyć. Do tego za jakieś pół godziny przyjdą kumple Camerona a ja jestem nie ogarnięta.
Szybko wstałam i poszłam się wykąpać. Szybki prysznic i umycie włosów zajęło mi 15 min. W samym ręczniku poszłam do garderoby, żeby poszukać czegoś do ubrania. Mam nadzieje, że żaden tu w tym momencie nie wejdzie jeśli już są. Szybko wzięłam byle co i wróciłam się do łazienki. To tylko kumple mojego brata, nie będę się stroić. Oni znając życie mają mnie gdzieś i poznają mnie tylko dlatego, że
Cameron chce.
Wysuszyłam włosy i je leciutko zakręciłam. Pomalowałam się i byłam gotowa. Szybko się wyrobiłam. Jest dopiero 12 30. Wnioskując po śmiechach z dołu koledzy Camerona już byli. Wzięłam telefon, ostatni raz spojrzałam w lustro i wyszłam z pokoju. Zamknęłam drzwi( trzasnęłam, jak wolisz), oni chyba to usłyszeli bo nagle ucichli. Słyszałam tylko jak mój brat się śmieje. Ciekawe z czego.
Zeszłam na dół po schodach i skierowałam się do salonu.
- Niezły czas Camille. Tylko godzina. - powiedział na wstępie mój brat. Spojrzałam się na znajomych Camerona. Wszyscy patrzyli się na mnie, co trochę zaczęło mnie krępować. - Dobra to może was sobie przedstawię. Od lewej Matthew Espiosa, obok Carter Reynolds, Aaron Carpenter, dalej Shawn Mendes, Jack Gilinsky, Taylor Caniff, Jack Johnson i bracia Hayes i Nash Grier. A to moja wspaniała siostrzyczka Camille.
- Hej. - przywitałam się i usiadłam obok Camerona. On się na mnie spojrzał i uśmiechnął. Też się do niego uśmiechnęłam i spojrzałam się na resztę. Wszyscy się na mnie gapili.
- Nie to żeby coś, ale to się robi już trochę krępujące. Moglibyście przestać się tak na mnie patrzeć? - starałam się być miła a nawet na koniec się uśmiechnęłam. Chłopaki się trochę spłoszyli, wszyscy patrzyli w inne strony. A to w telefon, a to na ścianę. Spojrzałam się na brata, a on tylko pokiwał głową.
- Chłopaki. Zacznijcie się normalnie zachowywać, bo ona sobie zaraz stąd pójdzie. - powiedział Cameron. Wszyscy spojrzeli na Camerona a potem na mnie.
- Będziemy już grzeczni tylko nie idź. - powiedział chyba Carter. Jest ich tyle, że nie mogę spamiętać tych imion.
- Ok. Mmmm Pójdę coś zjeść. - powiedziałam i od razu poszłam do kuchni. Kiedy już byłam w niej głośno odetchnęłam. Dawno nie czułam się tak niezręcznie. Oni się zachowywali tak jakby nigdy nie widzieli dziewczyny. Nieważne, czas coś zjeść. Zrobiłam sobie kilka tostów i usiadłam na blacie. W NY zawsze tak jadłam śniadania. Siedząc tak słyszałam rozmowę chłopaków. " Sorry stary za nasze zachowanie, ale nie spodziewaliśmy się, że ona jest taka ładna. Mowę nam odjęło jak weszła do salonu."
Poczułam, że moje policzki zaczęły robić się różowe. Nienawidzę komplementów. " Nic się nie stało, po prostu zacznijcie zachowywać się normalnie i pogadajcie z nią. Na 100% się ze sobą dogadacie. Ona jest tak samo pojebana jak ja." To akurat wiem kto powiedział, potem dostanie za nie opieprz. Nie jestem pojebana!
Jedzenie popiłam sokiem pomarańczowym i wróciłam do salonu. Usiadłam tym razem obok Nasha, bo moje miejsce było zajęte przez Cartera. Nash spojrzał się na mnie i się uśmiechnął.
- Co tam? - spytał się.
- Nie jest źle a u ciebie? - również się go oto zapytałam.
- Jest świetnie. - zauważyłam, że reszta zachowuje się już normalnie. Rozmawiają, robią coś na telefonach. - Więc jesteś z Nowego Yorku tak?
- Tak, mieszkałam tam 16 lat. - odpowiedziałam. Nie wiem jakim cudem on ma tak niebieskie oczy. Są prześliczne.
- Czyli masz 16 lat ? Co nie?
- Tak.
- Będziesz chodzić do nas do szkoły? - spytał się i zaczął świdrować mnie swoim wzrokiem.
