Dom Camille, Nowy York, USA
Nienawidzę się pakować, kiedy mam świadomość, że już raczej tu nie wrócę. Za pewnie nie wiecie o co chodzi, już wyjaśniam.
Ale najpierw się przedstawię. Nazywam się Camille Dallas, mam 16 lat i mieszkam w Nowym Yorku. Mam brata Camerona, moi rodzice się rozwiedli kiedy miałam 10 lat a on 12. Po rozwodzie ja zostałam z tatą w NY a Cameron z mamą zamieszkali w Karolinie Północnej. Mam świetny kontakt z Cameronem, z mamą już nie taki dobry. Widzimy się kilka razy w roku, ale to już nie moja wina. To nie ja przeprowadziłam się do innego miasta i się w ogóle nie odzywałam.
Jednak wracając do pakowania się. Robię to bo mój tata dostał propozycje pracy w Londynie. W jednej z najlepszych firm architektonicznych na świecie. To zawsze było jego marzenie, ale nie chciał mnie zostawiać. Nie mógł mnie ze sobą zabrać, ale też nie mógł mnie zostawić samej.
Bardzo go kocham, więc zgodziłam się przeprowadzić do mamy i Camerona, chociaż za bardzo nie chciałam.
Muszę zostawić moich przyjaciół, miasto które po prostu kocham, ten dom. Nie chcę tego robić, ale muszę się poświęcić. Całe szczęście będę miała Camerona, więc będę z nim spędzać większość czasu. Z nim i jego kolegami :D. To jest kolejny plus. Cameron powiedział, że muszę koniecznie ich poznać, i tak prędzej czy później bym ich poznała bo będę chodzić z kilkoma z nich do szkoły.
- Camille spakowałaś się już? - krzyknął mój tata z dołu.
- Jeszcze nie. - odkrzyknęłam.
- Pośpiesz się za 3 godziny masz samolot.
Tylko 3 godziny?! Nie wyrobię się. Z prędkością światła zaczęłam wrzucać do walizek wszystko co jeszcze nie zostało spakowane.
Po około godzinie wszystko już miałam. Trochę tego jest. 4 walizki i dwie torby. Powinni mnie wpuścić do samolotu.
Zeszłam po schodach do kuchni, gdzie był mój tata.
- Wszystko spakowane ? - spytał przekładając pizze z pudełka na talerz. Nie wiem jakim cudem jedząc takie rzeczy kilka razy w tygodniu jestem szczupła a nawet mogę się pochwalić niezłym brzuchem.
- Tak, powinno być wszystko.
- A ile tego jest?
- 4 walizki i dwie torby. - odpowiedziałam gryząc kawałek pizzy.
- Ile?! - spytał się prawie dławiąc się pizzą.
- Nie moja wina, że mam tyle rzeczy. - tata westchnął i pokręcił głową.
- Za pewnie będę płacić za nad bagaż. - powiedział.
- Ja nie muszę nigdzie jechać, chociaż zaoszczędzisz trochę kasy.
- Kochanie... Wiem, że nie jest ci po drodze przeprowadzać się, przepraszam Cię. Nie powinienem przyjmować tej propozycji. - powiedział i schował twarz w dłonie. Szybko wstałam ze swojego krzesła i go przytuliłam.
- Tato... Zawsze chciałeś tam pracować. Ja to rozumiem. Chcę żebyś był szczęśliwy, masz tam jechać i pokazać im, że jesteś świetny. Mną się nie przejmuj. Poradzę sobie, mam Camerona.
- Na pewno?
- Tak, przecież nie będę już się rozpakowywać. Zajmie mi to z tydzień. - mój tata zaczął się śmiać, to dobry znak.
- Dobra jedz szybko bo samolot ci ucieknie. - zjadłam szybko jeszcze dwa kawałki i poszłam po swoje rzeczy. Z pomocą taty zaniosłam walizki i torby do samochodu. Spojrzałam się ostatni raz na mój dom i wsiadłam do samochodu.
Przez całą podróż na lotnisko chłonęłam widoki miasta. Nie mam pojęcia kiedy tu znowu przyjadę, mam nadzieję, że nie długo bo mieszkam tu od 16 lat. Znam tu każdy zakątek, najlepsze miejsca do których chodziłam z moimi przyjaciółmi.
Nie wiem nawet kiedy moje oczy zrobiły się wilgotne. Mrugnęłam kilka razy i po łzach nie było śladu.
"Fnished with my woman ‘cause she couldn’t help me with my mind..."* Z mojego telefonu zaczęły wydobywać się śpiew Ozzy'ego co oznaczało, że ktoś do mnie dzwoni. Cameron.