- Raczej tak. Przynajmniej tak mówiła mi mama.
- To super! Szkoła jest super, nauczyciele też. Zobaczysz, spodoba ci się. - zapewnił mnie.
- Oby. Więc ty też jak Cameron nagrywasz te filmiki na Vine? - dobrze znałam odpowiedź, ale chciałam jakoś podciągnąć rozmowę.
- Tak! Wszyscy tutaj mamy swoje konta i dodajemy swoje filmiki. A ty masz Vine'a ?
- Nie... Jakoś nie ciągnie mnie do takich rzeczy. Facebook, Instagram, Twitter. To nie dla mnie. - powiedziałam.
- Serio? Nie masz fejsa? - był na maksa zdziwiony. Reszta też.
- Nie! Mam, ale nie korzystam z tego jakoś za bardzo. Nie jest mi to potrzebne to szczęścia. - byli w szoku. Dziewczyna z NY, nowoczesna nie interesuje się Insta ani Fb. To musi byś szok. - Wole spotkać się ze znajomymi na żywo, a nie pisać do siebie sms.
- W sumie to racja. Ale naprawdę nie lubisz Instagrama? Przerabiania zdjęć i w ogóle? - spytał się Shawn.
- Każdy jest ładny na swój sposób, nie widzę potrzeby retuszowania swoich niedoskonałości. - odpowiedziałam.
- Mądra i piękna. Jeszcze powiesz, że lubisz sport to chyba za ciebie wyjdę. - powiedział Nash. Spojrzałam się na brata, który się zaczął szczerzyć.
- Tak właściwie to gram w siatkówkę i prawie codziennie rano biegam. - powiedziałam. Wszyscy gapili się na mnie z szeroko otwartymi ustami. No tak. W Ameryce dziewczyna lubiąca sport to rzadkość. Reszta woli siedzieć przy komputerze i jeść fast-foody. Nie mówię, że ja ich nie jem. Bo jem i to bardzo często, ale trzeba się ruszać.
- Wyjdziesz za mnie? - spytał się Nash.
- Oczywiście, że tak. Tylko poczekajmy jeszcze kilka lat aż będę pełnoletnia. - odpowiedziałam. On zaczął się cieszyć, skakać po salonie i krzyczeć "Powiedziała tak!".
- Od teraz nie będziesz już Camille Dallas. Będziesz Camille Grier. - powiedział Taylor. Chłopaki zaczęli się śmiać. Podszedł do mnie Hayes.
- Witaj w rodzinie. - powiedział i mnie przytulił. Chłopaki zrobili takie "Ooooooooo... Jak słodko"
- Zostaw moją kobietę! - Krzyknął Nash i rzucił się na Hayesa. Gorzej niż dzieci. Usiadłam obok Camerona i Cartera.
- Widzisz co narobiłaś siostra? - spytał śmiejąc się Cameron.
- Oh zamknij się! - walnęłam go w ramię i odwróciłam się do niego plecami. - Hej
- Siema. Zrobimy sobie selfie? - spytał się Carter.
- Dawaj. - odpowiedziałam. Carter wyjął telefon i zaczęliśmy robić sobie sesję. Wypróbowaliśmy chyba wszystkie miny. - Ile wyszło?
- Ze sto. - odpowiedział. - Mogę któreś wstawić na Instagrama?
- Tak, ale jakieś ładne.
- No problem. - zaczął wybierać zdjęcie, a kiedy już je wybrał zaczął je przerabiać. Po kilku minutach pokazał mi końcowy efekt. - I jak?
Szczerze mówiąc zdjęcie wyszło świetnie. Patrzyliśmy się w obiektyw i się śmialiśmy.
- Ej ty robiłeś sobie z nią zdjęcia ? - spytał z wyrzutem Jack G.
- Tak. - odpowiedział spokojnie Carter.
- Ja też chcę! - i oto takim sposobem z każdym miałam samojebke. No z prawie każdym, jeszcze tylko Nash został, bo poszedł do łazienki. Kiedy wrócił zaczęliśmy strzelać foty. Trochę ich było. W końcu po prawie 10 minutach Nash wybrał zdjęcie. Wyszło tak jakbyśmy byli parą. Patrzyliśmy na siebie i do tego Nash tak przerobił to zdjęcie, że mieliśmy strasznie intensywne tęczówki. One były na 1 planie w tym zdjęciu. Nash oczywiście musiał się nim pochwalić. Zaczął latać po całym salonie i pokazywać wszystkim nasze zdjęcie.
- Wyglądacie na nim jak para! - powiedział Jack J.
- Słodka para! A te oczy! - wykrzyczał Matt.
- No wiesz dwie piękne osoby zawsze wyglądają świetnie. - powiedział Nash obejmując mnie ramieniem.
- Łapy przy sobie Nash. - powiedziałam ściągając jego rękę z mojego ramienia. Chłopaki zaczęli się śmiać.
Nawet nie wiem kiedy zleciało kilka godzin. O 15 postanowiliśmy pójść coś zjeść. Wyszliśmy z domu i poszliśmy do vana chłopaków. Było w nim miejsce dla 13 osób. Usiadłam przy oknie a obok mnie Nash.
Położył swój telefon na nodze, więc go wzięłam. Odblokowałam i weszłam w zdjęcia.
Ogarnął się, że mam jego telefon dopiero jak wyjechaliśmy na drogę.
- Ej nie pozwoliłem Ci! - powiedział Nash. Przewróciłam oczami i na niego spojrzałam.
- Mogę?
- Tak. - odpowiedział uśmiechnięty. Nash miał mnóstwo zdjęć z jakąś małą dziewczynką.
- Kto to? - spytałam się pokazując na jedno ze zdjęć. On się uśmiechnął.
- To moja siostra. Skylynn.
- Jest strasznie słodka. - powiedziałam. On nie wiem dlaczego patrzył się na mnie i uśmiechał się. - Co?
- Nie nic. - powiedział ciągle uśmiechnięty i włączył się do rozmowy z Carterem i Taylorem. O co mu chodzi?
*********************************************************************************
Mam straszną wene i dziś napisałam już 3 rozdział!!! Mam nadzieje, że się podoba i proszę o komentarze. to dla mnie bardzo ważne! - Ola
Rozdział 2
Raleigh, Karolina Północna,USA
Po 3 godzinach lotu byłam na miejscu. Szybko napisałam smsa do Camerona, że już jestem i poszłam po swoje bagaże. Trochę na nie czekałam a kiedy w końcu je znalazłam szybko je zdjęłam z taśmy.
Musiałam wyglądać trochę śmiesznie. Nastolatka stojąca z 4 wielkimi walizkami i dwoma sporymi torbami musi wyglądać trochę dziwnie.
- Camille! - usłyszałam krzyk, to na pewno Cameron. Odwróciłam się zobaczyłam biegnącego w moją stronę chłopaka. Od razu się na mnie rzucił.
- Boże jak ja się za tobą stęskniłem. Urosłaś? - spytał patrząc na mnie.
- Trochę, teraz mam równo metr 70. - odpowiedziałam. Kątem oka zauważyłam, że mama do nas podchodzi.
- Cześć kochanie. Boże jak ty wypiękniałaś! - krzyknęła uradowana i mnie przytuliła. Nie chciałam być nie miła, więc odwzajemniłam uścisk. - Koledzy Camerona nie dadzą Ci spokoju.
- Bez przesady. - nie przepadam za kompletami, zawsze mi się wydaje, że ktoś to mówi z przymusu.
- Mama ma rację, zresztą zazwyczaj siedzimy u nas w domu więc będziesz na nich skazana. - super, po prostu genialnie. Oby tylko nie byli jacyś niedorozwinięci. - To twoje bagaże?
- Tak. - odpowiedziałam. Każdy coś wziął i jakoś doszliśmy do samochodu. Szybko je wpakowaliśmy do środka i ruszyliśmy do mojego nowego domu.
- Idę dzisiaj do chłopaków. Chcesz iść ze mną? - spytał się Cameron.
- Raczej nie. Jestem już trochę zmęczona. Muszę się rozpakować i w ogóle. Innym razem. - odpowiedziałam. Wszystko było absolutną prawdą. Do tego muszę jeszcze poznać faceta mamy, trochę z nią pogadać i coś zjeść, bo jestem na maksa głodna.
- No trudno, ale następnym razem musisz ich poznać. Albo mam lepszy pomysł. Oni przyjdą jutro do nas. Nie będziesz musiała nigdzie iść. Co ty na to? - spytał.
- Niech będzie.
- Później zapoznam cię jeszcze z kilkoma dziewczynami żebyś nie czuła się samotna w towarzystwie samych facetów.
- Yhym.
20 minut później mama zaparkowała na podjeździe. Wysiedliśmy i zabraliśmy moje rzeczy. W środku czekał już na nas James. Od razu do mnie podszedł.
- Cześć, nie mieliśmy okazji się jeszcze poznać. James - powiedział i mnie przytulił.
- Hej, Camille.
- Julie dużo mi o tobie mówiła - powiedział przy czym spojrzał się na moją mamę i się do niej uśmiechnął.
- Mam nadzieje, że same dobre rzeczy.