- Siema siostra za ile będziesz?
- Za jakieś 4 do 5 godzin.
- Mmmm... ok to jakby co to będziemy czekać na lotnisku.
- Ok.
- Dobra ja kończę, jakby co to dzwoń.
- Dobra, pa.
- Pa.
- Cameron? - spytał się tata.
- Tak, pytał się kiedy będę.
Tata zatrzymał samochód na parkingu i spojrzał na mnie.
- Idziemy? - spytał się.
- Tak, chodźmy.
Wzięliśmy moje rzeczy co było trochę trudne i ruszyliśmy w stronę lotniska. Trochę się denerwowałam. Nie wiem jak będzie mi się mieszkało pod jednym dachem z moją mamą. Nasze relacje nie są za dobre. znają życie Cameron będzie chciał je polepszyć. Do tego jeszcze facet mojej mamy. Ma na imię James. Z tego co wiem to ma własną restauracje. Cameron mówił mi, że jest bardzo fajny i na pewno się z nim dogadam. Oby miał rację. Jeszcze mi tego brakowało żeby kłócić się z nim.
- To już ten czas. - powiedział mój tata stając przede mną.
- Wiem. - rozłożyłam ramiona i go przytuliłam. - Będę tęsknić. Bardzo.
- Ja też kochanie. Przyjadę do was za jakiś miesiąc.
- Zadzwonie jutro do ciebie na skaypie.
- Będę czekać.
- Lot do Raleigh odlatuje za 30 minut. Wszyscy pasażerowie są proszeni na pokład samolotu.
- Muszę iść. -powiedziałam i odsunęłam się od taty.
- Pamiętaj nie pakuj się w żadne kłopoty, bądź miła i nie marudź.
- Dobrze tato. - przytuliłam go ostatni raz i pocałowałam w policzek. - Pa, zadzwonie.
- Trzymaj się.
10 minut później byłam już w samolocie. Mam nadzieje, że nie będzie tak źle.
*********************************************************************************
* Black Sabbath - Paranoid
I jest pierwszy! Mam nadzieje, że chociaż jednej osobie się spodoba. Proszę o komentarze! Bardzo, bo nie wiem czy jest sens pisać dalej - Ola
Nienawidzę się pakować, kiedy mam świadomość, że już raczej tu nie wrócę. Za pewnie nie wiecie o co chodzi, już wyjaśniam.
Ale najpierw się przedstawię. Nazywam się Camille Dallas, mam 16 lat i mieszkam w Nowym Yorku. Mam brata Camerona, moi rodzice się rozwiedli kiedy miałam 10 lat a on 12. Po rozwodzie ja zostałam z tatą w NY a Cameron z mamą zamieszkali w Karolinie Północnej. Mam świetny kontakt z Cameronem, z mamą już nie taki dobry. Widzimy się kilka razy w roku, ale to już nie moja wina. To nie ja przeprowadziłam się do innego miasta i się w ogóle nie odzywałam.
Jednak wracając do pakowania się. Robię to bo mój tata dostał propozycje pracy w Londynie. W jednej z najlepszych firm architektonicznych na świecie. To zawsze było jego marzenie, ale nie chciał mnie zostawiać. Nie mógł mnie ze sobą zabrać, ale też nie mógł mnie zostawić samej.
Bardzo go kocham, więc zgodziłam się przeprowadzić do mamy i Camerona, chociaż za bardzo nie chciałam.
Muszę zostawić moich przyjaciół, miasto które po prostu kocham, ten dom. Nie chcę tego robić, ale muszę się poświęcić. Całe szczęście będę miała Camerona, więc będę z nim spędzać większość czasu. Z nim i jego kolegami :D. To jest kolejny plus. Cameron powiedział, że muszę koniecznie ich poznać, i tak prędzej czy później bym ich poznała bo będę chodzić z kilkoma z nich do szkoły.
- Camille spakowałaś się już? - krzyknął mój tata z dołu.
- Jeszcze nie. - odkrzyknęłam.
- Pośpiesz się za 3 godziny masz samolot.
Tylko 3 godziny?! Nie wyrobię się. Z prędkością światła zaczęłam wrzucać do walizek wszystko co jeszcze nie zostało spakowane.
Po około godzinie wszystko już miałam. Trochę tego jest. 4 walizki i dwie torby. Powinni mnie wpuścić do samolotu.
Zeszłam po schodach do kuchni, gdzie był mój tata.