- Ależ tak! Same dobre. - na pierwszy rzut oka wydaje się być spoko gościem, oby tak zostało.
- Mmmm pójdę do siebie, rozpakuje się i wezmę prysznic.
- Jasne idź, Cameron zaniósł twoje rzeczy do pokoju, mam nadzieje, że Ci się spodoba. - powiedziała mama. Ja się tylko uśmiechnęłam i poszłam na górę. Szybko znalazłam swoją sypialnie. Cameron siedział na moim łóżku i najwyraźniej na mnie czekał.
- I co sądzisz o Jamesie ? - spytał. Usiadłam obok niego i westchnęłam.
- Wydaje się byś fajny.
- Jest taki, przekonasz się jeszcze. A jak gotuje! Poezja!
- To myślę, że się do niego przekonam. - zaczęliśmy się śmiać.
- Wychodzę zaraz do chłopaków. Na pewno nie chcesz iść ze mną?
- Nie, mam jeszcze tyle roboty. - powiedziałam pokazując na walizki.
- No tak, chłopaki będą jutro gdzieś tak o 12, więc bądź gotowa.
- Ok. - pożegnałam się z nim i zajęłam się moimi rzeczami.
Dopiero teraz spojrzałam jak wygląda mój pokój. Ściany są kremowe, meble z ciemnego drewna, dwa duże okna. A co najważniejsze mam własną garderobę! Na całe szczęście bo nie wiem co bym zrobiła z tymi ubraniami, gdyby nie ta garderoba. Na 100% nie zmieściłyby się do szafy.
Spojrzałam na zegarek. 15. Ciekawe o której skończę. Otworzyłam wszystkie walizki i torby i zaczęłam je segregować. Wole mieć to poukładane, żeby nie szukać czegoś godzinami.
Po jakiś 20 minutach wszystko było posegregowane. Wyglądało to tak jakby tornado przeszło przez ten pokój. Zanim zaczęłam było czyściutko, ale teraz to wygląda okropnie.
No to do dzieła. Po kolei brałam każdą kupkę z ubraniami i brałam je do garderoby, tam je układałam na wieszakach lub na półkach.
Po dwóch godzinach byłam dopiero w połowie, a byłam już zmęczona. Ale dobrze wiedziałam, że jakbym poszła teraz spać to bym już tego nie skończyła, nie chciałoby mi się. Znalazłam w sobie jeszcze jakieś siły i to skończyłam. Tak więc po 19 poszłam do łazienki wziąć prysznic. Zimna woda to było to czego potrzebowałam. Przebrałam się, spięłam włosy w koka i poszłam do kuchni coś zjeść.
Przy kuchennym blacie stał James.
- Skończyłaś już? - spytał się.
- Mmmm.. jak na razie tylko się rozpakowałam. Muszę jeszcze porozkładać zdjęcia, książki, płyty. Jutro powinny przyjść moje gitary. - powiedziałam.
- Grasz?
- Tak, już od jakiś 10 lat.
- Ja też. - powiedział i się do mnie uśmiechnął. Byłam zdziwiona. Nie podejrzewałam, że on mógłby grać.
- Serio? To super.
- Jakiej muzyki słuchasz? - spytał.
- Rocka. Uwielbiam go.
- Naprawdę? Nie spodziewałem się tego. - był równie zaskoczony jak ja. Nigdy bym nie przypuszczała, że moja mama mogłaby się związać z takim fajnym facetem. - Tu niedaleko jest taki fajny sklep ze starymi płytami, instrumentami. Może chciałabyś do niego pójść?
- Jeszcze się pytasz? No jasne, że tak. - nawet nie zauważyłam kiedy mama weszła do kuchni. Stała kilka metrów od nas i się uśmiechała.
- Cieszę się, że się dogadujecie. - powiedziała cała szczęśliwa. - Camille jesteś może głodna? James zrobił zapiekankę.
- Umieram z głodu. - powiedziałam. Mama przełożyła trochę zapiekanki do talerza i podgrzała go w mikrofalówce. Kilka minut później było już gotowe.
- Dziękuje. - powiedziałam do mamy odbierając talerz. Usiadłam z powrotem na swoje miejsce i zaczęłam jeść. O mój Boże! To jest przepyszne.
- Chyba zostanę tu do końca życia. - powiedziałam do nich. Zauważyłam, że James jest szczęśliwy, że mi smakuje. Mam nadzieje, że on gotuje codziennie.
- Jakby co to będziemy w salonie. Jak chcesz to do nas dołącz. - powiedziała mama.
- Ok.
Kiedy skończyłam jeść podeszłam do lodówki i wyciągnęłam butelkę wody. Miałam ochotę iść spać, ale nie chciałam robić im przykrości więc poszłam do salonu. Usiadłam obok mamy.
- I jak podoba ci się pokój? - spytała.
- Jest świetny, idealnie trafiliście w moje gusta. - odpowiedziałam.
- Za miesiąc zaczyna się szkoła. Chcesz chodzić do tej samej co Cameron? - spytała się.
- Tak! Szkoła jest daleko?
- Nie. 10 minut od domu na pieszo. - do dobrze. W NY nienawidziłam jeździć metrem. Zawsze było mnóstwo ludzi.
- Masz jakieś plany na jutro? - spytał się James.
- Cameron mówił, że mam poznać jego przyjaciół. Do tego muszę jeszcze dokończyć urządzać pokój. - odpowiedziałam.
- Cameron ma świetnych przyjaciół, na pewno się z nimi dogadasz. - powiedział.
- Też mam taką nadzieje. Mmmm... Pójdę już do siebie. Jestem wykończona.
- Jasne, rozumiemy. Do jutra. - powiedział James.
- Dobranoc. - pożegnałam się i poszłam do siebie.
W jednej z walizek znalazłam mojego laptopa, wzięłam go i usiadłam na łóżku. Weszłam na skejpa i zobaczyłam czy moja najlepsza przyjaciółka jest dostępna. Akurat była więc do niej zadzwoniłam.
- Siema Cam! - krzyknęła na przywitanie Lisa.
- No hej!
- I jak poznałaś już ich? - to tak. Mogłam się domyślić, że się o to zapyta. Lisa wprost ubóstwia kolegów mojego brata i jego.
- Jeszcze nie. Jutro ich poznam.
- Wieczorem masz do mnie zadzwonić i powiedzieć wszystko co się działo.
- Jasne. Dobra dosyć o mnie. Opowiadaj co u was.
- Nic ciekawego. Tylko Jake ciągle o ciebie wypytuje.
- To znaczy?
- Pyta się gdzie jesteś, dlaczego wyjechałaś, dlaczego się nie pożegnałaś i tak dalej. On chyba nie ogarnia, że ty nie chcesz z nim być. Uważa się za tak przystojnego i wspaniałego, że nie przyjmuje negatywnych informacji.
Boże... Jake to mój kumpel ze szkoły. Od roku za mną łaził i chciał się ze mną umówić. Ja się nie zgadzałam, nie podoba mi się a ni nic. Ale on tego nie rozumie. Jego duma została urażona i strasznie nalegał na to żebym się z nim umówiła.
- Powiedz mu, że się przeprowadziłam i żeby dał mi spokój.
- Powiedział, że zadzwoni do ciebie jutro, więc mu wszystko powiesz.
- Super, za pewnie zadzwoni jak będę jutro siedziała z kumplami Camerona. A potem oni będą robić mi przesłuchanie na czele z Cameronem.
- No to kiepsko. Przemów do rozumu Jake'owi bo ja już nie daje rady. Od samego rana do mnie wydzwania.
- Przepraszam cię, jutro z nim pogadam i może w końcu da sobie spokój.
- Nie masz za co przepraszać. To nie twoja wina, że za tobą łazi.
- Dobra Lisa, jestem strasznie zmęczona, więc zadzwonię do ciebie jutro.
- Ok. Powodzenia z chłopakami.
- Dzięki. Pa, kocham cię.
- Ja ciebie też, pa.
Wyłączyłam laptopa i położyłam się spać. Trudno, że jest dopiero 21, chociaż się porządnie wyśpię.
*********************************************************************************
.........Jestem z siebie w miarę zadowolona. Mam nadzieje, że wam się podoba i że ktoś w ogóle tu wchodzi. Czekam na choćby jeden komentarz. - Ola ;)
niedziela, 15 czerwca 2014
Rozdział 1
Dom Camille, Nowy York, USA
Nienawidzę się pakować, kiedy mam świadomość, że już raczej tu nie wrócę. Za pewnie nie wiecie o co chodzi, już wyjaśniam.
Ale najpierw się przedstawię. Nazywam się Camille Dallas, mam 16 lat i mieszkam w Nowym Yorku. Mam brata Camerona, moi rodzice się rozwiedli kiedy miałam 10 lat a on 12. Po rozwodzie ja zostałam z tatą w NY a Cameron z mamą zamieszkali w Karolinie Północnej. Mam świetny kontakt z Cameronem, z mamą już nie taki dobry. Widzimy się kilka razy w roku, ale to już nie moja wina. To nie ja przeprowadziłam się do innego miasta i się w ogóle nie odzywałam.
Jednak wracając do pakowania się. Robię to bo mój tata dostał propozycje pracy w Londynie. W jednej z najlepszych firm architektonicznych na świecie. To zawsze było jego marzenie, ale nie chciał mnie zostawiać. Nie mógł mnie ze sobą zabrać, ale też nie mógł mnie zostawić samej.
Bardzo go kocham, więc zgodziłam się przeprowadzić do mamy i Camerona, chociaż za bardzo nie chciałam.
Muszę zostawić moich przyjaciół, miasto które po prostu kocham, ten dom. Nie chcę tego robić, ale muszę się poświęcić. Całe szczęście będę miała Camerona, więc będę z nim spędzać większość czasu. Z nim i jego kolegami :D. To jest kolejny plus. Cameron powiedział, że muszę koniecznie ich poznać, i tak prędzej czy później bym ich poznała bo będę chodzić z kilkoma z nich do szkoły.
- Camille spakowałaś się już? - krzyknął mój tata z dołu.
- Jeszcze nie. - odkrzyknęłam.
- Pośpiesz się za 3 godziny masz samolot.
Tylko 3 godziny?! Nie wyrobię się. Z prędkością światła zaczęłam wrzucać do walizek wszystko co jeszcze nie zostało spakowane.
Po około godzinie wszystko już miałam. Trochę tego jest. 4 walizki i dwie torby. Powinni mnie wpuścić do samolotu.
Zeszłam po schodach do kuchni, gdzie był mój tata.
- Wszystko spakowane ? - spytał przekładając pizze z pudełka na talerz. Nie wiem jakim cudem jedząc takie rzeczy kilka razy w tygodniu jestem szczupła a nawet mogę się pochwalić niezłym brzuchem.
- Tak, powinno być wszystko.
- A ile tego jest?
- 4 walizki i dwie torby. - odpowiedziałam gryząc kawałek pizzy.
- Ile?! - spytał się prawie dławiąc się pizzą.
- Nie moja wina, że mam tyle rzeczy. - tata westchnął i pokręcił głową.
- Za pewnie będę płacić za nad bagaż. - powiedział.
- Ja nie muszę nigdzie jechać, chociaż zaoszczędzisz trochę kasy.
- Kochanie... Wiem, że nie jest ci po drodze przeprowadzać się, przepraszam Cię. Nie powinienem przyjmować tej propozycji. - powiedział i schował twarz w dłonie. Szybko wstałam ze swojego krzesła i go przytuliłam.
- Tato... Zawsze chciałeś tam pracować. Ja to rozumiem. Chcę żebyś był szczęśliwy, masz tam jechać i pokazać im, że jesteś świetny. Mną się nie przejmuj. Poradzę sobie, mam Camerona.
- Na pewno?
- Tak, przecież nie będę już się rozpakowywać. Zajmie mi to z tydzień. - mój tata zaczął się śmiać, to dobry znak.
- Dobra jedz szybko bo samolot ci ucieknie. - zjadłam szybko jeszcze dwa kawałki i poszłam po swoje rzeczy. Z pomocą taty zaniosłam walizki i torby do samochodu. Spojrzałam się ostatni raz na mój dom i wsiadłam do samochodu.
Przez całą podróż na lotnisko chłonęłam widoki miasta. Nie mam pojęcia kiedy tu znowu przyjadę, mam nadzieję, że nie długo bo mieszkam tu od 16 lat. Znam tu każdy zakątek, najlepsze miejsca do których chodziłam z moimi przyjaciółmi.
Nie wiem nawet kiedy moje oczy zrobiły się wilgotne. Mrugnęłam kilka razy i po łzach nie było śladu.
"Fnished with my woman ‘cause she couldn’t help me with my mind..."* Z mojego telefonu zaczęły wydobywać się śpiew Ozzy'ego co oznaczało, że ktoś do mnie dzwoni. Cameron.
- Siema siostra za ile będziesz?
- Za jakieś 4 do 5 godzin.
- Mmmm... ok to jakby co to będziemy czekać na lotnisku.
- Ok.
- Dobra ja kończę, jakby co to dzwoń.
- Dobra, pa.
- Pa.
- Cameron? - spytał się tata.
- Tak, pytał się kiedy będę.
Tata zatrzymał samochód na parkingu i spojrzał na mnie.
- Idziemy? - spytał się.
- Tak, chodźmy.
Wzięliśmy moje rzeczy co było trochę trudne i ruszyliśmy w stronę lotniska. Trochę się denerwowałam. Nie wiem jak będzie mi się mieszkało pod jednym dachem z moją mamą. Nasze relacje nie są za dobre. znają życie Cameron będzie chciał je polepszyć. Do tego jeszcze facet mojej mamy. Ma na imię James. Z tego co wiem to ma własną restauracje. Cameron mówił mi, że jest bardzo fajny i na pewno się z nim dogadam. Oby miał rację. Jeszcze mi tego brakowało żeby kłócić się z nim.
- To już ten czas. - powiedział mój tata stając przede mną.
- Wiem. - rozłożyłam ramiona i go przytuliłam. - Będę tęsknić. Bardzo.
- Ja też kochanie. Przyjadę do was za jakiś miesiąc.
- Zadzwonie jutro do ciebie na skaypie.
- Będę czekać.
- Lot do Raleigh odlatuje za 30 minut. Wszyscy pasażerowie są proszeni na pokład samolotu.
- Muszę iść. -powiedziałam i odsunęłam się od taty.
- Pamiętaj nie pakuj się w żadne kłopoty, bądź miła i nie marudź.
- Dobrze tato. - przytuliłam go ostatni raz i pocałowałam w policzek. - Pa, zadzwonie.
- Trzymaj się.
10 minut później byłam już w samolocie. Mam nadzieje, że nie będzie tak źle.
*********************************************************************************
* Black Sabbath - Paranoid
I jest pierwszy! Mam nadzieje, że chociaż jednej osobie się spodoba. Proszę o komentarze! Bardzo, bo nie wiem czy jest sens pisać dalej - Ola
Nienawidzę się pakować, kiedy mam świadomość, że już raczej tu nie wrócę. Za pewnie nie wiecie o co chodzi, już wyjaśniam.
Ale najpierw się przedstawię. Nazywam się Camille Dallas, mam 16 lat i mieszkam w Nowym Yorku. Mam brata Camerona, moi rodzice się rozwiedli kiedy miałam 10 lat a on 12. Po rozwodzie ja zostałam z tatą w NY a Cameron z mamą zamieszkali w Karolinie Północnej. Mam świetny kontakt z Cameronem, z mamą już nie taki dobry. Widzimy się kilka razy w roku, ale to już nie moja wina. To nie ja przeprowadziłam się do innego miasta i się w ogóle nie odzywałam.
Jednak wracając do pakowania się. Robię to bo mój tata dostał propozycje pracy w Londynie. W jednej z najlepszych firm architektonicznych na świecie. To zawsze było jego marzenie, ale nie chciał mnie zostawiać. Nie mógł mnie ze sobą zabrać, ale też nie mógł mnie zostawić samej.
Bardzo go kocham, więc zgodziłam się przeprowadzić do mamy i Camerona, chociaż za bardzo nie chciałam.
Muszę zostawić moich przyjaciół, miasto które po prostu kocham, ten dom. Nie chcę tego robić, ale muszę się poświęcić. Całe szczęście będę miała Camerona, więc będę z nim spędzać większość czasu. Z nim i jego kolegami :D. To jest kolejny plus. Cameron powiedział, że muszę koniecznie ich poznać, i tak prędzej czy później bym ich poznała bo będę chodzić z kilkoma z nich do szkoły.
- Camille spakowałaś się już? - krzyknął mój tata z dołu.
- Jeszcze nie. - odkrzyknęłam.
- Pośpiesz się za 3 godziny masz samolot.
Tylko 3 godziny?! Nie wyrobię się. Z prędkością światła zaczęłam wrzucać do walizek wszystko co jeszcze nie zostało spakowane.
Po około godzinie wszystko już miałam. Trochę tego jest. 4 walizki i dwie torby. Powinni mnie wpuścić do samolotu.
Zeszłam po schodach do kuchni, gdzie był mój tata.
- Wszystko spakowane ? - spytał przekładając pizze z pudełka na talerz. Nie wiem jakim cudem jedząc takie rzeczy kilka razy w tygodniu jestem szczupła a nawet mogę się pochwalić niezłym brzuchem.
- Tak, powinno być wszystko.
- A ile tego jest?
- 4 walizki i dwie torby. - odpowiedziałam gryząc kawałek pizzy.
- Ile?! - spytał się prawie dławiąc się pizzą.
- Nie moja wina, że mam tyle rzeczy. - tata westchnął i pokręcił głową.
- Za pewnie będę płacić za nad bagaż. - powiedział.
- Ja nie muszę nigdzie jechać, chociaż zaoszczędzisz trochę kasy.
- Kochanie... Wiem, że nie jest ci po drodze przeprowadzać się, przepraszam Cię. Nie powinienem przyjmować tej propozycji. - powiedział i schował twarz w dłonie. Szybko wstałam ze swojego krzesła i go przytuliłam.
- Tato... Zawsze chciałeś tam pracować. Ja to rozumiem. Chcę żebyś był szczęśliwy, masz tam jechać i pokazać im, że jesteś świetny. Mną się nie przejmuj. Poradzę sobie, mam Camerona.
- Na pewno?
- Tak, przecież nie będę już się rozpakowywać. Zajmie mi to z tydzień. - mój tata zaczął się śmiać, to dobry znak.
- Dobra jedz szybko bo samolot ci ucieknie. - zjadłam szybko jeszcze dwa kawałki i poszłam po swoje rzeczy. Z pomocą taty zaniosłam walizki i torby do samochodu. Spojrzałam się ostatni raz na mój dom i wsiadłam do samochodu.
Przez całą podróż na lotnisko chłonęłam widoki miasta. Nie mam pojęcia kiedy tu znowu przyjadę, mam nadzieję, że nie długo bo mieszkam tu od 16 lat. Znam tu każdy zakątek, najlepsze miejsca do których chodziłam z moimi przyjaciółmi.
Nie wiem nawet kiedy moje oczy zrobiły się wilgotne. Mrugnęłam kilka razy i po łzach nie było śladu.
"Fnished with my woman ‘cause she couldn’t help me with my mind..."* Z mojego telefonu zaczęły wydobywać się śpiew Ozzy'ego co oznaczało, że ktoś do mnie dzwoni. Cameron.
- Siema siostra za ile będziesz?
- Za jakieś 4 do 5 godzin.
- Mmmm... ok to jakby co to będziemy czekać na lotnisku.
- Ok.
- Dobra ja kończę, jakby co to dzwoń.
- Dobra, pa.
- Pa.
- Cameron? - spytał się tata.
- Tak, pytał się kiedy będę.
Tata zatrzymał samochód na parkingu i spojrzał na mnie.
- Idziemy? - spytał się.
- Tak, chodźmy.
Wzięliśmy moje rzeczy co było trochę trudne i ruszyliśmy w stronę lotniska. Trochę się denerwowałam. Nie wiem jak będzie mi się mieszkało pod jednym dachem z moją mamą. Nasze relacje nie są za dobre. znają życie Cameron będzie chciał je polepszyć. Do tego jeszcze facet mojej mamy. Ma na imię James. Z tego co wiem to ma własną restauracje. Cameron mówił mi, że jest bardzo fajny i na pewno się z nim dogadam. Oby miał rację. Jeszcze mi tego brakowało żeby kłócić się z nim.
- To już ten czas. - powiedział mój tata stając przede mną.
- Wiem. - rozłożyłam ramiona i go przytuliłam. - Będę tęsknić. Bardzo.
- Ja też kochanie. Przyjadę do was za jakiś miesiąc.
- Zadzwonie jutro do ciebie na skaypie.
- Będę czekać.
- Lot do Raleigh odlatuje za 30 minut. Wszyscy pasażerowie są proszeni na pokład samolotu.
- Muszę iść. -powiedziałam i odsunęłam się od taty.
- Pamiętaj nie pakuj się w żadne kłopoty, bądź miła i nie marudź.
- Dobrze tato. - przytuliłam go ostatni raz i pocałowałam w policzek. - Pa, zadzwonie.
- Trzymaj się.
10 minut później byłam już w samolocie. Mam nadzieje, że nie będzie tak źle.
*********************************************************************************
* Black Sabbath - Paranoid
I jest pierwszy! Mam nadzieje, że chociaż jednej osobie się spodoba. Proszę o komentarze! Bardzo, bo nie wiem czy jest sens pisać dalej - Ola
Wprowadzenie
Hej!
Będę tu pisać opowiadanie o Nashu Grier. W Polsce nie jest raczej za bardzo znany, ale mam nadzieje że to się zmieni. Mam nadzieje, że opowiadanie będzie się wam podobać. - Ola
Od razu też wyjaśnie kim jest Nash. Ta stronie Vine nagrywa śmieszne filmiki. W Ameryce jest bardzo popularny, więc razem z innymi gwiazdami vine stworzyli Magcon Family. Jeżdżą razem po Ameryce i spotykają się z fanami.
A to przykładowy filmik z Nash'em
Będę tu pisać opowiadanie o Nashu Grier. W Polsce nie jest raczej za bardzo znany, ale mam nadzieje że to się zmieni. Mam nadzieje, że opowiadanie będzie się wam podobać. - Ola
Od razu też wyjaśnie kim jest Nash. Ta stronie Vine nagrywa śmieszne filmiki. W Ameryce jest bardzo popularny, więc razem z innymi gwiazdami vine stworzyli Magcon Family. Jeżdżą razem po Ameryce i spotykają się z fanami.
A to przykładowy filmik z Nash'em
Subskrybuj:
Posty (Atom)