- Wszystko spakowane ? - spytał przekładając pizze z pudełka na talerz. Nie wiem jakim cudem jedząc takie rzeczy kilka razy w tygodniu jestem szczupła a nawet mogę się pochwalić niezłym brzuchem.
- Tak, powinno być wszystko.
- A ile tego jest?
- 4 walizki i dwie torby. - odpowiedziałam gryząc kawałek pizzy.
- Ile?! - spytał się prawie dławiąc się pizzą.
- Nie moja wina, że mam tyle rzeczy. - tata westchnął i pokręcił głową.
- Za pewnie będę płacić za nad bagaż. - powiedział.
- Ja nie muszę nigdzie jechać, chociaż zaoszczędzisz trochę kasy.
- Kochanie... Wiem, że nie jest ci po drodze przeprowadzać się, przepraszam Cię. Nie powinienem przyjmować tej propozycji. - powiedział i schował twarz w dłonie. Szybko wstałam ze swojego krzesła i go przytuliłam.
- Tato... Zawsze chciałeś tam pracować. Ja to rozumiem. Chcę żebyś był szczęśliwy, masz tam jechać i pokazać im, że jesteś świetny. Mną się nie przejmuj. Poradzę sobie, mam Camerona.
- Na pewno?
- Tak, przecież nie będę już się rozpakowywać. Zajmie mi to z tydzień. - mój tata zaczął się śmiać, to dobry znak.
- Dobra jedz szybko bo samolot ci ucieknie. - zjadłam szybko jeszcze dwa kawałki i poszłam po swoje rzeczy. Z pomocą taty zaniosłam walizki i torby do samochodu. Spojrzałam się ostatni raz na mój dom i wsiadłam do samochodu.
Przez całą podróż na lotnisko chłonęłam widoki miasta. Nie mam pojęcia kiedy tu znowu przyjadę, mam nadzieję, że nie długo bo mieszkam tu od 16 lat. Znam tu każdy zakątek, najlepsze miejsca do których chodziłam z moimi przyjaciółmi.
Nie wiem nawet kiedy moje oczy zrobiły się wilgotne. Mrugnęłam kilka razy i po łzach nie było śladu.
"Fnished with my woman ‘cause she couldn’t help me with my mind..."* Z mojego telefonu zaczęły wydobywać się śpiew Ozzy'ego co oznaczało, że ktoś do mnie dzwoni. Cameron.
- Siema siostra za ile będziesz?
- Za jakieś 4 do 5 godzin.
- Mmmm... ok to jakby co to będziemy czekać na lotnisku.
- Ok.
- Dobra ja kończę, jakby co to dzwoń.
- Dobra, pa.
- Pa.
- Cameron? - spytał się tata.
- Tak, pytał się kiedy będę.
Tata zatrzymał samochód na parkingu i spojrzał na mnie.
- Idziemy? - spytał się.
- Tak, chodźmy.
Wzięliśmy moje rzeczy co było trochę trudne i ruszyliśmy w stronę lotniska. Trochę się denerwowałam. Nie wiem jak będzie mi się mieszkało pod jednym dachem z moją mamą. Nasze relacje nie są za dobre. znają życie Cameron będzie chciał je polepszyć. Do tego jeszcze facet mojej mamy. Ma na imię James. Z tego co wiem to ma własną restauracje. Cameron mówił mi, że jest bardzo fajny i na pewno się z nim dogadam. Oby miał rację. Jeszcze mi tego brakowało żeby kłócić się z nim.
- To już ten czas. - powiedział mój tata stając przede mną.
- Wiem. - rozłożyłam ramiona i go przytuliłam. - Będę tęsknić. Bardzo.
- Ja też kochanie. Przyjadę do was za jakiś miesiąc.
- Zadzwonie jutro do ciebie na skaypie.
- Będę czekać.
- Lot do Raleigh odlatuje za 30 minut. Wszyscy pasażerowie są proszeni na pokład samolotu.
- Muszę iść. -powiedziałam i odsunęłam się od taty.
- Pamiętaj nie pakuj się w żadne kłopoty, bądź miła i nie marudź.
- Dobrze tato. - przytuliłam go ostatni raz i pocałowałam w policzek. - Pa, zadzwonie.
- Trzymaj się.
10 minut później byłam już w samolocie. Mam nadzieje, że nie będzie tak źle.
*********************************************************************************
* Black Sabbath - Paranoid
I jest pierwszy! Mam nadzieje, że chociaż jednej osobie się spodoba. Proszę o komentarze! Bardzo, bo nie wiem czy jest sens pisać dalej - Ola
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz